Bartosz Gomułka: Nasza gra z meczu na mecz wygląda coraz lepiej
- Od młodości słyszałem porównania do Macieja Muzaja, zapewne ze względu na leworęczność. Są atakujący, który wybierają rozwiązania techniczne i wolą wykorzystywać swoje warunki, by obijać blok lub go omijać. Z kolei ja bazuję na swojej ręce i preferowanych kierunkach ataku - mówi Bartosz Gomułka, atakujący GKS-u Katowice.
Za nami trudny początek sezonu. Co boli Was jako drużynę bardziej: niespodziewane porażki jak w meczu z drużyną z Będzina, czy wyrównane boje bez punktów z Aluronem CMC Wartą czy Asseco Resovią?
Myślę, że i jedne, i drugie sytuacje bolą bardzo, bo w tych obu przypadkach mogliśmy, a może nawet powinniśmy zapunktować. Widać po tabeli, że zwycięstwa z przeciwnikami teoretycznie w naszym zasięgu bardzo poprawiłyby naszą sytuację, do tego dochodzą spotkania z rywalami z topu, gdzie wywalczyliśmy sporo swoją dobrą grą i należało wtedy szukać szans na punkty, a brakowało nam czegoś na samym finiszu. Obie sytuacje bolą trochę inaczej, ale równie mocno.
Zgodzisz się z tym, że wasza postawa na boisku wygląda lepiej z każdym rozegranym meczem?
Rozegraliśmy już trochę gier i nasza postawa na boisku jest już zauważalnie lepsza. Słyszę takie głosy, choćby od znajomych i osób postronnych, że nasza gra z meczu na mecz wygląda coraz lepiej i należy się z tego cieszyć. Natomiast w naszej sytuacji nadchodzi czas na punktowanie - mamy za sobą spotkania z najwyżej klasyfikowanymi zespołami, a teraz będziemy szukać swoich szans z zespołami na naszym poziomie i jeżeli utrzymamy nasz wysoki poziom siatkówki, powinniśmy punktować.
W niedzielę 27 października zagramy na wyjeździe z częstochowskim Norwidem, który zdołał już urwać punkty faworyzowanym drużynom. Jakiego scenariusza spotkania się spodziewasz?
Rywal na pewno nie odda nam punktów za darmo, ale tak jak widzieliśmy, ten zespół jest w stanie wygrać po tie-breaku z mistrzem Polski, a jakiś czas później przegrać za trzy punkty z drużyną z Lwowa. Widać, że gra Norwida czasem nie jest stabilna, ale jakakolwiek nie byłaby forma naszego rywala w niedzielę, nawiążemy walkę jak równy z równym.
Patrząc na początek sezonu, można powiedzieć, że jesteś jednym z wygranych tego okresu, jako że w ostatnich spotkaniach wychodziłeś w wyjściowej szóstce zespołu.
Od samego początku pracy w GKS-ie i przygotowań do sezonu towarzyszyła mi motywacja, by pokazać się trenerowi z jak najlepszej strony, by wiedział, że może mi zaufać na boisku. Teraz ta motywacja jest skierowana na to, by zdobywać dla drużyny punkty i występować jak najlepiej.
Zaczynałeś przygodę ze sportem od gry jako środkowy obrońca, teraz występujesz w siatkówce na ataku…
Faktycznie, przeszedłem od jednej z najbardziej defensywnych pozycji w futbolu do najbardziej ofensywnej pozycji w siatkówce. Natomiast za moim graniem w piłkę nożną na obronie stało najprawdopodobniej to, że nie byłem zbyt szybki i nie lubiłem biegać (śmiech)… A że byłem wysoki, ta pozycja wydawała się dla mnie całkiem dobra. Od młodości słyszałem porównania do Macieja Muzaja, zapewne ze względu na leworęczność. Są atakujący, który wybierają rozwiązania techniczne i wolą wykorzystywać swoje warunki, by obijać blok lub go omijać. Z kolei ja bazuję na swojej ręce i preferowanych kierunkach ataku.
Gdybyś miał wybrać okres w dotychczasowej karierze, który dał ci najwięcej jako siatkarzowi…
Uważam, że takim okresem był czas spędzony w AGH Kraków i wybór tego klubu był dobrą decyzją. Gdybym od razu po okresie gry w Legii poszedł do PlusLigi, sam nie wiem, co by się ze mną działo, być może siedziałbym na ławce bez szans na wejście na boisko. W Warszawie miałem za rywala na pozycji Arkadiusza Żakietę, który wtedy rozgrywał dobry sezon i nie pozwalał mi wejść na parkiet - zresztą jego ostatnie mecze w Jastrzębskim Węglu tylko potwierdzają jego umiejętności. Sezon w AGH był dla mnie potrzebny, by ograć się na boisku w pierwszej lidze w większym wymiarze czasu, a do tego trener Andrzej Kubacki dbał o to, by poziom treningów był bardzo wysoki i potrafi przygotować młodych zawodników do dalszych wyzwań na poziomie PlusLigi.
Ponadto tamten sezon w Krakowie sprawił, że otrzymałeś nagrodę dla MVP pierwszej ligi na uroczystej gali PLS.
Tak, pomimo tego, że AGH nie zajął miejsca medalowego, zostałem wyróżniony w taki sposób i było to dla mnie bardzo przyjemne doświadczenie, ale też stresujące. Zdecydowanie bardziej stresowałem się wyjściem na scenę i przemową niż jakimkolwiek spotkaniem. Czasem zdarzy mi się powiedzieć dwa słowa za dużo… (śmiech). Ale wyszło dobrze i sama możliwość spotkania się z wieloma gwiazdami siatkówki, prezesami klubów i zasiadania z nimi przy jednym stole była dla mnie wielkim przeżyciem.
Widać z boku, że dobrze odnajdujesz się w zespole, który - jak podkreślał trener przed startem sezonu - stawia na budowanie relacji i wzajemne wsparcie.
Myślę, że atmosfera w zespole jest bardzo dobra i dogadujemy się ze sobą bardzo dobrze, a to jest ważne. Grałem w drużynach, gdzie kontakt z kolegami z zespołu był czasem trudny, a pojawianie się różnych zgrzytów i podziałów wpływa znacząco na jakość treningu i występów w meczach. Tutaj trzymamy się razem, pomagamy sobie i dopingujemy wzajemnie, gdy nie idzie.
Widzimy, że nasza gra z meczu na mecz wygląda coraz lepiej, a nie coraz gorzej i to też nas napędza do pracy. Po efektach naszej pracy widzimy, że prędzej czy później to “zaskoczy” i będziemy regularnie zdobywać punkty. Robimy swoje i walczymy o pięcie się jak najwyżej w tabeli.
Zdążyłeś poznać Katowice?
Czasu na zwiedzanie faktycznie nie ma zbyt dużo, bo w pierwszych kolejkach ligi terminarz był napięty, ale udało mi się zobaczyć katowicki Rynek. To połączenie odnowionej przestrzeni z zielenią i starszych, zabytkowych budynków naprawdę bardzo mi się spodobało. Na szczęście będzie z kim poznawać nowe miejsca, tak że niedługo będzie czas na nadrabianie zaległości.
A jak wygląda twoje zainteresowanie technologiami, o którym wspominałeś w różnych wywiadach?
Staram się śledzić na bieżąco to, co dzieje się ogólnie w świecie technologii i popkulturze, lubię śledzić różne wiadomości i być na bieżąco w tematach, które mnie interesują. Zdarza się też zagrać w gry sieciowe ze znajomymi z Warszawy i w ten sposób utrzymywać z nimi kontakt. Jeżeli tylko jest czas i możliwość, staramy się umawiać regularnie na wspólne granie, obecnie głównie w gry typu battle royale.