Bartosz Kurek: będzie coraz lepiej
- Dojrzewa na naszych oczach i staje się niezwykle wartościowym zawodnikiem - ocenił swojego podopiecznego trener Daniel Castellani. Bartosz Kurek zdobył w pojedynku ze Słowacją 21 punktów, otrzymał nagrodę MVP i bardzo gorące brawa od kibiców.
Z ligowego szaraka wyrósł na lidera reprezentacji Polski. Jeszcze kilka tygodni temu nie brakowało malkontentów, którzy nie widzieli go w wyjściowej szóstce biało-czerwonych i próbowali posadzić na ławce. Tymczasem on zaciskał zęby, ciężko harował na treningach i każdym kolejnym wyjściem na boisko potwierdzał swój nieprzeciętny talent i boiskową przydatność. W sobotę poprowadził kolegów do zwycięstwa nad Słowacją dającego awans do mistrzostw świata 2010. Zrobił to z lekkością i uśmiechem na twarzy.
- Jeśli robi się, to co się kocha, nie może być inaczej! Trenuję siatkówkę od wielu lat, od zawsze daję z siebie wszystko - na treningach i podczas meczu. Nie wyobrażam sobie innego podejścia. Jeśli skutki są widoczne, to tylko mogę się cieszyć - skomentował skromnie swój występ Bartosz Kurek.
- Nagroda MVP naprawdę nie jest ważna. Liczy się zwycięstwo drużyny i to, że rozumiemy się na boisku coraz lepiej i prezentujemy coraz lepszą siatkówkę - dodał.
Radości z postawy Bartka nie krył też trener Castellani. - Zrobił ogromny postęp w przyjęciu zagrywki - potrafi pokryć sporą część boiska. I w ataku, w którym jest pewny i wszechstronny Ma jeszcze problemy w polu serwisowym, ale pracujemy nad tym intensywnie. Zmienił się również mentalnie i to jest najważniejsze. Ma bardzo dużo wiary w siebie, nie jest spięty, gra spokojnie i na dodatek siatkówka sprawia mu wiele radości. To wszystko sprawia, że jest w stanie grać na wysokim poziomie - wyliczał Argentyńczyk.
Bartek udowodnił jeszcze jedno - że nie boi się wziąć ciężaru odpowiedzialności na swoje ramiona. Szybko zauważył to Paweł Zagumny i w decydujących momentach setów większość piłek kierował do niego. Jak kiedyś do Świderskiego i Winiarskiego.
- Decydując się na grę w reprezentacji każdy zawodnik musi mieć świadomość, że pewnego dnia ciężar odpowiedzialności spadnie na niego, zwłaszcza na mojej pozycji. Ja dostałem swoją szansę dość wcześnie - w dość przypadkowych okolicznościach, bo w wyniku kontuzji kolegów, ale jednak - i nie zamierzam jej zmarnować - skwitował siatkarz Skry Bełchatów.
Turniej kwalifikacyjny w Gdyni był dla przemeblowanej kadry Daniela Castellaniego pierwszym prawdziwym testem przydatności. W Lidze Światowej grali o nic - bez presji wyniku i konsekwencji z porażek. Tutaj przegrana mogłaby oznaczać brak udziału w mundialu. Presja była więc znaczna, a do tego Polacy grali w sporym osłabieniu. - To siedziało cały czas gdzieś w głowie - przyznał Bartosz Kurek dodając, że choć rywale w Gdyni byli teoretycznie słabsi, odpowiedzialność za rezultat była zwielokrotniona. - Gdyby się nie udało, na nasze głowy spadłyby gromy.
Jak wtedy, gdy kilka tygodni temu, w Bydgoszczy przegrali decydujący o awansie do Final Six Ligi Światowej mecz z Finlandią.
- Staram się nie śledzić tego co wypisują media czy bywalcy forów internetowych, ale czasami zerkam na strony internetowe i napotykam na różne, często przykre komentarze na swój temat - wyznał MVP spotkania ze Słowacją. - Na szczęście mam solidne wsparcie osób, których zdanie liczy się dla mnie najbardziej - rodziców, trenera, kolegów z kadry i to na ich opinii polegam. Chciałbym jednak żeby ci, którzy nas obrażają wiedzieli, że to boli, czasami nawet bardzo.
Występu w Gdyni nikt nie skrytykuje. Cel numer jeden trwającego sezonu został osiągnięty, a test przydatności najmłodszych kadrowiczów zaliczony pomyślnie. Mimo to Kurek nie popada w hurraoptymizm, oceniając aktualną formę reprezentacji Polski na "mocną trójkę”.
- Ale to na dziś bardzo dobra ocena - zaznaczył. Mamy jeszcze sporo do poprawienia, praktycznie w każdym elemencie. Jesteśmy tego świadomi i ciężko pracujemy na treningach po to, by w każdym następnym meczu grać lepiej i eliminować słabości.
Dlatego w niedzielę, w spotkaniu zamykającym turniej w Gdyni nasi siatkarze zagrają "na maksa”. Choć kapitan ostatnich rywali Polaków - Stephane Antiga zapewniał, że będzie to mecz przyjacielski, Bartek Kurek podszedł do słów swojego klubowego kolegi sceptycznie.
- Antiga nigdy nie gra przyjacielskich meczów. Założę się, że również w niedziele będzie walczył przeciwko nam jakby grał mecz o życie. Na pewno też on i jego koledzy będą chcieli wygrać i zakończyć turniej na pierwszej pozycji. Podobnie zresztą my, więc kibice, którzy przyjdą do hali Gdynia mogą oczekiwać zaciętego widowiska.