Asseco Resovia blisko finału
Asseco Resovia Rzeszów pokonała ZAKSE Kędzierzyn-Koźle 3:2 (25:23, 27:29, 23:25, 25:15, 15:13) w trzecim meczu półfinału play off PlusLigi. MVP spotkania Gyorgy Grozer. W serii do trzech zwycięstw Asseco Resovia prowadzi 2-1.
Spotkanie w Rzeszowie było niezwykle emocjonującym widowiskiem, którego losy rozstrzygnęły się dopiero w tie-breaku. - Był to dla naszej drużyny najtrudniejszy mecz w tym sezonie. Jedna piłka mogła o wszystkim decydować, w jedną lub drugą stronę. W środę musimy być jeszcze bardziej zdeterminowani, żeby zagrać lepiej, choć w meczu o taka stawkę to ważniejsze od ładnej gry jest zwycięstwo - mówił zadowolony szkoleniowiec Asseco Resovii, Andrzej Kowal. W nieco gorszym nastroju był natomiast trener ZAKSY, Krzysztof Stelmach. - Rywale zagrali świetny mecz. My byliśmy blisko ale w kluczowych momentach popełnialiśmy błędy. Emocji było sporo ale to był tez mecz naszych błędów technicznych, przede wszystkim na siatce, a oprócz tego Grozer był nie do zatrzymania. Przyjechaliśmy tutaj, aby walczyć i wyjechać z przynajmniej jednym zwycięstwem i zrobimy wszystko, żeby się podnieść - zapowiada trener ZAKSY.
Inauguracyjna partia, w której oba zespoły zagrały na wysokim procencie skuteczności ataku (ponad 60 proc.) niemal od samego początku toczyła się pod dyktando gospodarzy. ZAKSA cały czas próbowała niwelować straty i w końcówce niemal by się to jej udało. Resoviacy prowadzili 24:21 i zamiast postawić przysłowiowa kropkę nad i, oddali inicjatywę rywalom, którzy dobyli dwa punkty. W kolejnej akcji z zagrywki spudłował Ruciak i nadkomplet publiczności w hali na Podpromiu odetchną z ulgą.
Jeszcze więcej emocji było w secie II. Początkowo przeważali gospodarze ale jeden z challenge wyraźnie wybił ich w rytmu. - Takie są już nasze potyczki z Kędzierzynem - mówi Georg Grozer i dodaje. - Nie brakuje w nich dramaturgii, wymiany zdać pod siatką i spornych decyzji sędziowskich. Żadna z drużyn nie chce odpuścić nawet jednej piłki i stąd tak wiele razy mamy przerwy w grze na challenge. Tych nerwowych sytuacji było za dużo zwłaszcza z naszej strony w meczu w Kędzierzynie i powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski. Nie możemy dawać się sprowokować naszym rywalom. Powinniśmy zachować więcej spokoju. Ważne jest, żebyśmy potrafili zachować chłodną głową w takich sytuacjach i skupienie na grze, bo praktycznie każda dyskusja pod siatką i przerwa w grze wybija nas z rytmu - opisywał atakujący Asseco Resovii. Jego zespół w połowie seta właśnie po jednej z ww. sytuacji bardzo szybko roztrwonił przewagę. W końcówce gospodarze głównie za sprawą Grozera odrobili straty i wyszli na prowadzenie 24:22, ale mimo czterech setboli nie potrafili zwycięsko zakończyć tej części meczu (gospodarze w II partii oddali rywalom po własnych błędach aż 11 pkt). To co się nie udało resoviakom siatkarze z Kędzierzyna-Koźla zakończyli przy pierwszej okazji. W szeregach gości świetnie spisywał się tan, którego w Rzeszowie obawiano się najmniej - Sergiej Kapelus. Ukraiński przyjmujący po dwóch setach miał na koncie 12 pkt przy 92 procentowej skuteczności ataku. Swoje też zrobiło wejście w końcówce seta na zagrywkę Dominika Witczaka i Guillaume Samicy. Kędzierzynianie po wygranym w takich okolicznościach secie w kolejnym poszli za ciosem, natomiast z resoviaków jakby przez chwilę uszło powietrze (ZAKSA utrzymywała bezpieczny 4-5 pkt dystans). Dopiero w końcówce niezmordowany Grozer (przez III sety wykonał niemal dwa razy więcej ataków niż cały zespół) poderwał zespół do walki i na tablicy wyników pojawił się remis 23:23. Ostatnie słowo należało już do ekipy z Kędzierzyna i Kapelusa.
Resoviacy nie zrażeni takim obrotem sprawy doprowadzili do tie-breaka. W nim od samego początku kluczowymi postaciami byli Paul Lotman i Georg Grozer. Niemiecki atakujący nie tylko raził potężną zagrywką i atakiem, ale też blokiem. Resoviacy przy ogłuszającym dopingu nadkompletu publiczności objęli prowadzenie 11:9 nie oddali go już do końca. - To już końcówka sezonu i najważniejsze spotkania w lidze, w których potrzebujemy dodatkowych sił i wsparcia ze strony naszych fanów, którzy zresztą jak zwykle nas nie zawodzą - kończy atakujący Asseco Resovii.