Beniaminek z Katowic zaprezentował się kibicom w Spodku
Przedsmakiem meczu siatkarskich gwiazd, będącego pożegnaniem Pawła Zagumnego z biało-czerwonymi barwami był pojedynek katowickiego beniaminka PlusLigi z ćwierćfinalistą rozgrywek ligi włoskiej. Tym samym podopieczni Piotra Gruszki zaprezentowali się kibicom.
Na ławkach trenerskich obydwu drużyn zasiadły siatkarskie znakomitości. GKS Katowice kierowany jest przez MVP mistrzostw Europy 2009 Piotra Gruszkę, a Calzedonia Werona przez niezwykle utytułowanego Andreę Gianiego, który do okazałej kolekcji zawodniczych zdobyczy, sukcesywnie dorzuca trofea trenerskie, m.in. złoty medal Pucharu Challenge w 2008 roku z włoską Modeną i w 2016 z Weroną oraz srebrny mistrzostw Europy 2015 z kadrą Słowenii. W drużynie gości wystąpili także znany z występów w Asseco Resovii Rzeszów Michał Baranowicz oraz podstawowy przyjmujący reprezentacji Serbii Uros Kovacevic.
Nic dziwnego, że publiczność w katowickim Spodku niezwykle ciepło przywitała obydwu trenerów i ich podopiecznych. Równie ciepło przywitali się sami szkoleniowcy, którzy przecież doskonale znają się z siatkarskich boisk. Ale na tym kurtuazja się skończyła. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego rozpoczęła się twarda walka. Pierwszy set siatkarze z Włoch trochę przespali (przegrali do 15), ale w następnych dwóch zespoły biły się cios za cios. W czwartej partii gospodarze od początku narzucili swój rytm i wypracowali znaczącą przewagę. - Mówiąc szczerze, spodziewaliśmy się trochę więcej po rywalach. My z kolei bardzo dobrze zagraliśmy serwem, a jak mamy zagrywkę, to gramy dobrze. Właśnie ten element był siłą naszej drużyny w poprzednim sezonie - podsumował Tomasz Kalembka, środkowy zwycięskiej drużyny. W konfrontacji z włoską ekipą najsilniejszą bronią GKS-u był jednak blok, którym punktowali aż 15 razy (na 8 przeciwników).
GKS Katowice - Calzedonia Werona 3:1 (25:15, 22:25, 25:23, 25:20)
Towarzyski pojedynek w Spodku połączony był z prezentacją zespołu GKS Katowice. Po nim siatkarze i sztab szkoleniowy spotkali się z kibicami w holu katowickiej hali.
Powrót do listy