Artur Ratajczak: ZAKSA ma duże szanse wygrać Puchar Polski
LOTOS Trefl Gdańsk przegrał 0:3 z ZAKSĄ Kędzierzynem-Koźle i zakończył swój udział w Pucharze Polski. - Nasza zagrywka w pewnym momencie przestała działać i to był nasz największy problem - ocenił Artur Ratajczak, środkowy gdańskiej drużyny.
PLUSLIGA.PL: Przez pierwszy set graliście jak równy z równym. W kolejnym mniej punktowaliście blokiem i coraz gorzej przyjmowaliście. Myśli pan, że była to konsekwencja świetnej dyspozycji Benjamina Toniuttiego, który świetnie rozgrywał?
ARTUR RATAJCZAK: Benjamin Toniutti to światowej klasy rozgrywający. Mieliśmy założenie, żeby zagrywać mocno, ale w pewnym momencie ten element przestał działać. ZAKSA dokładnie przyjmowała i dzięki temu mogła wyprowadzać skuteczne akcje. Siatkówka to szybka gra. Jeśli nie ma się żadnej linii oporu w postaci zagrywki, czy innego elementu, to ciężko jest wygrać z taką klasową drużyną jaką jest ZAKSA. Dlatego myślę, że należałoby najpierw skupić na elemencie zagrywki, a dopiero później na bloku. Gdybyśmy odrzucilibyśmy ich od siatki łatwiej byłoby nam popracować blokiem.
Wasza nieskuteczna zagrywka dała ZAKSIE szansę na bardzo dobre przyjęcie. Myśli pan, że to był największy atut waszego rywala?
ARTUR RATAJCZAK: Tak. Nie patrzyłem wprawdzie na statystyki, ile kędzierzynianie dokładnie mieli obron, ale na pewno było ich wiele. Każda kontra buduje zespół, a ZAKSA podbijała dzisiaj mnóstwo piłek. Nam nie pozostaje nic innego jak wrócić do Gdańska i ciężko pracować przed kolejnymi meczami.
Co stało się z waszą grą w trzecim secie? W pewnym momencie przegrywaliście 10:19.
ARTUR RATAJCZAK: Ciężko powiedzieć. Wszystko zaczęło się od zagrywki. Nie robiliśmy żadnej krzywdy rywalom swoim serwisem przez co, dużo trudniej było nam konkurować na siatce z graczami ZAKSY. Mając dokładnie dograną piłkę do siatki mogli bez problemu atakować w każdą strefę. W szeregach zespołu z Kędzierzyna-Koźla jest wielu światowej klasy zawodników.
Jak pan myśli, kto w tym roku sięgnie po Puchar Polski?
ARTUR RATAJCZAK: Nie chciałbym być tutaj jakimś prorokiem, ale myślę, że ZAKSA ma olbrzymie szanse na zdobycie tego trofeum. Przez cały czas preznetują bardzo wysoki poziom sportowy. Jednak siatkówka to nieobliczalny sport, wszystko może się zdarzyć. Ja przede wszystkim życzę kibicom dobrego widowiska. Niech po prostu wygra lepszy.
Za kilka dni wracacie na ligowe parkiety. Waszym przeciwnikiem będzie AZS Częstochowa. To chyba dobry rywal na ponowne wdrożenie się do rozgrywek PlusLigi i przygotowanie do zmagań Ligi Mistrzów?
ARTUR RATAJCZAK: Trzeba skupić się na każdym zespole, bo tutaj nie ważne, czy gra się z teoretycznie najsilniejszym zespołem, czy nieco słabszym. Naprawdę każdy może wygrywać i chwila dekoncentracji może kosztować nas punkty. Zagraliśmy już tyle tie-breaków, że nie chcemy sobie pozwolić na kolejny. Na pewno trzeba będzie wyjść na boisko w stu procentach skoncentrowanym.
Waszym przeciwnikiem w Lidze Mistrzów będzie Zenit Kazań, który może też zagrać z PGE Skrą Bełchatów w kolejnej rundzie europejskich rozgrywek. Losowanie nie było dla nas łaskawe.
ARTUR RATAJCZAK: Nie jest ono szczęśliwe, tak jak pani zauważyła. Trzeba jednak wyjść i grać. Wiadomo, że w Zenicie gra pół reprezentacji Rosji i jest to bardzo trudny rywal, ale to jest sport. Możemy trafić na ich słabszy dzień albo my będziemy mieli przysłowiowy „dzień konia”. Trudno przewidzieć jak potoczy się to spotkanie. Na pewno będziemy walczyli i zostawimy serce na boisku. Wierzę, że jesteśmy w stanie stworzyć dobre widowisko. Nie wyjdziemy na mecz z myślą, że przyjechał Zenit i nie mamy żadnych szans. Na pewno wyjdziemy skoncentrowani i będziemy chcieli im urwać każdy punkt, który będzie się dało.