Bartłomiej Lipiński: jesteśmy z dołu tabeli, a ZAKSA liderem
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pewnie sięgnęła po trzy punkty. W meczu 11. kolejki lider PlusLigi pokonał przed własną publicznością AZSCzęstochowa 3:0. O spotkaniu opowiedział młody atakujący gości, Bartłomiej Lipiński.
PLUSLIGA.PL: Przed dzisiejszym spotkaniem obiecywaliście walkę o punkty. Czego Twoim zdaniem zabrakło, szczególnie w trzeciej partii, by rozstrzygnąć ją na swoją korzyść?
BARTŁOMIEJ LIPIŃSKI: Na początku graliśmy bardzo dobrze, niestety później zawodnicy z Kędzierzyna-Koźla zaczęli coraz mocniej i lepiej zagrywać. My natomiast mieliśmy trochę problemów w przyjęciu, co szybko przełożyło się na nasz atak. Naprawdę bardzo ciężko jest się zmobilizować i powrócić do grania swojej siatkówki, kiedy przegrywa się już pięcioma-sześcioma punktami. Staraliśmy się dać z siebie wszystko, lecz było to wyjątkowo ciężkie zadanie, ponieważ my tak naprawdę jesteśmy gdzieś z dołu tabeli, a ZAKSA jest liderem. Takie mecze zawsze są trudne, ale nikt nie może nam zarzucić, że dzisiaj nie walczyliśmy.
Po początkowej walce, drugą partię spotkania ZAKSA wygrała bardzo wysoko (25:14). Jak sądzisz, czym spowodowany był ten przestój?
BARTŁOMIEJ LIPIŃSKI: Na pewno po pierwszym secie nasza gra trochę przygasła. Byliśmy źli na siebie, że przestaliśmy walczyć w końcówce tej pierwszej partii. Efektem tego był fakt, że w drugim secie na chwilę spuściliśmy głowy, a gdy próbowaliśmy się podnieść i wrócić do lepszej gry, to było już za późno, ponieważ rywal odskoczył na zbyt wiele oczek.
W tym spotkaniu chyba mogliście ugrać trochę więcej?
BARTŁOMIEJ LIPIŃSKI: Zgadza się, mogliśmy, lecz teraz nie ma już co płakać nad rozlanym mlekiem. Musimy skupić się na tym, co przed nami - czyli na meczach BBTS-em Bielsko-Biała i AZS Politechniką Warszawską. Z pewnością ZAKSA nie zagrała dzisiaj takiej siatkówki, jaką gra z liderami, na przykład z Bełchatowem czy z Radomiem. Dzisiaj po prostu przystosowali się do naszej gry - skoro my nie postawiliśmy im żadnych warunków, to oni zagrali na tyle, by nas ograć.
Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrany został Łukasz Wiśniewski, ale najwięcej krwi napsuł wam dzisiaj chyba Sam Deroo.
BARTŁOMIEJ LIPIŃSKI: Zdecydowanie tak, Deroo bardzo dobrze grał i świetnie radził sobie w ataku. Chociaż szczerze mówiąc cała drużyna ZAKSY zagrała dzisiaj świetny zawody, dlatego w efekcie końcowym wygrali z nami 3:0.
W drużynie przeciwnika zabrakło Grzegorza Boćka, ale was również nie omijają problemy kadrowe.
BARTŁOMIEJ LIPIŃSKI: Zgadza się. Tak naprawdę od początku sezonu mamy problemy ze zdrowiem Felipe Bandero czy Mataja Pataka, teraz dodatkowo doszła jeszcze kontuzja Michała Szalachy. Mamy nadzieję, że po świętach już do nas wróci i w pełnym składzie będziemy mogli normalnie trenować i grać.
Nie zagracie w tym roku w Pucharze Polski. Uważasz, że jest to krzywdzące dla zespołów z ekstraklasy?
BARTŁOMIEJ LIPIŃSKI: Z jednej strony na pewno tak, ale z drugiej - dzięki temu będziemy mieć chwilę by odsapnąć i przygotować się na kolejne mecze. Te drużyny, które wezmą udział w Pucharze Polski na pewno są już zmęczone sezonem, a teraz dochodzą im jeszcze kolejne mecze do rozegrania. Myślę, że drużyny, które nie zagrają, będą później w trochę lepszej sytuacji i być może to wykorzystają. Ja na pewno będę dopingował moich znajomych ze Spały. Mam nadzieję, że drużynie SMS PZPS uda się namieszać w pucharowej rywalizacji.
W związku z kwalifikacjami do Igrzysk Olimpijskich PlusLiga będzie mieć teraz przerwę. Szykuje wam się dzięki temu nieco dłuższy urlop w klubie?
BARTŁOMIEJ LIPIŃSKI: Nie, zdecydowanie nie. Myślę, że nie zasłużyliśmy sobie na dłuższy urlop. Ostro bierzemy się do pracy, mamy bardzo dużo rzeczy do poprawienia i będziemy starali się zniwelować błędy. Obejrzymy ten mecz, zobaczymy co robimy źle, wyciągniemy wnioski, a później musimy podnieść głowy do góry i walczyć. Na święta dostajemy trzy dni wolnego, a później wracamy do klubu, by poprawiać swoje umiejętności.