Bartosz Gawryszewski: na świętowanie nie ma czasu
Jastrzębski Węgiel przegrywa półfinałową rywalizację ze Skrą Bełchatów 0:2. Ciąg dalszy walki o finał już 10 kwietnia, w Jastrzębiu. - Nie sprostaliśmy zadaniu w Bełchatowie, ale spokojnie - teraz gramy na własnym gruncie i jeszcze wszystko może się wydarzyć - nie ma wątpliwości jeden z najskuteczniejszych graczy JW w bełchatowskim dwumeczu, Bartosz Gawryszewski.
PlusLiga: W drugim półfinałowym pojedynku ze Skrą bardziej zabrakło sił czy entuzjazmu?
Bartosz Gawryszewski: Zmęczenie było, bo pierwszy pojedynek dał nam w kość, ale to nie jest żadne usprawiedliwienie. Po prostu Skra zagrała bardzo dobrze i myślę, że w takiej dyspozycji ciężko byłoby wygrać z nimi komukolwiek. Nie sprostaliśmy zadaniu w Bełchatowie, ale spokojnie - teraz gramy na własnym gruncie i jeszcze wszystko może się wydarzyć.
- Szkoda szansy, którą mieliście zwłaszcza w inauguracyjnym meczu.
- W czwartym secie mogliśmy zakończyć spotkanie. Ale nie mierzymy się z "kelnerami", tylko z jedną z najlepszych drużyn w Europie i jeśli grając z nimi nie utrzymuje się przez cały mecz najwyższego poziomu, to wystarczy jedna, dwie piłki by wynik odwrócił się na niekorzyść.
- Dojrzałość Skry i fakt, że od lat grają w prawie niezmienionym składzie procentuje w takich meczach, jak te półfinałowe?
- Na pewno tak, ale z drugiej strony, zespoły nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Spotykamy się na parkiecie od wielu lat i mimo, że jakaś tam rotacja w składzie następuje, niektóre schematy pozostają. Siatkówka to gra błędów i tak naprawdę o wyniku decydują pojedyncze akcje i pojedyncze błędy.
- Półfinałowe mecze ze Skrą, choć przegrane, były najlepszymi spośród wszystkich rozegranych z nimi w tym sezonie.
- Od drugiego pojedynku z Bydgoszczą, gdy nasz zespół się odrodził, nastąpiła spora przemiana. Kto nas obserwuje od dłuższego czasu widzi, że mimo niekorzystnego wyniku w Bełchatowie, nasza gra wygląda teraz zupełnie inaczej, dużo lepiej. Daliśmy z siebie wszystko, ale Bełchatów to Bełchatów.
- Między drugim a trzecim spotkaniem półfinałowym jest zaledwie pięć dni przerwy. Na co starczy czasu?
- Przede wszystkim na to, by odpocząć. Jeden dzień regeneracji i z powrotem wracamy do zajęć. Trzeba spokojnie obejrzeć mecze w Bełchatowie, przeanalizować to, co nam nie wyszło i wyciągnąć wnioski. Mądry zespół charakteryzuje się tym, że potrafi wyciągać wnioski z porażek i walczy dalej, nie popełniając wcześniejszych błędów, albo przynajmniej niwelując je maksymalnie.
- Czyli na wielkanocny odpoczynek raczej nie możecie liczyć?
- Niestety, na świętowanie w tym roku nie ma czasu. Może między treningami spróbujemy choć trochę zakosztować atmosfery Świąt Wielkanocnych. Przywykliśmy już do tego, że cały czas musimy być do dyspozycji klubu i nikt z tego powodu nie ubolewa. Właściwie, jest to dla nas całkiem normalne. Taki mamy zawód - coś za coś.