Asseco Resovii wygrała w Bełchatowie
PGE Skra Bełchatów przegrała z Asseco Resovią Rzeszów 1:3 (25:18, 24:26, 16:25, 18:25) w pierwszym meczu finału PlusLigi. MVP spotkania Paul Lotman. Jutro w Bełchatowie rozegrany zostanie drugi mecz (początek 18.00, Polsat Sport).
PGE Skra zaczęła finał mistrzostw Polski dokładnie tak samo jak przed rokiem, czyli od porażki we własnej hali. W poprzednim sezonie to, co źle się zaczęło, udało się jednak skutecznie skończyć…
Pierwszy set nie wskazywał na to, że może dojść do niespodzianki. Bełchatowianie grali doskonale i przy drugiej przerwie technicznej prowadzili 16:14. Aż 10 punktów siatkarze obu drużyn oddali po błędach w zagrywce. Wszystko z powodu dużego ryzyka w tym elemencie – to był system zero-jedynkowy: albo rywal nie da rady wyprowadzić dobrego ataku, albo straci się punkt.
Kluczową postacią w pierwszym secie był Mariusz Wlazły, który najpierw złapał pojedynczym blokiem Aleha Achrema, a potem skończył kontrę, zapewniając PGE Skrze prowadzenie 19:15. Za moment, mimo przerwy na żądanie Andrzeja Kowala, wynik brzmiał 21:15 i stało się jasne, że gospodarze dobrze zaczną finałową rywalizację. Zawodnicy PGE Skry w pierwszym secie skończyli aż 12 z 15 ataków! 80% skuteczności to wskaźnik wręcz niebotyczny…
Niesamowite są również liczby, które wskazuje radar, gdy zagrywa Georgy Grozer. To właśnie jego zagrywki, po których piłka leciała z prędkością ponad 120 km/h pozwoliły gościom odrobi ć straty z środkowej fazy seta, a potem wygrać tę partię 26:24 po kończącym bloku na świetnie grającym w pierwszym secie Michale Winiarskim. W drugim przyjmującemu PGE Skry nie szło już tak dobrze…
Trzecia partia też należała do rzeszowian, którzy grali niemal bezbłędnie. Przy stanie 13:21 z wyjściowej szóstki na boisku został już tylko Daniel Pliński, a pozostali siatkarze PGE Sry z ławki patrzyli, jak goście pewnie wygrywają tę partię. Bełchatowianie zdobyli w tym secie tylko 16 punktów – tak słaby wynik w tym sezonie jeszcze im się nie przytrafił. Kluczem do sukcesu gości było zatrzymanie Mariusza Wlazłego i Bartosza Kurka, którzy skończyli zaledwie 4 z 15 ataków!
Początek czwartego seta nie przyniósł żadnych zmian. Goście szybko wyszli na prowadzenie 4:0 i choć PGE Skra zerwała się do walki, po atomowych zagrywkach doskonale serwującego Aleha Achrema zrobiło się 4:10, a potem nawet 6:14. 7-krotni mistrzowie Polski byli bezsilni jak nigdy i zasłużenie pierwszy raz w historii PlusLigi przegrali z Resovią w hali Energia. Teraz, by myśleć o ósmym z rzędu mistrzowskim tytule, muszą wygrać w środę drugi mecz, a potem choć raz zwyciężyć w Rzeszowie.
- Początek był w wykonaniu Resovii nerwowy. Następnie emocje opadły i goście zagrali to co potrafią. Ryzykowali zagrywką i ono opłaciło. Mają kilku bardzo dobrze serwujących zawodników - powiedział były trener reprezentacji Polski Waldemar Wspaniały.
- Do końca rywalizacji jeszcze daleko. Wygraliśmy dopiero pierwszy mecz. W środę jest drugie spotkanie, które zacznie się od nowa. Na pewno będzie ciężko - powiedział Paul Lotman.
Z kolei mistrz olimpijski Ryszard Bosek zwrócił uwagę, że w trudnych sytuacjach "PGE Skra była bezradna." - Rzadko widuje się ten zespół, który nie wiedział co robić - powiedział.