Andrzej Kowal: losy rywalizacji można jeszcze odwrócić
- Ambicje nas wszystkich - zawodników, sztabu szkoleniowego i całego klubu, także kibiców, były znacznie większe. Mamy tego świadomość i ja absolutnie nie uciekam od odpowiedzialności - powiedział trener Asseco Resovii Rzeszów po pierwszym spotkaniu z Jastrzębskim Węglem o brązowy medal mistrzostw Polski, przegranym przez jego podopieznych 1:3. Rewanż zostanie rozgerany w niedzielę 23. kwietnia.
PLUSLIGA.PL: Zaczyna pan powoli podsumowywać sezon 2016/17?
ANDRZEJ KOWAL: Nie. Zrobię to po ostatnim meczu sezonu.
Pierwszy raz od pięciu lat Asseco Resovia Rzeszów nie awansowała do finału PlusLigi. Boli?
ANDRZEJ KOWAL: Bardzo boli. Kiedy buduje się zespół i układa się poszczególne karty, pojawiają się też cele. Oczywiście, to jest sport i rywalizacja, bo nigdy przed startem rozgrywek nie zakładaliśmy, że Resovia będzie wyłącznie wygrywała, a inne zespoły nie. Jest przecież ZAKSA, Skra, Jastrzębie i Olsztyn - drużyny ze sporym potencjałem. Na pewno jednak wydawało nam się, że posiadamy mocny zespół, który jest w stanie grać o najwyższe cele. Nie chciałbym już dziś bawić się w oceny i podsumowania, ponieważ mamy do rozegrania jeszcze jedno, bardzo ważne spotkanie. Koncentrujemy się już na rewanżu z Jastrzębskim Węglem, bo wciąż wszystko jest w naszych rękach.
Końcówka sezonu ułożyła się dla was pechowo, bo obydwaj libero złapali kontuzję.
ANDRZEJ KOWAL: W ostatnim miesiącu problemy zdrowotne na przemian miał raz jeden libero, a raz drugi i to doprowadziło nas do takiej sytuacji, że w tych najważniejszych meczach zostaliśmy bez zawodnika na tej pozycji. Cóż, takie jest życie, nie ma co narzekać. Trzeba tak wszystko poukładać, żebyśmy u siebie, w Rzeszowie podjęli walkę o brązowy medal.
W pierwszym spotkaniu o brąz pana podopieczni podjęli walkę, czy w głowach wciąż był przegrany półfinał?
ANDRZEJ KOWAL: Absolutnie tak. Proszę mi wierzyć, że meczów półfinałowych nie ma już w głowach zawodników i one na pewno nie miały wpływu na ich postawę. Oczywiście, rozczarowanie po półfinałach było i tego nie ma co ukrywać. Teraz natomiast mamy przed sobą kolejny cel i myślę, że to wtorkowe spotkanie, może poza początkiem czwartego seta i drugą częścią pierwszego, było naprawdę dobre w wykonaniu obydwu drużyn. Uważam też, że wynik tej rywalizacji wciąż jest otwartą sprawą.
Z drugiej strony jednak, historia półfinału pokazała, że chociaż u siebie zagraliście lepiej niż w Łodzi, nie udało się już odrobić straty z pierwszego meczu…
ANDRZEJ KOWAL: Tegoroczny system gier jest totalnie bez sensu - to trzeba powiedzieć otwarcie, ale wszyscy wiedzieliśmy jaki będzie i wszystkie zespoły grają na tych samych zasadach. Ten system nie pomaga drużynie, która po fazie zasadniczej była sklasyfikowana wyżej od rywala. Niemniej, w półfinale Skra była od nas lepsza, szczególnie w Łodzi. W Rzeszowie byliśmy w stanie odwrócić losy rywalizacji, ale w końcówce czwartej partii bełchatowianie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść i tie break nie miał już najmniejszego znaczenia. Takich setów „o nic” nie powinno się już grać.
Brązowy medal uratowałby sezon w wykonaniu Asseco Resovii Rzeszów?
ANDRZEJ KOWAL: Za wcześnie o tym mówić, ale tak jak wspomniałem, ambicje nas wszystkich - zawodników, sztabu szkoleniowego i całego klubu, także kibiców, były znacznie większe. Mamy tego świadomość i ja absolutnie nie uciekam od odpowiedzialności.