Andrzej Kowal: ten pierwszy mecz nie ma teraz znaczenia
Asseco Resovia Rzeszów w środę rozegra rewanżowe spotkanie z VfB Friedrichshafen. - Ten pierwszy mecz nie ma teraz znaczenia. Jeśli chcemy awansować dalej to musimy wygrać. To będzie ostatni mecz i nie mam mowy o żadnym potknięciu. Co prawda jest jeszcze złoty set, ale tego nawet nie bierzemy pod uwagę - mówi Andrzej Kowal, trener wicemistrza Polski.
plusliga.pl: W 25. kolejce PlusLigi Asseco Resovia pokonała AZS Częstochowa 3:0. Trzeba jednak oddać gospodarzom, że zagrali naprawdę bardzo dobre spotkanie. Czy po tym meczu ma pan jakieś zastrzeżenia do gry swoich podopiecznych?
Andrzej Kowal: Nie mam żadnych zastrzeżeń. Oczywiście w każdym meczu zawsze znajdą się elementy, które można poprawić. Siatkówka przecież jest grą błędów. Przyjechaliśmy do Częstochowy wygrać i wygraliśmy. Cieszymy się tym bardziej, że mecz zakończył się wynikiem 3:0. Zwłaszcza, że mamy za sobą jedno ciężkie spotkanie m.in. z VfB Friedrichshafen i czeka nas kolejne. Naprawdę bardzo ważne było, żeby w sobotę troszeczkę dać odpocząć tym podstawowym zawodnikom. Za to więcej szansy na grę dostali ci, którzy w ostatnich meczach byli zmiennikami.
- W sobotę całe spotkanie rozegrał m.in. Lukas Tichaczek, którego ostatnio rzadko oglądamy na parkiecie. Zagrał naprawdę dobry mecz rozkładając równo atak na wszystkich zawodników.
- Prawdą jest to, co pani z resztą zauważyła, że w ostatnich meczach więcej gra Fabian Drzyzga. On jest naszym podstawowym rozgrywającym. Jednak na play offy musimy mieć gotowych dwóch rozgrywających. Lukas Tichaczek, kiedy ma taką okazję dostaje szansę i ją wykorzystuje. Na treningach prezentuje się bardzo dobrze. Nie mam najmniejszych obaw, kiedy zaczyna w szóstce, bo wiem że zagra na bardzo dobrym poziomie. Poza tym z Lukasem zdobyliśmy dwa razy mistrzostwo Polski, więc tym bardziej mam do niego ogromne zaufanie.
- Od kilku sezonów mówi się, że Resovia Rzeszów ma długą ławkę. Ostatnie mecze chyba są dobrym tego potwierdzeniem?
- Wszyscy jesteśmy świadkami z jaką intensywnością rozgrywane są mecze. Jest to ogromne szaleństwo. W tej chwili nie ma już co narzekać, ponieważ nic nie możemy zmienić. Jednak bez tej ławki, o której pani wspomniała byłoby nam naprawdę bardzo ciężko utrzymać ten poziom. Oczywiście mamy lepsze i gorsze mecze. Każdy zespół ma swoje wahania formy i my tutaj nie jesteśmy wyjątkiem. Ale tak jak powiedziałem bez tej szerokiej ławki nie wyobrażam sobie grania przy takiej intensywności i ilości spotkań. Za nami dopiero 2/3 sezonu. Tak naprawdę najważniejsze mecze sezonu dopiero przed nami. Tak na dobrą sprawę dopiero, kiedy zaczną się play offy i zaczniemy rozgrywać mecze system sobota-niedziela, ta ławka będzie miała największe znaczenie.
- Na koniec chciałabym zapytać pana o pierwszy mecz I rundy fazy play off Ligi Mistrzów. Udało się wam pokonać VfB Friedrichshafen 3:2. Z czego wynikał tak słabszy początek w waszym wykonaniu? Pojawiły się głosy, że zawodnikom trochę przeszkadzało oświetlenie. Jednak chyba zgodzi się pan ze mną, że nie można wszystkiego zrzucać na złe oświetlenie?
- Oczywiście, że tak. Myślę, że akurat o kwestię oświetlenia najlepiej byłoby zapytać samych zawodników. Na pewno nie czuli się tam komfortowo. Jednak absolutnie jest to przyczyna słabszego początku. Przede wszystkim popełniliśmy bardzo dużą ilość błędów na zagrywce w pierwszej fazie meczu. Z kolei przeciwnik obronił kilka naszych ataków i wyprowadził skuteczną kontrę. Tym sposobem gospodarze wypracowali sobie przewagę, a my straciliśmy swoją cierpliwość w grze. Byliśmy nerwowi i automatycznie przekładało się to na wynik sportowy. Na szczęście nasz zespół dysponuje naprawdę dobrą zagrywką i w odpowiednim momencie serwis został włączony do gry. Myślę, że to bardzo ważny element, który zadecydował o naszym zwycięstwie.
- Rewanżowe spotkanie zagracie u siebie. Czy z tego powodu będzie to łatwiejsze spotkanie?
- Nie. Myślę, że będzie dużo trudniej. Ten pierwszy mecz nie ma teraz znaczenia. Jeśli chcemy awansować dalej to musimy wygrać, niezależnie czy 3:0, 3:1 czy 3:2. To będzie ostatni mecz i nie mam mowy o żadnym potknięciu. Co prawda jest jeszcze złoty set, ale tego nawet nie bierzemy pod uwagę. Zakładam, że będzie to trudniejszy mecz, niż ten rozegrany tydzień temu w Friedrichshafen.