Andrzej Kowal: postawimy się Rosjanom
- Jesteśmy podbudowani sobotnim zwycięstwem, nasi wspaniali kibice sprawili, że w Berlinie czujemy się jak w domu, jesteśmy mocno podekscytowani - powiedział trener Asseco Resovii przed finałowym starciem z Zenitem Kazań. Mecz o prymat w Lidze Mistrzów rozpocznie się o 15.45.
plusliga.pl: Przed półfinałem Ligi Mistrzów powiedział pan, że Resovia nie jest faworytem berlińskiego turnieju. Chciał pan zdjąć presję z zespołu przed batalią ze Skrą?
Andrzej Kowal: To była szczera wypowiedź. Przecież dla Skry to nie jest pierwszy turniej finałowy Ligi Mistrzów, co więcej, mieli nawet okazję walczyć o złoto. My natomiast jesteśmy nowicjuszami w Final Four i dlatego, z racji doświadczenia to bełchatowianie byli faworytem polskiego półfinału. Pojawiały się opinie, że Skra miała ostatnio słabszy okres gry, ale przecież to sobotnie starcie było wyrównane, o wyniku zdecydowały niuanse. Także biorąc pod uwagę pozostałych uczestników turnieju, Kazań i Berlin, nie byliśmy faworytami. Teraz mogę powiedzieć, że po tym półfinałowym zwycięstwie czujemy się mocniejsi psychicznie i fizycznie, w finale na pewno tanio skóry nie sprzedamy.
- Ocenił pan, że o wyniku półfinału zdecydowały niuanse. Co dokładnie?
- Na pewno nasza cierpliwość. Kiedy traciliśmy 2-3 punkty do przeciwników, potrafiliśmy odrobić te straty, nie pozwoliliśmy Skrze odjechać. Mieliśmy ryzykować zagrywką i ryzykowaliśmy. Może nie była ona szczególnie efektywna w naszym wykonaniu, choć były fragmenty w setach, gdzie na przykład serwis Ivovica pozwolił nam wypracować przewagę i miał wpływ na końcowy rezultat. Ogólnie zagraliśmy naprawdę niezłe spotkanie.
- Pana zespół od niedawna działa jak dobrze wyregulowana maszyna - spokojnie zmierza do celu, nie zważając na przeciwności.
- Pewność siebie to najważniejsza cecha w tym sporcie, ale ona nie bierze się znikąd, budują ją zwycięstwa.
- Mógłby pan wskazać moment, w którym poczuliście tę pewność?
- Uważam, że takim kluczowym momentem był pojedynek rewanżowy tutaj w Berlinie, w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Przechodziliśmy bardzo ciężki okres, byliśmy po porażce z Lubinem i w takich sobie nastrojach pojechaliśmy na ten rewanż. Prowadziliśmy w setach 2:0, by ostatecznie wygrać dopiero w tie breaku.To było chyba przełomowe zwycięstwo.
- W wielkim finale spotkacie się z Zenitem Kazań, który nie jest chyba w szczytowej dyspozycji?
- Nie oglądałem wczorajszego półfinału, więc szczerze mówiąc, trudno mi ocenić. Bardziej przygotowani się moi scouci, ja rozpocznę analizę rywala dopiero po kolacji. Na pewno jest to zespół złożony z indywidualności, grupa z ogromnym potencjałem. Na pewno też odpowiedzialność za wynik wezmą Michaiłow i Leon, bo to kluczowi zawodnicy. Są zdecydowanie mocniejsi od nas, ale to jest sport, nie zawsze wygrywa silniejszy. Jesteśmy podbudowani sobotnim zwycięstwem, nasi wspaniali kibice sprawili, że w Berlinie czujemy się jak w domu, jesteśmy mocno podekscytowani. Nie chcę powiedzieć, że w finale zagramy radosną siatkówkę, bo tak nie możemy zagrać, ale na pewno zagramy dobrze i spróbujemy postawić się Rosjanom.