Andrzej Wrona: taki tie-break rekompensuje wszystko
W sobotę Polacy pokonali Iran, ale w przeciwieństwie do piątkowego spotkania do wygranej potrzebowali pięciu setów (22:25, 25:22, 25:16, 22:25, 15:6). Od trzeciej partii w wyjściowym składzie zagrał Andrzej Wrona, który zakończył mecz z 67% skutecznością w ataku i na swoim koncie zanotował dwa skuteczne bloki.
PlusLiga: Po dość pewnej wygranej w trzeciej partii, pojawiły się problemy w kolejnym. Czy spodziewaliście się takiego obrotu sprawy?
ANDRZEJ WRONA: Zaczęliśmy ten mecz bardzo dobrze, więc trener nie musiał nic korygować. Poszliśmy za ciosem. Szkoda, że nie udało się wygrać końcówki czwartego seta, bo mogliśmy dowieźć tę przewagę do końca, ale myślę, że w taki tie-break rekompensuje wszystko kibicom i nam.
Jak porównałbyś te dwa częstochowskie spotkania z Irańczykami?
ANDRZEJ WRONA: Sobotni mecz był zupełnie inny niż piątkowy, ponieważ zaczęliśmy od przegranego seta, a nie od zwycięstwa, więc nie ma co porównywać tych dwóch spotkań. To były dwa zupełnie inne mecze. Jest takie niepisane prawo, że kiedy mamy przed sobą wolne od trenera, to zawsze gramy pięć setów. Tak samo było z Rosjanami w Gdańsku - mieliśmy mieć wolne i drugiego dnia graliśmy tie-break. Jak tylko usłyszycie, że po jakimś meczu mamy mieć wolne, to możecie obstawiać, że to spotkanie będzie długie.
W trakcie meczu dostałeś od trenera szansę gry. Czy Antiga prosił cię o zwrócenie uwagi na coś konkretnego?
ANDRZEJ WRONA: Tak naprawdę Stefan Antiga przypomniał mi to, co mówiliśmy na odprawie przedmeczowej. Wiele wskazówek nie było. Ja zawsze staram się wnieść trochę pozytywnej energii i dołożyć cegiełkę od siebie. W sobotę się udało. Cieszę się, ze zwycięstwa.
W czwartej partii pojawiło się wiele kontrowersji i kłótni pod siatką. Trener Kovać mocno kwestionował decyzje sędziowskie. Czy to was nie wybiło z rytmu?
ANDRZEJ WRONA: Myślę, że Michał widział, że nasza gra siada, więc to był też impuls dla nas do walki. Trzeba pokazać przeciwnikom, że nie mogą sobie pozwalać z nami na takie gesty i tylko ich przywołaliśmy do porządku. Sędzia uspokoił sytuacje, a my w tie-breaku udowodniliśmy, kto w sobotę był lepszy. Sytuację z trenerem Kovaćem sędziowie potraktowali bardzo pobłażliwie. Nie może tak być, by trener stoi nad ekranem z challengem i nad arbitrem decydującym o tym, co jest na monitorze. Sądzę, że powinni szybciej zareagować.
Przed wami spotkania z Amerykanami, którzy dotychczas, tak jak wy, mają komplet zwycięstw. Jakich meczów możemy się zatem spodziewać?
ANDRZEJ WRONA: Myślę, że w tych czterech meczach pokazaliśmy, że walczymy i nie odpuszczamy. Tak samo będzie w Chicago. A czy to nam pozwoli wywieźć stamtąd pięć, szczęść czy cztery punkty, to zobaczymy. Chcemy wygrać. Na pewno będą to ciekawe spotkania, ponieważ oni też wygrali wszystkie swoje dotychczasowe spotkania i ktoś w końcu przegra. Wierzę, że nie będziemy to my.
Wyjeżdżacie teraz w trzytygodniową podróż. Co w takich wyjazdach jest najtrudniejsze?
ANDRZEJ WRONA: W tych wyjazdach najtrudniejsza jest sama podróż, bo jeździmy z kolanami pod brodą i to nie jest zbyt wygodne, ale to tylko 10 czy 12 godzin, ale potem mamy chwilę, aby odpocząć. Mecze gramy dopiero piątek - sobota, a wylatujemy we wtorek. Spokojnie zdążymy rozprostować nogi.