AZS UWM - Domex 3:2
AZS UWM Olsztyn pokonał Domex Tytan AZS Częstochowę 3:2 (25:20, 25:21, 20:25, 27:29, 15:13) w drugim meczu play off o piąte miejsce. MVP spotkania został Tomasz Józefacki. W rywalizacji do dwóch zwycięstw 1-1.
Wygrać piątkowe spotkanie – taki cel stawiała sobie drużyna AZS UWM Olsztyn, by choć o jeden dzień przedłużyć swoje szanse na piąte miejsce PlusLigi. Zadanie zostało zrealizowane, choć nie bez problemów. Mimo prowadzenia 2:0 olsztyńscy akademicy doprowadzili do tie-breaka.
Domex Tytan AZS Częstochowa rozpoczął mecz skutecznym blokiem na Pawle Siezieniewskim. Jednak gospodarze szybko się otrząsnęli i skutecznymi kontrami zaczęli zdobywać punkty. Szybko wypracowali czteropunktową przewagę. Dzięki mocnym zagrywkom Tomasza Kowalczyka oraz Tomasza Józefackiego na drugiej przerwie technicznej AZS UWM prowadził 16:12. Częstochowianie nie ustrzegli się najprostszych błędów. Najwięcej pomyłek było zarówno w przyjęciu jak i w ataku. Wypracowana przewaga olsztyńskich akademików pozwoliła na spokojne zakończenie seta 25:20.
Druga partia miała podobny przebieg do pierwszej. Podopieczni Mariusza Sordyla rozpoczęli od mocnego uderzenia. Podbudowani wygraną w poprzedniej partii olsztynianie posyłali na drugą stronę siatki atomowe zagrywki, z którymi nie radzili sobie częstochowscy przyjmujący. Mnóstwo błędów popełnianych przez zawodników trenera Panasa przyczyniło się do tego, iż to AZS UWM wypracował sobie sześciopunktową przewagę. Szkoleniowiec Domexu Tytana dokonywał zmian. Kiedy na boisku pojawił się Dawid Gunia i Bartosz Janeczek, goście zdołali odrobić trzy punkty. W decydującej fazie seta pojawiło się pełno nerwów i chaosu. Z sześciu punktów, dzielących oba zespoły, zrobił się już tylko jeden (21:20). Ostatecznie, to olsztynianie zadali decydujący cios i wygrali partię 25:21.
Gospodarze w ostatnich meczach mieli problemy w rozgrywaniu trzeciego seta. Nie inaczej było i tym razem. Domex Tytan AZS rozpoczął set od prowadzenia 6:3. Właśnie wtedy trener Sordyl wezwał do siebie swoich zawodników, by ich zmobilizować. Udało się, gdyż na pierwszej przerwie technicznej olsztyńscy akademicy prowadzili 8:7. I na tym nie poprzestali. Skuteczne bloki, wyśmienite obrony Krzysztofa Andrzejewskiego oraz błędy popełniane przez siatkarzy Domexu Tytana AZS, wyprowadziły drużynę gospodarzy na trzypunktowe prowadzenie. Dzięki kąśliwym zagrywkom Zbigniewa Bartmana wszystkie starty zostały zniwelowane. Duży w tym udział miał Paweł Siezieniewski, który kompletnie nie radził sobie w przyjęciu. Tym razem, to goście wyszli na trzypunktowe prowadzenie, którego nie oddali do końca partii, która zakończyła się wynikiem 25:20 dla drużyny spod Jasnej Góry.
Czwarta odsłona meczu, to wyrównana walka. Gra punkt za punkt i remis na tablicy wyników trwał do stanu po 13. Wtedy to, częstochowscy akademicy popełnili trzy błędy w ataku. AZS UWM prowadził już 17:13. Jednak wszystko się wyrównało, gdy Paweł Siezieniewski ponownie zaczął popełniać najprostsze błędy w przyjęciu zagrywki rywala. Wyrównana walka toczył się do samego końca. Nerwowa końcówka na przewagi trwała do stanu 27:27. Ponowne błędy olsztyńskiego przyjmującego i koniec czwartego seta. Domex Tytan wygrywa 29:27.
Tie-break decydował, czy olsztynianie przedłużą swoje szanse na piątą lokatę. Gospodarze źle rozpoczęli piątą partię. Podopieczni trenera Sordyla starali się odrobić straty, jednak rozpędzeni rywale nie dawali na to żadnych szans. Od stanu 10:8 goście zaczęli popełniać najprostsze błędy. Koniec meczu zbliżał się nieubłagalnie, a Domex Tytan tracił do AZS UWM dwa punkty. Kiedy Bartosz Janeczek posłał piłkę w aut wszystko było już jasne – w sobotę decydujące starcie. AZS UWM wygrał 3:2 i trzeci pojedynek rozstrzygnie, która drużyna uplasuje się na piątym miejscu PlusLigi.
- Najważniejsze, że moja drużyna ma jeszcze szansę na piąte miejsce i europejskie puchary – powiedział po meczu MVP spotkania , Tomasz Józefacki. – Było to spotkanie bardzo ciężkie i nierówne z naszej strony. Po dobrych dwóch setach daliśmy się rozegrać Częstochowie. Wtedy to oni odrzucili nas od siatki i stąd wynik 3:2. Mogło skończyć się szybciej. Szkoda. Na szczęście rywal jest tak samo zmęczony jak i my, także szanse jutro są wyrównane.
Trener Radosław Panas po dwóch pierwszych setach nie sądził, że mecz będzie przedłużony o kolejne trzy partie. - Pierwsze dwa sety nie znamionowały, że będzie to wyrównany mecz. Chyba podeszliśmy do tego meczu mało skoncentrowani. Dopiero od trzeciego seta zaczęła się prawdziwa siatkówka. Wyciągnęliśmy czwartego seta, bo generalnie powinno być już po meczu. Bardzo żałuję tie-breaka. Zepsuliśmy pięć zagrywek w decydującej partii, gdzie rywal miał już dość gry, a my sami podaliśmy im rękę. Trudno, jutro trzeba wygrać jeszcze jedne mecz – dodał szkoleniowiec Domexu Tytana AZS Częstochowa.
Powrót do listy