Benjamin Hardy: zespołowość największą siłą
Australijczyk Benjamin Hardy od początku sezonu należy do kluczowych filarów Jastrzębskiego Węgla. Jego dobra gra podczas finałowego turnieju Enea Cup Pucharu Polski została nagrodzona - wybrany został najlepiej zagrywającym.
- W pierwszym sezonie poznajesz zupełnie nową ligę, nowe hale i nowe drużyny - mówi Benajmin Hardy. - Takie zapoznanie się z nowym otoczeniem i zaaklimatyzowanie zabiera trochę czasu. Ale tak naprawdę w zeszłym roku miałem przede wszystkim problemy zdrowotne. Borykałem się z urazem kolana i fizycznie nie byłem przygotowany do tak równej gry, jak zwykle. Przez pół sezonu właściwie czekałem na ostatnie mecze i chciałem tylko wytrzymać do końca. W przerwie letniej miałem mały zabieg, po którym dużo ćwiczyłem, wzmacniałem mięśnie i to mi dużo pomogło. W tym sezonie mogę więc grać dużo na swoim normalnym poziomie i póki co, jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, a przede wszystkim z gry zespołu - stwierdza australijski przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. Hardy nie ukrywa, że na długo zapamięta finałowy turniej w Bydgoszczy. - To było wyjątkowe dla nas wydarzenie - mówi. Zespół z Jastrzębia w półfinale „zgodnie z tradycją” pokonał ZAKSĘ. - Graliśmy dobrze jako drużyna i ta zespołowość i dobra postawa wszystkich zawodników były najważniejsze. Nie jesteśmy zespołem, którą opiera swoją grę na indywidualnościach mimo, że mamy kilku wspaniałych zawodników. Dla nas najważniejsza jest drużyna - zauważa Hardy. Po jego zespole zupełnie nie było widać zmęczenia meczem Ligi Mistrzów w Atenach. - Jeśli chodzi o mnie, to w ogóle nie grałem w Atenach, a tak szczerze, to byłem roczarowany tym faktem. Oczywiście musiałem uszanować decyzję trenera, ponieważ fizycznie nic mi nie dolegało i mogłem grać. Takie jednak były plany Roberta Santilliego i musiałem pogodzić się z jego decyzją. Bardzo zależało nam na wygranej w Pucharze Polski. Chcieliśmy wykorzystać szansę, wygrać ten turniej i to osiągnęliśmy - mówi Hardy. Zespół z Jastrzębia w finałowej walce po niezwykle emocjonującym pojedynku pokonał Asseco Resovię. - Nasza ostatnia porażka w lidze miała miejsce właśnie w Rzeszowie (30.10.2009 - przyp. red.), gdzie przegraliśmy 0-3. Tym razem mieliśmy pewne nowe pomysły taktyczne co do gry przeciwko tej drużynie i udało się je wykorzystać - mówi Australijczyk, którego zespół w PlusLidze przegrał w tym sezonie tylko dwa mecze - z Asseco Resovią i PGE Skrą. - Gramy dobrze, chociaż te zwycięstwa nie przychodzą nam wcale łatwo - mówi Australijczyk. - Liga polska jest bardzo wymagająca i jest wiele dobrych zespołów. Praktycznie nie ma łatwych meczów. Trochę nie rozumiem systemu w tabeli, dlaczego jesteśmy za ZAKSĄ skoro wygraliśmy od niej więcej meczów, ale cóż, wygraliśmy kilka bardzo ważnych pojedynków. W kilku spotkaniach, nawet z teoretycznie słabszymi zespołami, mieliśmy swoje problemy i wygrywaliśmy tylko 3-2, ale te najważniejsze mecze, poza pojedynkiem ze Skrą i Resovią, wygraliśmy i to jest istotne - kończy Hardy.
Powrót do listy