Andrzej Kowal: wykorzystać szansę
Andrzej Kowal po raz drugi w swojej krótkiej przygodzie trenerskiej został szkoleniowcem Assseco Resovii. Raz już w sezonie 2007/2008 objął zespół w trakcie rozgrywek, ale jak sam podkreśla, odpowiedzialność za drużynę teraz będzie taka sama jak wówczas.
- To nie jest tak, że jak dostaje się zespół po kimś, to nie ma odpowiedzialności - mówi trener Asseco Resovii, Andrzej Kowal. - Ljubo też w pierwszym sezonie pracy w Rzeszowie nie budował zespołu, ale na jego barkach była odpowiedzialność. Teraz na pewno jest mi teoretycznie łatwiej, bo sam wpływam na skład, ale z drugiej strony, później ta odpowiedzialność jest przez to jeszcze większa. Obecnie wszystko jest na mojej głowie aby dobrać taki skład i współpracowników, którzy dadzą z siebie wszystko i na których będę mógł liczyć przede wszystkim w trudnych momentach.
PlusLiga: - Podczas konferencji prasowej na której odbyła się oficjalna nominacja na pierwszego trenera nie miał pan zbyt szczęśliwej miny...
Andrzej Kowal: - Po prostu dostałem określone zadanie do wykonania i trzeba teraz zrobić wszystko, żeby je zrealizować. Jest duża odpowiedzialność, ale człowiek właśnie po to się uczył tyle lat w tym kierunku żeby teraz zajść jeszcze wyżej. Dostałem szansę, ludzie mi zaufali i teraz wszystko w moich rękach. Postaram się to wykorzystać.
- Nie obawia się pan, że po niepowodzeniach w specyficznym środowisku rzeszowskim, całym złem i główną przyczyną porażek będzie Andrzej Kowal, tak jak miało to miejsce z Ljubo Travicą?
- Dużo na ten temat rozmawialiśmy z Ljubo zgodnie stwierdzając, że trzeba się z tego wyłączyć. Jestem przekonany, że gdyby zapytać o opinię 10 kibiców, to może jeden byłby zadowolony, że trenerem jest Kowal, a pozostali wymieniliby kandydatury dziewięciu innych trenerów. To jest normalne i z tym trzeba żyć. Trenera zawsze bronią wyniki i za to się go rozlicza. Jesteś zawsze tak dobry, jak twój ostatni mecz, a jak go przegrasz powiedzą, że jesteś słaby. Ludzie sukcesy pamiętają bardzo krótko, a porażki rozpamiętuje się bardzo długo. Mi to w żaden sposób nie ciąży. Jeżeli już będzie trudna sytuacja i zdarzą się porażki, absolutnie nie mam zamiaru tego rozpamiętywać. Jestem optymistycznie nastawionym człowiekiem i bardzo chce się skupić na pozytywach. Jeżeli coś dobrze wykonujemy, to pielęgnujmy to, a na błędy na pewno trzeba też zwracać uwagę. W pracy dam z siebie wszystko, ale mam też rodzinę i chcę normalnie żyć. Absolutnie nie mam zamiaru tego wszystkiego przenosić na łono rodzinne. Człowiek chcąc mieć spokojną głowę musi mieć chwilę odpoczynku, relaksu. Nie można żyć cały czas siatkówką. Tak samo jak zawodnicy nie są w stanie grać przez 12 miesięcy. Oni też muszą mieć przerwę, odpoczynek i czas na zresetowanie głowy.
- Czyli nie denerwują pana opinie jakie już się pojawiły wśród kibiców, że Andrzej Kowal nie jest najlepszą osobą na stanowisko trenera Asseco Resovii?
- Absolutnie, mnie to nawet bardziej motywuje. Oczywiście wiem, że nikt mi tego bezpośrednio nie powie, a to co się wypisuje na forach internetowych mnie nie interesuje. Czytanie tego byłoby największą głupotą. Mam jednak nadzieję, że kibice będą mnie oceniać po sezonie. Teraz każdy może mieć swoich faworytów, tym bardziej w takim klubie, którego stać na każdego szkoleniowca na świecie.
- Co roku powtarzany jest slogan, że aby osiągać największe sukcesy potrzebna jest stabilizacja i cierpliwość, małe kosmetyczne zmiany w kadrze, a tym czasem z każdym kolejnym sezonem jest ich sporo. Czy w zespole znów zanosi się na duże wietrzenie składu?
- Nie chcę się na razie wypowiadać na ten temat, bo to byłoby nie fair wobec zawodników. Najpierw chciałbym porozmawiać o tym z nimi. Trzeba się uzbroić w cierpliwość i jeszcze poczekać. Na pewno prawdą jest, że siatkówka nie lubi takich częstych zmian i dużych rotacji w składzie. Z nowymi Zawodniami trudno jest za każdym razem wypracować pewne schematy gry i powtarzalność. Z drugiej jednak strony, jak mam współpracować z ludźmi, to muszą to być osoby, na których mogę liczyć w stu procentach. Asseco Resovia jest klubem z dużymi aspiracjami i możliwościami, a jeśli takie rzeczywiście będą, to będziemy się starać o odpowiednio dobrych zawodników. Jeżeli stwierdzimy, że ci, którzy już są zabezpieczą pewien poziom sportowy, wewnętrzną motywację oraz chęć współpracy, to zaakceptujemy taką opcje. Mi bardzo zależy na reakcji zawodnika w trudnym momencie. Nie wtedy kiedy się wygrywa, bo wówczas jest zawsze łatwo, miło i sympatycznie, ale wtedy gdy się przegrywa, bo wówczas często zdarza się, że zawodnik zaczyna myśleć indywidualnie a nie zespołowo. Myślę, że w klubie są możliwości żeby takich pozytywnych graczy poszukać, a co z tego wyjdzie, zobaczymy już wkrótce.