Bartosz Kurek: do samolotu wsiądziemy z marzeniami
Atakujący reprezentacji Polski kolejny raz był najlepiej punktującym graczem biało-czerwonych. W starciu przeciwko ekipie USA udowodnił, że kłopoty zdrowotne ma już za sobą i będzie gotów na turniej finałowy w Rio de Janeiro.
PLUSLIGA.PL: Wreszcie można się uśmiechnąć, bo jedziecie do Rio de Janeiro!
BARTOSZ KUREK: Fajnie, awansowaliśmy do turnieju finałowego, jesteśmy w elicie. Mam nadzieję, że zaprezentujemy się godnie w tym turnieju.
Ostatnie finały Ligi Światowej, w których grali biało-czerwoni zakończyły się złotymi medalami, a pan został wybrany na najlepszego gracza tego turnieju w 2012 roku. Liczy pan na powtórkę w Rio de Janeiro?
BARTOSZ KUREK: Oczywiście, że gdzieś z tyłu naszych głów jest ten cel, z takim marzeniem będziemy wsiadać do samolotów. Teraz nikt już nie wspomina starych sukcesów, koncentrujemy się na tym, co tu i teraz. Przed nami jeszcze mecz z Amerykanami, chwila dobrego treningu i czas na przygotowanie do Final Six, a później już tylko ostre granie.
Turniej w Rio to będzie próba przed igrzyskami, bo za rok właśnie w tej hali rozgrywane będą mecze w ramach igrzysk olimpijskich.
BARTOSZ KUREK: To prawda, z drugiej jednak strony, by w ogóle myśleć o tym drugim Rio, trzeba najpierw dobrze zaprezentować się w Świata, albo awansować z kolejnych turniejów. To na pewno nie będzie łatwe.
Jak na pana wpłynęła tygodniowa przerwa w grze?
BARTOSZ KUREK: Trochę brakowało mi rytmu i takiej formy fizycznej. Tydzień w Teheranie byłem wyłączony nie tylko z gry, lecz także treningów, po raz pierwszy ćwiczyłem z drużyną dopiero w Krakowie. Fajnie, że to tak poszło, że szybko odzyskałem odpowiednią formę i że trener mi zaufał. Ważne, że dowieźliśmy to zwycięstwo z USA.
Pomogło wam polskie powietrze i nasi kibice?
BARTOSZ KUREK: Na pewno pomogła wygrana w Iranie, bo dzięki niej łatwiej nam się grało przeciwko USA. Chwała chłopakom za tamtą wygraną, jak widać potrafimy zagrać dobrze bez względu na powietrze.
Wymazał pan tą wygraną z USA złe wspomnienie z Krakowa, z Memoriału Wagnera, gdy wyjechał pan ze zgrupowania i później nie zagrał w mundialu?
BARTOSZ KUREK: Nie, w ogóle o tym nie myślałem. Przyjechaliśmy tutaj osiągnąć nasz drużynowy cel, a nie realizować swoje prywatne, odganiać swoje demony.
Jak się pan właściwie czuje? Czy bóle pleców to już przeszłość?
BARTOSZ KUREK: Na pewno super nie jest i pewnie już nigdy nie będzie. Ale dopóki mogę wychodzić na boisko i dopóki mi to nie przeszkadza w regularnym trenowaniu to nie zwracam na to uwagi. Musimy teraz o to wszystko lepiej zadbać, wiadomo jednak że nie da się wyeliminować wszystkich czynników.
Takich jak wielogodzinne loty?
BARTOSZ KUREK: Także brak czasu na odpoczynek czy ciągłe zmiany stref czasowych. Jest dużo czynników, które wpływają na moje dolegliwości, jednak myślę że w najbliższym czasie tak o to zadbamy, że nie będzie tematu.
Czy myślał pan, że z takim przytupem wystartuje jako atakujący biało-czerwonych?
BARTOSZ KUREK: Nie zastanawiałem się nad tym, nie myślałem, nie kalkulowałem w ten sposób. Normalnie, zdecydowaliśmy wspólnie z trenerem, że może warto spróbować, że może będzie to dobre dla drużyny. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach też będę w stanie pomagać chłopakom wygrywać. Nic więcej, tylko tyle.
Nie ciągnie pana do przyjmowania piłki i atakowania z lewej strony?
BARTOSZ KUREK: Powiem szczerze, ze dobrze się czuję na tej nowej pozycji. Zobaczymy, jak będzie dalej wyglądała moja przygoda z siatkówką w kolejnych sezonach.
Śledził pan losowanie fazy grupowej Ligi Mistrzów?
BARTOSZ KUREK: Śledziliśmy, ale losowania mają to do siebie, że wywołują sporo emocji i dyskusji, a na koniec i tak trzeba wyjść na boisko i zagrać. Fajnie dowiedzieć się, z kim zagrasz, jednak swoje i tak musisz udowodnić na boisku.
Turniej finałowy Ligi Mistrzów w Krakowie – podoba się panu taki pomysł?
BARTOSZ KUREK: To byłoby na pewno fantastyczne widowisko, a poza tym w takim wariancie Asseco Resovia byłaby gospodarzem, więc mielibyśmy szansę zmierzyć się z najsilniejszymi zespołami Europy. Czyli super.