Andrzej Kowal: nie ma faworyta
Andrzej Kowal podpisał nowy kontrakt z Asseco Resovią. Rzeszowianie spokojnie przygotowują się do finałowych meczów PlusLigi z LOTOS-em Treflem Gdańsk. W najbliższy weekend rzeszowianie rozegrają dwa spotkania kontrolne z zespołem Vfb Friedrichshafen.
plusliga.pl: PGE Skra przegrała półfinałową rywalizację z LOTOS-em Treflem. Czy było to dla Pana zaskoczenie?
Andrzej Kowal: Zespół z Gdańska naprawdę grał dobrze. Nie bez przyczyny wygrał dwa spotkania w Bełchatowie. Pokazał, że w tej rywalizacji byłzespołem lepszym. Obydwa zespoły mają bardzo duży potencjał, a wygrał po prostu lepszy.
- W finałach Asseco Resovia jest stawiana w roli faworyta. Wasze mecze z tą drużyną z tego sezonu pokazują, że wcale nie musi tak być (Resovia przegrała 2:3 w Gdyni i wygrała 3:1 w Rzeszowie-red.).
- Nie ma faworyta. Ktoś może sobie spekulować, ale prawda jest taka, że spotkają się ze sobą zespoły najlepsze po dwóch fazach play off i tutaj szanse są 50:50.
- Zarówno po zwycięstwach czy przegranych, często mówi Pan, że „najważniejsze są play offy”. Gdy Resovia przegrywała w listopadzie 0:3 w Łodzi, wielu mówiło, że PGE Skra będzie w tym sezonie poza zasięgiem dla innych. Rzeczywistość okazała się znacznie inna. To pokazało, że w tych słowach jest sporo prawdy…
- Nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć jeszcze raz – najważniejsze są play offy. Nic dodać nic ująć.
- Przykład PGE Skry pokazuje, że można grać kilka miesięcy dobrą siatkówkę, a w dwa tygodnie przegrać wszystko to co się ugrało wcześniej.
- Jest to możliwe, pod warunkiem, że będzie obowiązywał regulamin jak w tym roku, gdzie w tym samym czasie, kiedy są najważniejsze mecze w lidze jest także Puchar Polski. To prawda – można dobrze grać cały sezon i play offami sobie przegrać całe starania. Moim subiektywnym zdaniem, sama reguła play offów nie jest do końca rozsądna. Zespół, który zajmuje pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej, może spaść nawet poza ósemkę. Tak nie powinno być. W sezonie zasadniczym różnica między nami, a na przykład ósmym zespołem, jakim był Radom była ogromna. Wygraliśmy znacznie więcej spotkań niż oni, a ewentualna porażka mogła zniweczyć trud całego sezonu. Do tego jeśli ktoś wygrywa rundę zasadniczą, powinien mieć hadicap, a w tym sezonie wydaję mi się, że tego hadicapu brakło, tym bardziej, że ćwierćfinały były tylko do dwóch zwycięstw.
- Co Pańskim zdaniem mogło się stać z zespołem PGE Skry Bełchatów? Jeszcze nie tak dawno łatwo rozprawiła się z mistrzem Włoch w Lidze Mistrzów. Teraz nie minął nawet miesiąc, a Skra przegrała Final Four Ligi Mistrzów i odpadła w półfinale z Lotosem.
- Ja nie wiem co się stało. Nie jestem tam trenerem i nie będę się wypowiadał o czymś, o czym nie mam pojęcia. Nie znam faktów, jak wygląda sytuacja w Bełchatowie. Mogę wypowiadać się tylko o swoim zespole, bo z nim przebywam codziennie. Widzę jaka jest reakcja chłopaków, jak trenują, jak się zachowują. Odnośnie PGE Skry – na pewno ten zespół całą rundę zasadniczą grał bardzo dobrze, teraz coś się zacięło, ale co? To chyba najlepiej wiedzą trener i zawodnicy z Bełchatowa.
- Po Final Four w Berlinie jest sporo czasu przed meczami z LOTOS-em. Czy planujecie rozegrać jakieś sparingi przed rywalizacją z gdańszczanami?
- W sobotę i niedzielę będziemy grali dwa spotkania kontrolne z VfB Friedrichshafen. Serdecznie zapraszamy kibiców. Powinny to być ciekawe mecze.
- Czy Pańskim zdaniem, taka długa przerwa jest dobra czy zła dla formy zawodników?
- Nie ma reguły. Czasami to bardzo przeszkadzało, czasami pomagało. Myślę, że najważniejsze jest, abyśmy wszyscy podeszli do tych pojedynków zdrowi, żeby nie było kontuzji w zespole.