Bartłomiej Kluth: nasz cel to walka do ostatniej piłki
Espadon Szczecin od początku tego sezonu spisuje się naprawdę dobrze. Po sześciu kolejkach ma na swoim koncie dziesięć punktów i trzy zwycięstwa na koncie, co plasuje go na siódmym miejscu w tabeli. - Tegoroczony sezon układa się zdecydowanie lepiej niż poprzedni. Walczymy z każdą drużyną, z którą przychodzi nam rywalizować. Mamy nadzieję, że w następnych spotkaniach będziemy dopisywali do swojego konta kolejne punkty i będziemy podtrzymywali tę dobrą, zwycięską passę. Nasz cel to walka do samego końca, niezależnie od tego jaki rezultat będzie na tablicy wyników - mówi Bartłomiej Kluth, atakujący szczecińskiej drużyny.
PLUSLIGA.PL: W ostatniej kolejce przegraliście z GKS-em Katowice 2:3, choć tak naprawdę niewiele zabrakło, abyście zapisali na swoim koncie dwa punkty.
BARTŁOMIEJ KLUTH: Po pierwszych dwóch setach poszliśmy do sztani troszeczkę znużeni. Powiedzieliśmy sobie kilka słów, aby wrócić do tego meczu i podejść do tego spotkania z większymi emocjami. Nastawiliśmy się na walkę i wygranie jeszcze tego meczu. Udało się nam po części to zrobić i odwrócić losy tego pojedynku. Wygraliśmy dwa kolejne sety, ale niestety w tie-breaku trochę nam zabrakło, aby pokonać przeciwników. Po meczu jednak cieszyliśmy z tego, że udało się nam podnieść i zdobyliśmy jeden punkt. Tak jak powiedziałem wcześniej, byliśmy blisko tego, żeby odnieść kolejne zwycięstwo, ale w końcówkach lepsi okazali się katowiczanie. Najważniejsze, że nie przegraliśmy tego spotkania 0:3.
Zgodzi się pan ze mną, że w tie-breaku proste błędy zaważyły na tym, że dwa punkty do swojego konta dopisali siatkarze GKS-u?
BARTŁOMIEJ KLUTH: To jest siatkówka na najwyżsyzm poziomie i oczywiście zdarzają się błędy, które niestety często bolą. Tak naprawdę nie zagłębiałem się bardzo w statystyki po tym ostatnim spotkaniu. Cóż mogę powiedzieć – po prostu przegraliśmy tego tie-breaka. Nie zawsze da się wygrać. Mogę jednak wszystkich zapewnić, że w kolejnych meczach będziemy walczyli o zwycięstwo.
Po sześciu kolejkach PlusLigi macie na swoim koncie trzy zwycięstwa i trzy porażki. Dziesięć punktów, które udało się wam wywalczyć plasują was na siódmym miejscu w tabeli. To chyba dobry wynik?
BARTŁOMIEJ KLUTH: To dobry wynik. Tegoroczony sezon układa się zdecydowanie lepiej niż poprzedni. Walczymy z każdą drużyną, z którą przychodzi nam rywalizować o ligowe punkty. Od pewnego czasu zdobywamy jakieś punkty. To nas ogromnie cieszy. Mamy nadzieję, że w następnych spotkaniach będziemy dopisywali do swojego konta kolejne punkty i będziemy podtrzymywali tę dobrą, zwycięską passę. To na pewno będzie nas budowało. Nasz cel to walka do samego końca, niezależnie od tego jaki rezultat będzie na tablicy wyników. Musimy być zadowoleni z naszej postawy na boisku.
Od połowy poprzedniego sezonu Espadon Szczecin prowadzi trener Michał Mieszko Gogol. Nie da się ukryć, że swego rodzaju stabilność jego pracy z zespołem przynosi efekty już na początku tego sezonu?
BARTŁOMIEJ KLUTH: To prawda. Z tamtego sezonu trener wyciągnął wnioski. W tym rozpoczęliśmy przygotowania w lepszej kondycji. Trener doskonale zna już zawodników, z którymi miał okazję pracować podczas poprzednich rozgrywek. Doskonale wiedział na co ich stać. Później zakontraktowano pozostałych zawodników, których trener widział w naszym zespole. Teraz wszyscy trzymamy się razem. Tak jak pani zauważyła nasza wspólna praca właśnie procentuje. Mamy trenera, który widzi w nas jedną drużynę, która zmierza w wyznaczonym celu. Choć muszę przyznać, że nie mamy długofalowych celów, tylko wychodzimy na boisko i walczymy w każdym meczu o zwycięstwo.
Powiedział pan, że walczycie o zwycięstwo, ale także o utrzymanie w PlusLidze. Zgodnie z regulaminem tegorocznych rozgrywek dwie drużyny spadną do I ligi po zakończeniu fazy zasadniczej, a czternaty zespół będzie rywalizował o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywek. Teraz każdy zdobyty punkt jest na wagę złota.
BARTŁOMIEJ KLUTH: Dokładnie tak. To na pewno nie będzie miłe przyżycie dla drużyn, które to dotknie. Oczywiście nie chcemy być w gronie tych zespołów, które spadną z PlusLigi. Póki co, jesteśmy na dobrej drodze, żeby uniknąć strefy spadkowej. W trakcie treningów nakreślamy sobie swoją wizję gry. Jeśli będziemy ją realizowali, a do tego będziemy kontynuowali naszą dobrą grę, to zaoszczędzimy sobie niepotrzebnych nerwów w końcowej fazie rozgrywek. Na razie wszystko dobrze się układa, a myślę że będzie jeszcze lepiej.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że wasz zespół charakteryzuje się tym, że jesteście grupą walczaków. Obserwując waszą drużynę i wspólną pracę podczas meczów trudno się z tym nie zgodzić.
BARTŁOMIEJ KLUTH: Rzeczywiście tak powiedziałem. Należy jednak pamiętać, że jak wygrywa się mecze to całemu zespołowi gra się znacznie łatwiej. Czasami jednak prawdziwą drużynę poznaje się po tym jak przegrywa – trzeba się pobudzić, zaskoczyć i wzajemnie zmobilizować do walki. W takich sytuacjach nawet trener reaguje. Jak to się mówi, nie można przejść obok meczu. W tamtym roku czasami zdarzało się, że nie byliśmy sobą na boisku. W tym sezonie nauczyliśmy się walczyć o każdą piłkę i nakręcać między sobą. Takie podejście bardzo dużo nam daje. To jest podstawa do tego, żeby podnosić się podczas trudnych sytuacji drużynowo, a nie tylko indywidualnie.
Przed wami kolejna szansa na punkty. W meczu siódmej kolejki zmierzycie się z MKS-em Będzin. Trzeba przyznać, że w trakcie rozgrywek musicie odbyć wiele kilkugodzinnych podróży na podłunie Polski.
BARTŁOMIEJ KLUTH: Rzeczywiście mamy daleko na znaczną część meczów wyjazdowych. Kiedyś nawet ktoś wyliczył wszystkie nasze trasy i ilość kilometrów, które pokonaliśmy. Zawsze żartujemy, że nasza najkrótsza podróż to ta ośmiogodzinna. Oczywiście pomijam te do Bydgoszczy czy Lubina, bo tam jedziemy znacznie krócej. Jednak nam już te odległości zupełnie nie przeszkadzają. Zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Zawsze jedziemy dzień wcześniej przed danym meczem, udaje się nam nawet odbyć trening. W żaden sposób się tym nie załamujemy. To jest nasza praca i tak do tego podchodzimy.
W Sosonwcu przyjedzie wam się zmierzyć nie tylko z przeciwnikiem, ale dość specyficzną halą.
BARTŁOMIEJ KLUTH: Dokładnie. W tamtym sezonie akurat nie miałem okazji zagrać w tym meczu, ponieważ dosłownie dzień przed wyjazdem podkręciłem sobie w głupi sposób staw skokowy. Z rozmów z kolegami wiem, że jest to trudna hala. Na pewno będzinianie są w lepszej pozycji, niż my ponieważ w tym spotkaniu będą mogli wykorzystać atut własnej hali. Jednak to nie oznacza, że gospodarze muszą wygrać ten mecz. To od nas będzie zależało jak my do tego pojedynku podejdziemy i w jakim stosunku on się zakończy.