AZS Politechnika - ZAKSA 2:3
- Jedna i druga drużyna włożyła w ten mecz dużo walki. Cieszę się, że to jednak nam udało się wybrnąć z trudnej sytuacji i odnieść zwycięstwo - powiedział po meczu AZS Politechnika Warszawska – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, Michał Ruciak. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha, po bardzo zaciętym boju, pokonali rywali 3:2 (22:25, 25:22, 13:25, 25:23, 19:17). MVP spotkania został Jakub Jarosz.
Pierwszego seta lepiej rozpoczęli warszawiacy, którzy jeszcze przed drugą przerwą techniczną uzyskali dwupunktową przewagę. Po efektownej akcji Michała Kubiaka AZS Politechnika prowadziła już 19:16. W końcówce ZAKSA popełniała sporo błędów, dzięki czemu warszawiacy grali spokojnie, a set skończył się wynikiem 25:22 dla stołecznej drużyny.
W drugiej partii było odwrotnie - niemal przez cały jej przebieg przewagę miał zespół z Kędzierzyna-Koźla. Skuteczne kontrataki Jakuba Jarosza i dobra postawa w polu zagrywki kędzierzynian sprawiały, że goście prowadzili m.in. 10:6, 16:10. Ostateczny stosunek punktów w drugim secie był taki sam jak w pierwszym, z tą jednak różnicą, że tym razem to ZAKSA była górą.
Trzecia odsłona to wyraźna dominacja podopiecznych Radosława Panasa. Asy serwisowe Ardo Kreeka w pierwszej fazie seta, efektywne bloki Politechniki dały efekt w postaci prowadzenia 13:4. W tej partii ZAKSA nie nawiązała z przeciwnikiem żadnej walki (25:13).
Jak podkreślił po meczu przyjmujący ZAKSY - Michał Ruciak, „w trzecim secie jego drużyna popełniała błędy seriami, nie potrafiła zrobić przejścia, a warszawiacy potrafili to odpowiednio wykorzystać”. – W taki sposób po prostu nie można grać. Musimy nad tym popracować, żeby w kolejnych spotkaniach nie doprowadzić do takiej sytuacji – powiedział Ruciak.
Czwarta partia miała nieco bardziej wyrównany przebieg, choć na początku to Politechnika prowadziła m.in. 8:5, 10:7. Parę minut później na tablicy widniał już remis 11:11, bo skuteczną kontrą popisał się Jakub Jarosz. W końcówce warszawiacy nie kończyli ataków, w efekcie czego to kędzierzynianie wygrali 25:23.
- W czwartym secie popełnialiśmy proste błędy, praktycznie podaliśmy rękę przeciwnikowi, uproszczając swoją grę. Żałujemy, że nie udało się wygrać tego meczu, bo tym samym zmalały nam szanse na awans do pierwszej czwórki. Będziemy jednak walczyć do samego końca – zaznaczył Robert Prygiel, atakujący AZS Politechniki Warszawskiej.
W tie-breaku, przy zmianie stron, Politechnika, po asie serwisowym Marcina Nowaka, prowadziła 8:5. Zaraz potem ZAKSA, dzięki błędom warszawiaków, doprowadziła do remisu 10:10. Za sprawą skutecznego ataku Statsenki podopieczni Radosława Panasa znów mieli przewagę – 13:11, ale po mocnej zagrywce Jarosza, na tablicy znów widnial remis – 13:13. Końcówka była bardo zacięta, oba zespoły grały ofiarnie w obronie i nie odpuszczały żadnej piłki. Ostatecznie jednak więcej szczęścia miała ZAKSA, która po skutecznym bloku na rywalach wygrała 19:17.
- To był mecz niewykorzystanych szans w naszym wykonaniu. Nie potrafiliśmy grać konsekwentnie w końcówkach, a rywale wykorzystywali nasze błędy i w najważniejszym momencie zachowali więcej zimnej krwi. Moi chłopcy zostawili dziś na boisku dużo zdrowia i energii, tym bardziej szkoda, że mecz był przegrany. Teraz trzeba się jednak podnieść i zapomnieć – będzie ku temu okazja za tydzień w Częstochowie – powiedział po spotkaniu trener warszawiaków, Radosław Panas.
W trochę lepszym nastroju był trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, Krzysztof Stelmach, który podkreślił, że cieszy się ze zwycięstwa, a jego zespół wiedział o co walczy. – Dwa punkty to dla nas dużo, choć w tych rozgrywkach jeszcze wszystko jest możliwe. Gratuluję chłopakom, że potrafili wyjść obronną ręką z kłopotów i pokazali siłę zespołu. Włożyli w ten mecz dużo serca, walki i grali bardzo przekonywująco w ataku. Należą się im za to słowa pochwały.