Andrzej Warych: rozgrywki pucharowe są niedoceniane
- Moim cichym faworytem Enea Cup Finału Pucharu Polski jest ZAKSA, która prezentuje ostatnią bardzo wysoką formę. Podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha grają pewnie, z charakterem, ale też z głową. Jednak jeśli wbrew temu, co ostatnio mówił Grzegorz Szymański a propos kłopotów gry na własnej hali, Delecta przełamie tę słabość i wystąpi w finale… Wówczas dawałbym bydgoszczanom duże szanse na ich pierwszy w historii triumf w tej imprezie - mówi przed rozpoczęciem Final Four Pucharu Polski kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Piłki Siatkowej Andrzej Warych.
PlusLiga: Co Pan myśli o parach półfinałowych tegorocznego Pucharu Polski, są one dla Pana zaskoczeniem?
Andrzej Warych: Nie stwierdzę nic nowego, jak powiem, że zaskoczeniem jest brak zeszłorocznego triumfatora i mistrza Polski – Skry Bełchatów. Jednak drużyny, które awansowały do Final Four w pełni sobie na to zasłużyły. Wszystkie cztery zespoły prezentują wysoki poziom i na pewno walka o Puchar będzie bardzo wyrównana, a przede wszystkim ciekawa. Duże znaczenie w tych rozgrywkach będzie miała dyspozycja dnia oraz tzw. mądrość taktyczna.
- Delecta kontra Resovia oraz Jastrzębie versus ZAKSA – to pary półfinałowe. W finale zagrają według Pana…?
- Delecta i ZAKSA. Jeśli chodzi o Resovię, to w moim odczuciu widać w tej drużynie lekki spadek dyspozycji. Przez dłuższy czas rzeszowianie byli na fali wznoszącej, ale ostatnio nie do końca potrafili to wykorzystać i mam wrażenie, że coś z nich „uleciało”. Poza tym, z punktu widzenia kibica – dobrze by było, gdyby to Delecta znalazła się w finale. Biorąc pod uwagę aktualne warunki pogodowe, jest obawa, że kibice z dalszych części Polski nie zawitają do Łuczniczki. Gdyby bydgoszczanie wygrali półfinał, w niedzielę mielibyśmy pewność, że trybuny będą wypełnione. Jeśli chodzi o drugą parę półfinałową - Jastrzębie to dobra drużyna, ale myślę, że będąca w świetnej dyspozycji ZAKSA wyjdzie zwycięsko z tej rywalizacji. Kędzierzynianie prezentują ostatnią bardzo wysoką formę, grają pewnie, z charakterem, a przede wszystkim z głową.
- Czy tak jak podczas zeszłorocznego finału Pucharu Polski, w tym również będzie możliwość sprawdzenia kontrowersyjnej akcji na powtórce wideo?
- Tak. Myślę, że jest to dobra idea na przyszłość, która zostanie wprowadzona w życie na dłuższą metę, także w rozgrywkach międzynarodowych. Nie jest to jednak taka łatwa sprawa, bo nie każdy mecz jest transmitowany przez telewizję, a rejestracja tych zapisów wymaga specjalnego oprzyrządowania. Uważam jednak, że trzeba w tym kierunku iść. Na pewno ułatwi to pracę arbitrom, zminimalizuje kłótnie zawodników z sędziami itp. Doskonałym przykładem tego, że taki system się sprawdził jest choćby tenis.
- Jak według Pana zawodnicy traktują rozgrywki o Puchar Polski – czy są one dla nich prestiżowe?
- Ranga Pucharu Polski jest moim zdaniem niedoceniana. Rozgrywki ligowe i zdobycie tytułu mistrza Polski jest dla zawodników celem numer jeden i właśnie na tym kluby się skupiają. Z drugiej jednak strony dzięki triumfowi w Pucharze Polski można automatycznie zakwalifikować się do udziału w europejskich pucharach, są też specjalne nagrody dla zwycięskiej drużyny, wyróżnienia indywidualne - jest więc o co walczyć. Puchary we wszystkich dyscyplinach mają jednak to do siebie, że nie są tak popularne i prestiżowe jak mistrzostwa Polski. Wyjątek stanowi może Puchar Anglii w piłce nożnej. U nas w siatkówce rozgrywki pucharowe póki co traktuje się raczej jako sposób sprawdzenia formy, treningu, dania możliwości zaprezentowania się rezerwowym zawodnikom.
- A jak wyglądały te zawody kiedyś - kilkadziesiąt lat wstecz?
- Kiedyś Puchar Polski nie był turniejem stałym, cyklicznym (zawody odbywają się co roku od 1980 r. – przyp. red.), więc podchodziło się do niego zupełnie inaczej. Jeszcze za moich czasów – czy to jak sam grałem czy potem jak byłem trenerem –Puchar był dodatkowym szukaniem jakichś rozgrywek. Nie było jeszcze takiego zawodowstwa jak teraz, nie grało się tylu spotkań, zawodnicy nie byli do dyspozycji przez 10 miesięcy. Były to zupełnie inne czasy, zawodnicy musieli pracować, nie poświęcali się całkowicie siatkówce, więc ta gra wyglądała po prostu inaczej.
- Skąd wzięła się w ogóle idea organizacji Pucharu Polski?
- Myślę, że wzorowaliśmy się na piłce nożnej, która ma chyba najdłuższe tradycje pucharowe. A skoro miała piłka nożna, to dlaczego nie mogła mieć siatkówka?
- Jakiś mecz pucharowy zapadł Panu szczególnie w pamięci?
- Było ich tyle, że trudno zapamiętać jeden jedyny. Na pewno każdy miał swoją historię, ale zazwyczaj bywa tak, że w pucharach są okresy dominacji jakiejś drużyny. Tak było w przypadku drużyn warszawskich w latach pięćdziesiątych, AZS-u Olsztyn w ’70 oraz na początku ’90 czy też Mostostalu i Skry już w XXI wieku. Często jeden potentat jest wielkim faworytem imprezy i rzadko zdarzają się niespodzianki. W tegorocznej edycji Pucharu Polski już coś się działo - Skra została wyeliminowana przez Resovię, Częstochowa przez zespół II-ligowy z Bedzina. Było więc ciekawie i mam nadzieję, że takie będą też rozgrywki Final Four.