Artur Ratajczak: Posiadamy skład, który ma potencjał!
Siatkarze MKS-u Będzin dobre występy przeplatają słabszymi, można odnieść wrażenie, że potencjał zespołu jest znacznie większy, niż zajmowana pozycja w tabeli PlusLigi. Po zeszłorocznym, udanym sezonie, który będzinianie zakończyli na jedenastej pozycji, apetyty były jednak większe. - Na pewno czujemy niedosyt! - uważa Artur Ratajczak, kapitan zespołu i jego dobry duch...
Właśnie z pozycji kapitana, jak oceniasz pierwszą część sezonu w wykonaniu MKS-u?
Artur Ratajczak: To była szarpana runda, były wzloty i upadki. Przede wszystkim czujemy niedosyt, mamy głód dobrej gry i większej ilości punktów. Cieszymy się, że 2017 rok zakończyliśmy mocnym akcentem, jakim była z pewnością wygrana za trzy punkty z Indykpolem. Mam nadzieję, że nowy rok rozpoczniemy również mocnym akcentem i wrócimy na dobre tory. Posiadamy skład, który ma potencjał i teraz trzeba ten potencjał wykorzystać na boisku.
Co do tego nie ma żadnego sporu, potencjał sportowy MKS-u wskazuje na to, że zespół powinien zajmować wyższą pozycję, niż trzynasta… Jak go w pełni wykorzystać?
Każdy chce być jak najwyżej w tabeli i my również. Wiemy doskonale, gdzie mieliśmy wpadki i zrobimy wszystko, by w przyszłości ich uniknąć. Sezon trwa dalej, takim meczem jak ten z Olsztynem udowodniliśmy sobie i kibicom, że potrafimy grać w siatkówkę. Przede wszystkim, musimy grać równo i zespołowo. Wtedy efekty będą jeszcze lepsze.
Niedawne spotkanie z Indykpolem pokazało, że MKS Będzin może zagrozić najlepszym. Tak jak to było w poprzednim sezonie PlusLigi.
Zgadzam się, potrafimy grać w siatkówkę i tego nikt nie kwestionuje. Cały czas powtarzam, że musi być to gra równa. Nie patrzymy na to, kto jest po drugiej stronie siatki. Oczywiście, każdego rywala szanujemy, do każdego podchodzimy jak do mistrza Polski. Najważniejsze jednak jest to, żeby grać zespołowo i czerpać radość z gry. Wówczas o końcowy wynik naszego zespołu jestem spokojny.
Być może ten sezon potoczyłby się inaczej, a wasza pozycja w tabeli byłaby znacznie lepsza, gdyby nie zaskakująca porażka w Kielcach. To był dla was zimny prysznic?
Porażki są wliczone w sport, ta na pewno boli, ale nie zamierzam się nad nią rozczulać tylko jak powiedziałem wcześniej, wyciągnąć wnioski i zamiast zbędnych słów zainkasować punkty w drugiej rundzie. Zresztą nie tylko ten mecz nie poszedł po naszej myśli. Sezon jest długi. Wiele osób postawiło na nas krzyżyk, ja wierzę w ten zespół i w to, że jeszcze nie raz stworzymy powody do zadowolenia dla naszych kibiców, bo naprawdę jest dla kogo. Przy okazji chciałbym podziękować za niespodziankę zorganizowaną po meczu z Olsztynem przed halą w Sosnowcu.
Na co tak naprawdę stać zespół z Będzina? Co chcecie osiągnąć w tym sezonie?
O celach i konkretnych miejscach nie będę się wypowiadał. Mamy się skupić na każdym punkcie, secie i meczu. To dla nas najważniejsze, a wynik końcowy przyjdzie sam. Nie zamierzam składać żadnych deklaracji, boisko to wszystko zweryfikuje.
Kapitana MKS-u nie widzimy ostatnio na parkiecie, ale powstałą lukę na środku siatki wypełnia Mateusz Kowalski. W meczu z Olsztynem pański zmiennik miał 100% skuteczności w ataku.
Mateusza trzeba pochwalić, on cały czas dobrze pracuje. Wyszedł na Olsztyn w podstawowej "szóstce" i jego gra bardzo dobrze wyglądała. Statystyki są dla ludzi, którzy umieją je czytać. W poprzednim naszym meczu w Rzeszowie Mateusz nie miał 100% skuteczności, a moim zdaniem również za tamten mecz należy mu się pochwała.
Nie mówisz nic o sobie, kiedy wrócisz do gry po urazie palca?
Jeszcze przed wyjazdem do Rzeszowa, podczas jednego z treningów po uderzeniu piłki palec został złamany. Jest unieruchomiony, więc nie mogę normalnie trenować i grać. Czekam teraz na decyzję lekarza w sprawie terminu mojego powrotu do gry. W najbliższym czasie będę miał prześwietlenie palca i wówczas dowiem się więcej konkretów. Bardzo chcę wrócić do gry, by pomóc kolegom. Na razie, staram się pomagać z boku, bez jednej ręki… Jestem bardzo głodny gry, pewnych rzeczy niestety nie zmienimy i trzeba je przyjąć z pokorą.