Asseco Resovia w półfinale
Asseco Resovia Rzeszów pokonała PGE Skrę Bełchatów 3:2 (25:23, 25:20, 21:25, 15:25, 15:12) w piątym meczu fazy play-off PlusLigi o miejsca 1-8. MVP spotkania został Krzysztof Ignaczak. W półfinale Asseco Resovia zagra z Delectą Bydgoszcz. Pierwsze mecze odbędą się w niedzielę i poniedziałek. W drugiej parze zagrają ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z Jastrzębskim Węglem.
Takiej rywalizacji jak ta PGE Skry z Asseco Resovią w ćwierćfinale PlusLigi jeszcze nie było. Wielkie emocje od pierwszego do ostatniego meczu, dramaturgia, niespotykane wcześniej zainteresowanie wszystkich mediów i telewidzów. Wielki show, który miał tylko dwie wady – że kiedyś musiał się skończyć i że zwycięzca mógł być tylko jeden.
Nawet rzeszowianie przyznawali, że tak wypełnionej hali dawno nie widzieli. Podpromie było miejscem, w którym PGE Skra zdobyła ostatni na razie Puchar Polski, w styczniu 2012 i w którym przegrała ostatnią rywalizację w finale, ale nawet wtedy widzów na trybunach było mniej. W poniedziałek był już nadkomplet, a każdy z kibiców za punkt honoru postawił sobie przyjście do hali w biało-czerwonej koszulce Resovii i jak najgłośniejsze wspieranie gospodarzy. Kilkudziesięcioosobowa grupa fanów z Bełchatowa robiła co mogła, ale tylko czasami przebijała się przez gigantyczny tumult stworzony przez rzeszowian. W takim właśnie kotle przyszło PGE Skrze grać o awans do najlepszej czwórki sezonu.
W pierwszym secie dopiero po przegranej długiej wymianie ciosów Resovia odskoczyła na dwa punkty i już wtedy, przy stanie 9:7, Jacek Nawrocki poprosił o czas. Niebawem było jednak 15:11 po dwóch udanych atakach Jochena Schopsa, a to oznaczało pierwszą próbę nerwów i charakteru dla bełchatowian. Wytrzymali. Nadal niezawodny był Aleksandar Atanasijević, wreszcie zaczął funkcjonować również blok i przy wyniku 15:14 o czas prosił Andrzej Kowal.
Po bloku Daniela Plińskiego PGE Skrze udało się wyrównać na 23:23, ale ostatnie dwie piłki znów należały do Resovii. Rzeszowianie dominowali zwłaszcza w ataku, bełchatowianie mieli ogromne problemy z ustawieniem bloku i grą w obronie.
Drugiego seta w szóstce zaczął Michał Bąkiewicz, który zmienił Mariusza Wlazłego, nie dał jednak rady zmienić obrazu gry. Gospodarze, którzy w tym sezonie we własnej hali przegrali tylko z drużynami z Maceraty, Cuneo oraz… Częstochowy, ani myśleli doznać porażki numer 4. W to, że gospodarze mogą polec nie wierzyli także kibice, którzy aż skakali do góry, gdy po bloku na Michale Bąkiewiczu zrobiło się 16:11… Wiedzieli, że to zbyt wielka strata, by ją odrobić. Gdy drugi set się skończył, cała hala zaczęła głośno skandować, by następny był ostatnim w tej rywalizacji.
Trzecia partia zaczęła się dobrze dla PGE Skry, od wyniku 3:1, ale Asseco Resovia szybko odrobiła straty i po asie Piotra Nowakowskiego na przerwę techniczną schodziła prowadząc 5:4. Walka trwała jednak nadal, nadzieja nie gasła. Gdy tylko jedna z drużyn obejmowała prowadzenie – druga natychmiast je niwelowała. Gościom pozostać w grze pomógł jednak blok. Daniel Pliński i Michał Winiarski sprawili, że z boiska zszedł Schops, a na plac wszedł Zbigniew Bartman, przy wyniku 16:18.
Bartman skończył jednak szczęśliwie trzy ataki i na tablicy pojawił się remis 20:20. Atakującego Resovii zatrzymał dopiero Bąkiewicz do spółki z Plińskim i te dwa kolejne bloki pozwoliły znów objąć prowadzenie dwoma punktami. Goście wygrali trzeciego seta, którego udanym atakiem i asem zakończył Atanasijević.
Młody Serb fantastycznie zaczął też czwartego seta, dając PGE Skrze prowadzenie 7:4. Nadal dobrze spisywał się również blok, co w połączeniu z genialną wręcz skutecznością Atanasijevicia dało prowadzenie 12:7. Gospodarze niemal nie istnieli na boisku, na kilka minut ucichła też publiczność na Podpromiu, a bełchatowianom wychodziło wszystko. Po asie Bąkiewicza prowadzili 22:12, a wszyscy już szykowali się do tie-breaka. O wszystkim miał zdecydować piąty set, kilkanaście piłek, które po dwóch tygodniach morderczej pod względem psychicznym i fizycznym rywalizacji różni fenomenalnego zwycięzcę od największego przegranego sezonu.
Ostatni set tej 23-setowej batalii zaczął się od bloku Michała Winiarskiego, ale potem dwa punkty zdobyli gospodarze. Po najdłuższej akcji dnia i bloku Karola Kłosa było 4:3 dla PGE Skry. Potem mogło być nawet 4:7, ale Ignaczak obronił atak Atansijevicia i kolejne dwa punkty zdobyli gospodarze. A potem trzeci, zapewniający prowadzenie 7:6, po kolejnej kontrowersyjnej, niekorzystnej dla PGE Skry decyzji sędziów.Zmiana stron nastąpiła przy wyniku 8:6, bo autową piłkę próbował podbijać Bąkiewicz. Waleczny skrzydłowy zrehabilitował się jednak, serwując asa na 9:9. Przy wyniku 11:9 na boisko wszedł Dante i Mariusz Wlazły, ale nawet ta podwójna zmiana nie pozwoliła już zmienić losów tego seta, meczu i awansu...