Andrzej Wrona: jak najdłużej zostać w Zielonej Górze
W czwartek siatkarze PGE Skry Bełchatów zagrają w ćwierćfinale Enea Cup 2014 Finału Pucharu Polski. W tej fazie rywalizacji zmierzą się z Effectorem Kielce, z którym w ostatniej kolejce PlusLigi przegrali w tie-breaku. Jak zapewnia środkowy wielokrotnych mistrzów Polski, Andrzej Wrona, mecze to zupełnie inna historia.
pluslilga.pl: Jak podsumuje Pan pierwsze dwa mecze play-off z AZS Politechniką Warszawską?
Andrzej Wrona: Cieszymy się, że udało nam się zrealizować 2/3 planu na tę fazę play-off, ale przyznam, że nie było łatwo. Równie dobrze mogliśmy rozegrać dłuższe mecze, szczególnie ten niedzielny. Gdyby pierwszy set potoczyłby się inaczej (PGE Skra Bełchatów wygrała na przewag 26:24 – przyp.red.), to wszystko mogłoby się jeszcze zdarzyć. Na szczęście mamy w drużynie Mariusza Wlazłego, którzy bierze na siebie odpowiedzialność końcówce. W niedzielę szalał w polu zagrywki. Wtedy gra się łatwiej i cała drużyna czuje się dużo pewniej. Mariusz dał na sygnał do walki i trochę obudziliśmy się, bo po pierwszym secie, już do końca spotkania, kontrolowaliśmy grę. W sobotę zaczęliśmy trochę nerwowo, byliśmy za mało skoncentrowani. Podeszliśmy do tego spotkania za bardzo na ludzie. Wtedy Politechnika szybko nam pokazała, że jeżeli nie zagramy na 100%, to możemy dostać „bęcki”. Powiedzieliśmy sobie w szatni parę słów i potem nasza gra wyglądała dużo lepiej. Dlatego cieszymy się ze zwycięstwa i na kolejny mecz play-off pojedziemy do Warszawy po to, aby tę rywalizację zakończyć w trzech meczach.
- Co było najtrudniejsze w tym dwumeczu?
- Moim zdaniem najtrudniejsze dla nas było to, abyśmy przestali myśleć o Pucharze CEV, który niedawno się dla nas zakończył, a jeszcze nie zaczęli myśleć o Pucharze Polski, który jest za chwilę, ale skoncentrowali się na tych meczach, które są tu i teraz. W końcu udało nam się to osiągnąć i nasza gra wyglądała dużo lepiej.
- Wiele spotkań przed wami, wiele przed wami. Jak wytrzymujecie takie natężenie gry?
- Po meczach Pucharu CEV trochę mocniej popracowaliśmy na siłowni, przygotowując się już pod Puchar Polski. Może też dlatego byliśmy trochę śnięci w spotkaniach z Politechniką i dłużej przychodziło nam wchodzenie w mecz. Teraz naszym głównym celem jest to, aby w tym tygodniu zagrać trzy mecze. Mam nadzieję, że tak będzie i że w Zielonej Górze zostaniemy jak najdłużej. Nigdy tam nie byłem, ale mam nadzieję, że posiedzę tam jak najdłużej.
- W ćwierćfinale zagracie z Effectorem Kielce, z którym w ostatniej kolejce przegraliście 2:3. Czy jutro rozstrzygniecie rywalizację w krótkich trzech setach?
- Nie ma znaczenia, czy ten mecz będzie długi czy krótki. Ważne, abyśmy zdobyli ten ostatni punkt. Natomiast nasz ostatni mecz z Kielcami był dla nas o nic, a dla nich o wszystko, dlatego trochę inaczej to wyglądało. Miguel dał paru zawodnikom odpocząć, którzy wiele grali w tym sezonie. Poza tym Mariusz było chory, także też go w ogóle nie było. Ja miałem jeszcze problemy z kostką po meczach w Pucharze CEV. Daniel Pliński jest wyłączony z gry, także stąd te zmiany. Walczyliśmy. Mamy wyrównany skład, więc dobrze, że zawodnicy, którzy normalnie nie łapią się do składu lub grają w Młodej Lidze, jak Łukasz Pietrzak, mieli szansę zagrać w pełnym wymiarze. Myślę, że to tylko zaprocentuje w przyszłości. Może będą takie mecze, w których będą musieli wejść i pomóc drużynie.
- Które z meczów są dla siatkarza trudniejsze: takie o wysoką stawkę, czy takie, których wynik już na nic nie wpłynie?
- Myślę, że trenuje się po to, aby grać mecze o najwyższą stawkę. Chyba wszyscy lubimy grać takie mecze, których stawka jest duża, ponieważ wtedy adrenalina jest wysoka. Sądzę, że było widać po nas w tych meczach z Gubernią, że o to chodzi w sporcie, żeby grać takie mecze. Ta adrenalina i chęć zwycięstwa z nasz aż kipiała. Dlatego ciężko się gra mecze, gdzie tak naprawdę nic się nie zmieni, sport jest sportem i zawsze się gra, żeby wgrać, ale jak się przegra, to nic się nie stanie