AZS gromi LOTOS w Gdańsku!
LOTOS Trefl Gdańsk przegrał z AZS Częstochowa 0:3 (18:25, 16:25, 23:25) w meczu 20. kolejki PlusLigi. MVP spotkania został wybrany Guillaume Samica.
Ten mecz nie mógł się lepiej rozpocząć dla siatkarzy AZS Częstochowa, bo pierwsza zagrywka Bartosza Janeczka wylądowała w boisku, a po chwili rywali blokiem zatrzymał Guillaume Samica, a na tablicy wyników było 2:0. Odważny początek drużyny trenera Michała Bąkiewicza pokazał, że jego zawodnicy mówiąc o chęci sprawienia niespodzianki nie żartowali.
Wyrównana gra trwała do pierwszej przerwy technicznej, na której AZS wygrywał 8:7. Później dominacja zespołu Bąkiewicza nie podlegała żadnej dyskusji. Akademicy doskonale taktycznie zagrywali w Mateusza Mikę, a później ustawiali szczelny blok. W pierwszej partii aż sześciokrotnie zatrzymali na siatce graczy Lotosu Trefla. Trener Andrea Anastasi wściekał się, robił zmiany, ale AZS grał bardzo pewnie i wygrał otwarcie do 18.
Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że kolejnego seta częstochowianie wygrają jeszcze wyżej! Akademicy zagrali w drugim secie jeszcze dokładniej, doprowadzając do szału rywali skutecznością zwłaszcza w systemie blok-obrona. Gdańszczanie bardzo mało piłek kończyli czysto trafiając w boisko, co pokazywało, że częstochowianie nie zmarnowali ostatnich dni i byli do tego meczu świetnie przygotowani.
Zaraz po pierwszej przerwie technicznej AZS wygrywał tylko 10:8, ale kilka minut później było już 19:11 po kapitalnym bloku Janeczka. Prawdziwym liderem był Samica, który nie tylko trzymał przyjęcie, ale również kończył najtrudniejsze ataki. Trzeba jednak przyznać, że wszyscy gracze AZS spisywali się wyśmienicie, a Bąkiewicz nie robił zmian, bo po prostu nie było czego poprawiać. Anastasi dwa razy przerywał serie Akademików prośbami o czas, ale bezskutecznie. Ostatnią piłkę seta skończył Samica, a AZS wygrał drugą partię 25:16! Przewaga w tych dwóch partiach była tak duża, że trener AZS ani razu nie musiał brać czasu.
Bąkiewicz po raz pierwszy interweniował dopiero w trzeciej partii, gdy jego zespół od prowadzenia 7:5 przegrał pięć kolejnych akcji, głównie za sprawą Mateusza Miki, który poderwał gdańszczan do walki. Częstochowianie nie mogli poradzić sobie ze sprytnymi zagrywkami włoskiego rozgrywającego Lotosu Trefla Marco Falaschiego, który zresztą zaraz po czasie asem podwyższył prowadzenie do czterech punktów (11:7).
Częstochowianie nie zamierzali się jednak poddawać. Na boisko w miejsce zmęczonego Janeczka wszedł Rafał Szymura, a Akademicy zaczęli odrabiać straty. Właśnie Szymura doprowadził do remisu 17:17, a chwilę później Mateusz Przybyła zatrzymał na siatce Artura Ratajczaka. Po dwóch następnych akcjach AZS prowadził już 20:17.
Końcówka była bardzo zacięta, gdańszczanie doprowadzili do remisu, ale nie było wątpliwości, który zespół jest lepszy. Ostatnią piłkę skończył Artur Udrys i AZS mógł cieszyć się z wygranej w Gdańsku 3:0.