Beniaminek bez ognia w ataku
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nadal jest zwycięskim zespołem, a Trefl pozostaje bez wygranej w PlusLidze. W zaległym meczu z 2. kolejki ekipa Krzysztofa Stelmacha nadspodziewanie łatwo ograła w Gdańsku beniaminka 3:1 (25:18, 25:23, 22:25, 25:19). Najlepszym zawodnikiem spotkania został uznany atakujący gości, Jakub Novotny, który zdobył 20 punktów.
Przed tygodniem beniaminek zdobył pierwszy punkt i dziś powszechnie liczono nad morzem na zwycięstwo gdańszczan. Hala znów wypełniła się do ostatniego miejsca, a wiara w sukces nie opuszczała publiczności nawet w czwartym secie. Jednak okazuje się, że moc ataku Trefla na PlusLigę jest na razie za słaba. W akcie desperacji już przy 15:20 w inauguracyjnej partii trener Wojciech Kasza zdjął z boiska podstawowego atakującego, a w jego miejsce wprowadził 20-latka, dla którego jest to tak naprawdę drugi sezon w poważnej siatkówce. Dawid Suski, gdy pozbył się debiutanckiej tremy, w najgorszym wypadku nie odbiegał od starszych kolegów.
Gdyby nie asowe zagrywki Jakuba Bednaruka to gospodarze nie pozbieraliby się już w pierwszym secie, a tak iskierka nadziei w ich poczynaniach pojawiła się, gdy zniwelowali straty z 3:7 na 9:10. Na więcej jednak nie pozwolili Novotny, który w początkowych fragmentach meczu był praktycznie bezbłędny, a dzielnie asystował mu inny skrzydłowy, Terence Martin. Gra wyrównała się, gdy goście zaczęli się mylić. W drugim secie ZAKSA oddała aż osiem punktów po niewymuszonych błędach. Wydawało się, że Trefl skorzysta z tych prezentów, gdyż objął prowadzenie 15:11, a na drugiej przerwie technicznej miał jeszcze dwa punkty w zapasie. Jednak minuta spędzona poza boiskiem zupełnie odmieniła odlicze drużyn. Kędzierzynianie zdobyli cztery punkty z rzędu. Ostatecznie zaś miejscowym podcięła skrzydła akcja na 22:24. Bojan Janić został zablokowany, ale drugi Serb w gdańskich szeregach, Marko Samardzić mógł spokojnie podbić piłkę. Tymczasem pozwolił on jej spaść na linię końcową.
W secie trzecim na boisko wrócił Winnik i wespół z Łukaszem Kadziewiczem otworzył tę część gry wynikiem 5:1. I niewiele brakowało, żeby doszło do powtórki z poprzedniego seta. Po powrocie do gry po drugiej przerwie technicznej goście zdobyli pięć punktów z rzędu i objęli prowadzenie po asie serwisowym Novotnego 17:16! Wówczas dobrą zmianę dał Dariusz Szulik. Przy jego zagrywce gospodarze zdobyli przewagę, której wreszcie nie roztrwonili. Złudne okazały się nadzieje na tie-breaka. Beniaminek podobnie jak na inaugurację we własnej hali i tym razem poddał się po czterech setach. Walkę udało się gdańszczanom utrzymać do 14:14. Zwłaszcza końcówka, gdy znów było kłopoty ze skończeniem ataku, została przez Trefla przegrana sromotnie. Na sześć ostatnich punktów rywali odpowiedział on dwoma.
Powiedzieli po meczu:
Krzysztof Stelmach (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle): - Wygraliśmy trzeci kolejny mecz, ale nadal obowiązuje założenie sprzed sezonu, czyli zająć wyższe miejsce niż w poprzednich rozgrywkach. Całą presję związaną z wynikiem biorę na siebie. Nie chcę pompować balona oczekiwań na miarę medalu, bo gdy będzie czwarte miejsce, to powstanie rozczarowanie. Lepiej teraz robić swoje i studzić głowy.
Wojciech Kasza (Trefl Gdańsk): - Gratuluję rywalom dobrego meczu. Naszą największą bolączką były problemy ze skończeniem kontrataku. Dlatego nasza gra nie była stabilna. Gdy przeciwnik oddalał się na kilka punktów, zwieszaliśmy głowy. Właściwie pozytywnie mogę ocenić Janicia, bo grał mimo bólu w barku. Z niektórymi zawodnikami muszę poważnie porozmawiać. Trzeba im przypomnieć, że gra w PlusLidze do czegoś zobowiązuje. Nie można przeciwnikowi dawać prezentów, czy nie kończyć piłek przechodzących.
Robert Szczerbaniuk (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle): - Nie jestem zadowolony z tego meczu w swoim wykonaniu, ale najważniejsze jest zwycięstwo zespołu. To prawda po drugiej stronie siatki byli klasowi środkowi, moi dobrzy koledzy, ale w żadnym wypadku nie traktowałem tego jako osobistego pojedynku. Coraz więcej osób pyta mnie o kadrę. Jeśli zdrowie pozwoli, a nowy selekcjoner będzie widział mnie w reprezentacji, to raczej nie powiem "nie".
Jarosław Stancelewski (Trefl Gdańsk): - Nikt z nas super nie zagrał. Każdy dołożył swój minus do tej przegranej. W każdym secie, do pewnego momentu graliśmy w miarę dobrze. W końcówce oddawaliśmy punkty w prezencie.