Benjamin Hardy: problemy z flotem
Benjamin Hardy był jednym z jaśniejszych punktów w zespole Jastrzębskiego Węgla w konfrontacji z Asseco Resovią. Australijczyk mimo, że bardzo dobrze spisywał się w przyjęciu (71 proc. skuteczności) nie był w stanie wpłynąć na zespół, który przegrywając w Rzeszowie mocno oddalił swoje szanse na trzecią lokatę przed fazą play off.
PlusLiga: Na pewno jesteście mocno rozczarowani po takiej porażce?
Benjamin Hardy: To oczywista sprawa. To nie jest rezultat, jakiego oczekiwaliśmy przed przyjazdem do Rzeszowa. Resovia zagrała jednak bardzo dobre spotkanie, zwłaszcza w zagrywce i w bloku. Te dwa elementy znakomite ze ich strony sprawiły, że mieliśmy duże problemy z naszą grą. Tym bardziej należą się im gratulacje i słowa uznania za bardzo dobrą postawę.
- Mieliście spore problemy z przyjęciem zagrywki, a zwłaszcza z flotem Łukasza Perłowskiego…
- Faktycznie, Perłowski sprawił nam spore problemy swoim serwisem. To ciekawe, ale w tym sezonie, po zmianie piłek sporo zawodników ma problemy z przyjęciem zagrywki właśnie typu flot. To chyba nie przypadek, że wielu przyjmujących ma z tym problemy. Poza tym dobra zagrywka Resovii sprawiła, że straciliśmy pewność siebie w przyjęciu i czasem nawet takie prostsze zagrywki nie były przez nas dokładnie przyjmowane. To się jednak zdarza.
- Czy Twoim zdaniem Resovia zagrała jeszcze lepiej niż w pierwszym spotkaniu w Jastrzębiu? Do tej pory panowała taka opinia w Rzeszowie, że najlepszym meczem w tym sezonie tego zespołu właśnie wasz pierwszy pojedynek…
- Być może tak było. Wygląda na to, że Resovia bardzo koncentruje się na spotkaniach z nami. Dla nas to na pewno duży pech, że akurat z nami oni grają najlepsze mecze w sezonie. Muszę jednak przyznać, że we wszystkich meczach Resovii, które widziałem do tej pory ta drużyna prezentowała się dobrze i należą się im komplementy. Oczywiście w dzisiejszym spotkaniu mieliśmy swoją szansę zwłaszcza w pierwszym secie po niesamowitej serii zagrywki Samika. Niestety nie wykorzystaliśmy jej, a potem Resovia była już w komfortowej sytuacji i grała pewnie, na luzie i bez zbędnej presji. Nie możemy jednak rozpamiętywać tego meczu. Do końca rundy zasadniczej zostały nam jeszcze dwa bardzo ciężkie spotkania - z Zaksą i Skrą i musimy się skoncentrować już na tych meczach.
- Może w jakimś stopniu na waszej postawie w konfrontacji z Asseco Resovią wpłynęło zmęczenie po środowym pojedynku z Sisleyem Treviso w pucharze Challenge Cup?
- Prawdę powiedziawszy, to jesteśmy trochę zmęczeni, bo w ostatnim czasie mieliśmy ciężki okres z dużą ilością podróży i meczów zarówno w lidze, w Challenge Cup i Pucharze Polski. Były one bardzo trudne i kosztowały nas sporo wysiłku. Musimy się jednak przyzwyczaić do tego, bo w końcówce sezonu również czeka nas wiele pojedynków i podróży. Co prawda jeśli chodzi o Puchar Polski to na pewno będzie nam ciężko awansować do turnieju finałowego po takim niekorzystnym wyniku, jaki wywieźliśmy z Bełchatowa. Gdyby ten wynik przytrafił nam się z inną drużyną, to pewnie byłaby szansa na odrobienie strat u siebie w Jastrzębiu, ale z takim dobrym zespołem, jak Skra trudno jest na to liczyć.
- Wszystko wskazuje na to, że chyba nie tylko pożegnacie się z Pucharem Polski ale też w Challenge Cup…
- Jeśli chodzi o rewanż z Sisleyem Treviso, to myślę, że wszystko jest jeszcze możliwe i nie można powiedzieć, że jesteśmy już wyeliminowani. Mamy wciąż szansę na wygranie wyjazdowego spotkania i awans do Final Four. Oby nam się to udało. Moim zdaniem jest to dużo bardziej prawdopodobne niż to, że uda nam się awansować do turnieju finałowego Pucharu Polski