Asseco Resovia goni ZAKSĘ
Po trzech z rzędu porażkach resoviacy w sobotę zmierzają zainkasować komplet punktów w pojedynku z wiceliderem z Kędzierzyna-Koźla. Dla obu drużyn będzie to niezwykle ważny pojedynek. Zespół trenera Krzysztofa Stelmacha jest wiceliderem w PlusLidze i ma nad resoviakami sześć punktów przewagi. W sobotę ta przewaga wzrośnie albo zmaleje.
W I rundzie w Kędzierzynie-Koźlu zespół z Rzeszowa przegrał 0-3 (24:26, 25:27, 23:25) i w sobotę stanie przed szansą zrewanżowania się rywalom. - Czeka nas bardzo intensywny i trudny tydzień, ponieważ po ZAKSIE zmierzymy się w rewanżu z Fenerbahce. Oba mecze są niezwykle ważne i chcemy je zakończyć wygranymi. Po ostatnich niepowodzeniach musimy jak najszybciej poukładać naszą grę, postarać się o zwycięstwa i nie zawieść naszych kibiców - mówi przyjmujący Asseco Resovii, Paul Lotman.
Siatkarze ZAKSY podobnie jak rzeszowianie w europejskich pucharach rywalizują z tureckim zespołem. W minioną środę w pierwszym meczu rundy play-off Ligi Mistrzów kędzierzynianie przegrali przed własną publicznością z Arkasem Izmir 1-3 i chcąc awansować do kolejnej rundy muszą teraz wygrać w rewanżu mecz i złotego seta (podobnie zresztą jak Asseco Resovia, z tym, że rzeszowianie rewanżowy pojedynek zagrają przed własną publicznością). Największym utrapieniem ekipy ZAKSY jest prawdziwa plaga kontuzji, która nawiedziła zespół. Nie dość, że trener Krzysztof Stelmach nie mógł skorzystać z trzech kontuzjowanych środkowych (Jurija Gladyra – kilka tygodni pauzy, Patryka Czarnowskiego – wróci do gry najwcześniej za dwa tygodnie i Sebastiana Wardy – złamany palec co oznacza cztery tygodnie przerwy) to na rozgrzewce przed wspomnianym meczem z Arkasem kontuzji doznał Paweł Zagumny. U rozgrywającego ZAKSY początkowo podejrzewano zapalenie ścięgna Achillesa, ale po szczegółowych badaniach okazało się, że kontuzja jest mniej groźna, ale w Rzeszowie nie wystąpi. Gotowy do gry będzie najprawdopodobniej na środowe rewanżowe spotkanie w Lidze Mistrzów. Nie w pełnej dyspozycji po skręceniu kostki przed finałowym turniejem o Puchar Polski w Rzeszowie jest także Guillaume Samica. O ile na rozegraniu Zagumny ma solidnego zmiennika w osobie Grzegorza Pilarza, tak na środku z konieczności musi grać…atakujacy Dominik Witczak. - Czuję się nieswojo. To dla mnie trudne ale staram się pomóc drużynie. Mam prawie dwa metry dlatego pewnie padło na mnie - mówi Witczak. Wobec kadrowych problemów klub z Kędzierzyna-Koźla chciał przełożenia meczu, ale na to nie zgodziła się PLPS, która zarządza rozgrywkami PlusLigi.