Benjamin Toniutti: trzymałem kciuki za Argentynę
Po porażce z Serbią 2:3 Francuzi wracali do hotelu w kiepskich nastrojach. Trener Tillie przyznał nawet, że jego podopiecznym ciężko będzie znaleźć motywację, by w sobotę postawić się Polakom. Tymczasem, niespodziewanie biało-czerwoni przegrali z Argentyną i mocno zachęcili trójkolorowych do walki. Ten, jakże ważny dla obydwu drużyn mecz zostanie rozegrany w sobotę, o 19.30.
Przegrane tie-breaki
Francja przegrał 2:3 z Serbią swój pierwszy mecz w Warnie, na otwarcie II fazy mistrzostw świata. To trzeci przegrany tie-break Francuzów w tym turnieju.
- Nie wiem co powiedzieć. Prowadziliśmy 1:0, a w drugim secie 16:11 i przegraliśmy całą rywalizację - cedził ze łzami w oczach Benjamin Toniutti, zdając sobie sprawę, że porażka z Serbami może zamknąć jego drużynie drogę do najlepszej szóstki turnieju. Był tak przygnębiony tym faktem, że wypalił przed polskim dziennikarzami. - Chociaż gram na co dzień w Polsce, dziś będę trzymał kciuki za Argentynę.
Atanasijević show
Katem trójkolorowych był dobrze znany w Polsce Aleksandar Atanasijević, który zamienił na punkty aż 35 z 54 otrzymanych do ataku piłek. Do tego dołożył jeszcze 2 bloki i 1 as serwisowy. - Jego skuteczność, plus bardzo dobra zagrywka i blok Serbów zdecydowały o ich zwycięstwie - uznał trener Laurent Tillie.
- Każdy z zespołów ma jakiegoś kluczowego zawodnika, ale naszym zadaniem jest umieć go powstrzymać. Nie poradziliśmy sobie z tym zadaniem w przypadku Atanasijevica - ocenił z kolei Toniutti. Trzeba tutaj dodać, że bombardier jego drużyny, Stephen Boyer też osiągnął imponujący wynik - 34 oczka w meczu.
Za dużo błędów
Czego zatem zabrakło Francuzom by zwyciężyć?
- Od początku tego turnieju mamy ten sam problem - w newralgicznych momentach popełniamy zbyt dużo błędów. Mentalnie dobrze podeszliśmy do rywalizacji, ale to nie wystarczyło na Serbów - stwierdził siatkarz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. - Co z tego, że mecz stał na dobrym poziomie? Przeciwko Brazylijczykom też pięknie walczyliśmy. Wolałbym zagrać beznadziejne spotkanie, ale je wygrać. Podczas mistrzostw świata liczą się tylko zwycięstwa, to one wiodą do medali, nie piękna gra. Jestem bardzo rozczarowany - dorzucił.
- To był dobry mecz, byliśmy blisko wygranej, ale znowu przegraliśmy tie-break i znów różnicą zaledwie dwóch oczek. Gdzieś uciekła nam pewność siebie, popełniamy głupie błędy - to jest największy kłopot - analizował trener Tillie. - To trudna do przełknięcia porażka - nie krył rozczarowania.
Jeszcze przed startem drugiej części mistrzostw świata zwrócił uwagę, że jego podopieczni nie są w najwyższej dyspozycji. - Fizycznie wszystko jest OK, ale zespół dopadła jakaś frustracja, być może związana z presją turnieju - tłumaczył już po porażce z Serbami.
- Nie wiem co się dzieje. Przygotowania do turnieju stały na bardzo dobrym poziomie i wydawało nam się, że jesteśmy gotowi na to wyzwanie. Może brakuje nam odrobinę precyzji, a może to trochę znużenie, bo od ponad dwóch miesięcy przebywamy ze sobą, z dala od rodzin? - zastanawiał się Toniutti.
Motywacja przyszła sama
- Na pewno nie jest łatwo przygotować się do zawodów, gdy jeden z liderów zespołu ma problemy zdrowotne - szukał przyczyny niepowodzeń Benjamin Toniutti. Mowa tutaj o przyjmującym Francuzów, Earvinie Ngapecie, który tuż przed mistrzostwami złapał kontuzję. Urazy dopadły także Trévora Clévenot Kevina i Le Roux. Ten pierwszy przegrał zresztą walkę z czasem.
Francuski rozgrywający dodał, że niezależnie od wyniku spotkania Polska - Argentyna, jego zespół musi zagrać przeciwko Polakom z pełną motywacją. - Chociażby dlatego, że zmierzymy się mistrzem świata, z bardzo dobrą drużyną. Choć sam chyba raczej nie wierzył, że tak będzie. Podobnie zresztą jak Laurent Tillie, który rzucił bez kozery.
- Przyznam szczerze, że może być ciężko z motywacją, bo tak naprawdę wypadliśmy już poza szóstkę najlepszych drużyn na świecie, czyli nie zrealizowaliśmy celu stawianego sobie przed tym turniejem. Czeka nas ciężka noc, bo nasz entuzjazm poszedł mocno w dół.
Ale już około północy, sytuacja diametralnie się zmieniła. Porażka Polaków z Argentyną niespodziewanie uchyliła Francuzom drzwi do najlepszej szóstki. Jeśli wygrają dwa następne mecze za trzy punkty, a biało-czerwoni przegrają obydwa swoje starcia, wtedy to Les Bleus, a nie podopieczni Vitala Heynena mogą pojechać do Turynu. Mogą, bo sporo zależy także od rezultatów w pozostałych grupach. Dla przypomnienia, tylko dwa najlepsze zespoły z drugich miejsc awansują do dalszych gier.
Powrót do listy