Andrzej Kowal: teraz wszystko jest w naszych rękach
- Chłopakom należy się bardzo duży szacunek za to, że grali spokojnie, cierpliwie, nawet będąc w trudnej sytuacji, gdy przegrywali 0:1 - powiedział po spotkaniu 29. kolejki PlusLigi z MKS-em Będzien szkoleniowiec Asseco Resovii Rzeszów. Jego siatkarze zwyciężając 3:1 przesunęli się w klasyfikacji z miejsca siódmego na piąte. W ostatnim spotkaniu rundy zasadniczej, w niedzielę 15 marca zmierzą się ze Stocznią Szczecin.
PLUSLIGA.PL: Biorąc pod uwagę sytuację Asseco Resovii Rzeszów po 28. kolejce PlusLigi, powiedzieć, że uciekliście katu spod topora, to nic nie powiedzieć…
ANDRZEJ KOWAL: W pewnym momencie byliśmy w bardzo trudnym położeniu, bo niewiele zależało od nas. Ale taki jest sport i dopóki piłka jest w grze, wszystkie wyniki są sprawą otwartą i nie ma sensu emocjonować się tym, co mogłoby się zdarzyć. Cały czas powtarzam, że trzeba koncentrować się na tym, na co mamy wpływ. Na wyniki innych drużyn nie mamy wpływu i szkoda nawet o tym myśleć. Najważniejsze, żeby cały czas robić swoje.
Przeżył pan kiedykolwiek wcześniej tak nieprzewidywalną końcówkę rundy zasadniczej, jak ta obecna?
ANDRZEJ KOWAL: Może, biorąc pod uwagę szerszą grupę zespołów, wtedy nie było aż tak nerwowo, ale pamięta pani finisz rundy zasadniczej dwa lata temu? Wtedy PGE Skra Bełchatów przegrała awans do finału PlusLigi jednym setem, w ostatnim meczu z BBTS-em Bielsko-Biała. To jest właśnie ta presja, z którą muszą mierzyć się zawodnicy. Przypuszczam, że presja wpłynęła także na postawę Jastrzębskiego Węgla w Szczecinie i Indykpolu AZS Olsztyn w Katowicach. Jeszcze większe emocje będą w ostatniej serii spotkań, w której również wszystko będzie możliwe. My będziemy w trochę lepszej sytuacji niż przed meczem w Będzinie, bo teraz wszystko jest wyłącznie w naszych rękach.
Trener Santilli powiedział mi po spotkaniu w Katowicach, że widział w oczach swoich zawodników panikę. Co pan widział w oczach swoich podopiecznych w pierwszym, dość nerwowym secie potyczki z MKS-em Będzin?
ANDRZEJ KOWAL: Gospodarze bardzo mocno ryzykowali zagrywką i to przyniosło im wymierne efekty w inauguracyjnej partii. Gdyby nie nasze problemy z przyjęciem, bylibyśmy w stanie przechylić na swoją korzyść tę końcówkę graną na przewagi. Chłopakom należy się bardzo duży szacunek za to, że grali spokojnie, cierpliwie, nawet będąc w trudnej sytuacji, gdy przegrywali 0:1. Wiedzieliśmy wtedy, że każdy kolejny stracony set może oznaczać koniec marzeń o play offach i chociaż staraliśmy się wyrzucić to z głów, na pewno siłą rzeczy takie myśli gdzieś tam się pojawiały.
Pana najbardziej chyba cieszy, że zawodnicy pokazali charakter i udźwignęli ciężar tego spotkania, bo z całej czwórki walczącej o premiowane miejsca, to Resovia była w najtrudniejszym położeniu?
ANDRZEJ KOWAL: Na pewno tak, tym bardziej w aktualnej sytuacji kadrowej, przy kontuzjach które nas dotknęły. Tak naprawdę, w tym zespole jest teraz niewielu siatkarzy, którzy w swojej karierze grali pod dużą presją i o wysoką stawkę. Właśnie zdobywają ogromny bagaż doświadczeń i mogą grać tylko lepiej.
W tak ważnym meczu postawił pan na Michała Kędzierskiego, który jest znacznie mniej ograni niż Lukas Tichacek.
ANDRZEJ KOWAL: A kiedy ona ma zdobywać to doświadczenie, jak nie w takich meczach? Jeśli w przyszłości chce grać na wysokim poziomie, walczyć o trofea, to musi radzić sobie w trudnych sytuacjach. Nerwy nigdy nie są dobrym doradcą i trzeba umieć nad nimi panować. Zdobywanie doświadczenia w ten sposób, to ogromna nauka, a zarazem ciąg pewnego procesu. Dostał szansę wiedząc jednak, że w odwodzie jest doświadczony Tichacek, który zresztą pojawił się na boisku i poprawił jakość gry, przede wszystkim dokładność wystawy.
- Michał jest bardzo spokojnym chłopakiem, nie pokazuje swoich emocji. Na pewno sytuacja nie jest dla niego łatwa, ale myślę, że sobie radzi. W niedzielę nie spisał się źle. Bardzo fajnie grał pierwszym tempem, powiedziałbym nawet, że wyglądało to świetnie. Ma bardzo dobry blok, fajnie prezentuje się w obronie. Brakuje mu doświadczenia, ale będzie je zdobywał przez ciągłą grę. A jeśli posadzę go na ławce, to tego doświadczenia gromadził nie będzie.
Ważną postacią w pana drużynie jest Marcin Możdżonek i widać było, że po jego kontuzji w szeregi zespołu wkradło się trochę niepewności.
ANDRZEJ KOWAL: Kontuzja Marcina to największa strata dla Asseco Resovii. Ktoś, kto jest w środku zespołu wie ile straciliśmy. Osoby spoza zespołu nawet nie zdają sobie sprawy jaką wartość dla nas wszystkich ma jego charyzma, pozytywne nastawienie, a przede wszystkim to, co wykonuje na boisku - dobry serwis, świetny blok, wyblok. Szczególnie te dwa ostatnie elementy w jego wykonaniu robiły ogromną różnicę i tutaj bardzo dużo straciliśmy. Te dwa, trzy punkty więcej były nie do przecenienia.
W spotkaniu zamykającym główny sezon zmierzycie się przed własną publicznością ze Stocznią Szczecin. Jak pan wspomniał, będzie znacznie spokojniej niż w Będzinie, ale ostrożność trzeba zachować?
ANDRZEJ KOWAL: Oczywiście! Szczecin przyjedzie powalczyć, tym bardziej, że oni nie mają już nic do stracenia, mogą tylko pokazać się z jak najlepszej strony i zapewne zagrają na pełnym luzie. Dla nas będzie to kolejne wyzwanie i kolejna trudna przeprawa, ale jeśli chcemy znaleźć się w play offach, musimy być gotowi na batalię, nawet na tę najtrudniejszą, musimy wykorzystać szansę, którą wywalczyliśmy sobie w Będzinie.