Bartosz Gawryszewski: mogę zagrać najgorszy mecz życia, ale...
Już w najbliższy czwartek siatkarze Espadonu Szczecin podejmą kolejną próbę przerwania złej serii, która towarzyszy im od końcówki minionego roku. Tym razem rywalem ekipy Michała Gogola będzie Trefl Gdańsk, niedawny zdobywca Pucharu Polski. Początek spotkania w Netto Arenie zaplanowano na godzinę 19:00.
W sobotę szczecinianie ulegli u siebie MKS-owi Będzin 1:3, ale na szczęście czasu na rozpamiętywanie tej porażki nie było w zasadzie w ogóle. Zespół błyskawicznie rozpoczął przygotowania do starcia z Treflem i zawodnicy zapewniają, że zrobią wszystko, aby w czwartek powalczyć o sprawienie niespodzianki. Ta jest jak najbardziej realna, bo biało-niebiescy udowodnili już w tym sezonie, że są w stanie tego dokonać. 3 listopada Espadon zwyciężył w Ergo Arenie 3:1 i wrócił domu nie tylko z uśmiechem, ale też cennym kompletem punktów.
– Pierwsza runda przeszła nasze najśmielsze oczekiwania, a zwycięstwo w Gdańsku było jednym z tych najbardziej spektakularnych wyników – wspomina Bartosz Gawryszewski, środkowy szczecińskiej drużyny. – Sport ma jednak to do siebie, że czasem przeżywa się lepsze momenty, a innym razem te gorsze. W tej chwili dopadła nas zadyszka, ale musimy pozostawić to za sobą i do meczu z Treflem przystąpić z oczyszczonymi głowami.
Gawryszewski, który poprzednie sezony spędził właśnie w Gdańsku, nie ukrywa, że ma dużo szacunku do naszego czwartkowego przeciwnika. – To bardzo wymagający rywal, który jest przecież świeżo upieczonym zdobywcą Pucharu Polski. Ta drużyna gra naprawdę świetnie i z całą pewnością aspiruje do tego, aby w tym sezonie zdobyć medal w rozgrywkach PlusLigi. My jednak mamy swój pomysł na to spotkanie i postaramy się jak najmocniej uprzykrzyć im życie. Historia pokazała, że potrafimy radzić sobie w meczach, w których nie jesteśmy faworytem, więc na pewno będziemy walczyć - zapewnia środkowy
Gdańszczanie znajdują się aktualnie na czwartym miejscu ekstraklasowej tabeli i do drugiej PGE Skry Bełchatów tracą sześć punktów. Zespół Andrei Anastasiego zanotował dotąd szesnaście zwycięstw i poniósł sześć porażek. Jedna z nich miała miejsce właśnie podczas domowej konfrontacji z Espadonem.
– Od tamtego spotkania minęło już bardzo dużo czasu, a my wygraliśmy wtedy na niesamowicie trudnym terenie. Gdzieś z tyłu głowy mamy to, że pokonaliśmy ich już w tym sezonie, ale w czwartek to będzie już zupełnie nowy dzień i całkowicie odrębna historia, więc nie sądzę, żeby tamten rezultat dawał nam jakąś przewagę mentalną. Gdańsk z całą pewnością będzie się chciał zrewanżować za tamto niepowodzenie, więc musimy być gotowi, aby właściwie im odpowiedzieć na boisku - wyznał zawodnik Espadonu.
Mówiąc o historii pojedynków między Espadonem i Treflem nie można nie wspomnieć o tym, co wydarzyło się w ubiegłym sezonie. Szczecinianie pokonali wtedy na własnym parkiecie gdańszczan 3:1, a absolutnym bohaterem spotkania był Bartłomiej Kluth, który zdobył czterdzieści punktów i ustanowił nowy rekord plusligowych rozgrywek.
– Doskonale pamiętam ten mecz i to, że przegraliśmy wówczas z Espadonem, prowadzonym przez kapitalnie spisującego się Bartka. I powiem szczerze, że nie mam nic przeciwko temu, aby taki scenariusz powtórzył się i tym razem. Sam mogę nawet zagrać najgorszy mecz w życiu, ale jeśli Bartek znów będzie miał taki dzień i przełoży się to na nasze zwycięstwo, to takie rozwiązanie biorę w ciemno! - podkreślił Gawryszewski.
Czy spotkanie z byłym klubem wywołuje u środkowego Espadonu dodatkowe emocje? – Absolutnie nie. Mój pobyt w Gdańsku to już zamknięty rozdział i obecnie koncentruję się wyłącznie na tym, aby w jak największym stopniu pomóc Espadonowi w osiągnięciu korzystnego wyniku. Mecz przeciwko Treflowi traktuję dokładnie tak samo, jak każde inne spotkanie – kończy Gawryszewski.
Czwartkowy pojedynek rozpocznie się o godzinie 19:00. Bilety na to spotkanie można kupić tutaj – https://abilet.pl/impreza/espadon-szczecin-vs-trefl-gdansk-4380