Asseco Resovia - ZAKSA 3:1
Asseco Resovia Rzeszów pokonała ZAKSE Kędzierzyn-Koźle 3:1 (25:27, 25:21, 25:19, 25:14) w meczu 13. kolejki PlusLigi. MVP Gyorgy Grozer.
Sportowych emocji w atrakcyjnie zapowiadającym się pojedynku dwóch czołowych drużyn PlusLigi było jak na lekarstwo. Spotkanie nie stało na najwyższym poziomie, a osłabiony kadrowo zespół ZAKSY zdołał urwać resoviakom tylko seta. Wszyscy jednak z sobotniego meczu zapamiętają najbardziej kuriozalną sytuację z końcówki meczu. - Nie można nazwać tego emocjami, bo one byłyby wtedy, gdyby wynik oscylował w granicach remisu, a nie przy tak dużej różnicy punktowej. To był kabaret na koniec meczu, który tak na dobrą sprawę się nie zakończył - mówi atakujący ZAKSY, Dominik Witczak, który wobec kontuzji w zespole, gra z konieczności na środku siatki.
Gdy sędziowie w IV secie przy stanie 24:14 zakończyli mecz niemal natychmiast zareagowali statystycy obu zespołów. Cały czas tę sytuację kontrolował również Maciej Dobrowolski. - Zgłaszaliśmy sędziemu, że to nie jest jeszcze koniec, ponieważ zgodnie z informacją od naszych statystyków, którzy prowadzą protokół, było tych punktów 24 – mówi rozgrywający Asseco Resovii. Po około 20 minutach i dyskusjach przy sędziowskim stoliku główny arbiter Waldemar Niemczura poprosił kapitanów obu drużyn do siebie informując, że faktycznie nastąpił błąd i po pięciu minutach mecz zostanie dokończony. ZAKSA na takie rozwiązanie nie wyraziła zgody. – Ciekawe jak? Mam wyciągnąć zawodników spod prysznica, czy spod kontroli antydopingowej? – zastanawiał się trener Krzysztof Stelmach, a kapitan Grzegorz Pilarz dodał. - Decyzja była taka, że nie przystąpimy do tego meczu, który już zakończyli sędziowie.
Resoviacy natomiast w komplecie odczekali pięć minut, po czym arbitrzy „oficjalnie” odgwizdali zakończenie meczu. - Nieważne, że zawodnicy byli na kontroli antydopingowej, czy w szatni – mówi komisarz PlusLigi, Jerzy Kajzer i dodaje. - Po podjęciu decyzji o wznowieniu pojedynku mieli obowiązek powrócić na boisko. Ponieważ drużyna ZAKSY odmówiła dogrania brakującego punktu, sprawą zajmie się Wydział Ligi. Według protokołu mecz jest zakończony, natomiast samym zajściem zajmie się komisja PlusLigi - stwierdza Kajzer, . Jego zespół mimo poważnych kadrowych osłabień (ZAKSA przyjechała do Rzeszowa w dziewięcioosobowym składzie) przez dwa pierwsze sety walczył jak równym z równym. – Nie mieliśmy wyjścia, w pierwszej partii mocno zaryzykowaliśmy zagrywką i to się opłaciło. Całego meczu jednak nie da się bazować na tylko jednym elemencie. W dalszej części spotkania trochę się pogubiliśmy. Rywale zaczęli grać pierwszym tempem, szybciej na skrzydłach i nie byliśmy już w stanie się im przeciwstawić – kończy trener ZAKSY.
.