Bernardi: w sporcie nie zawsze jeden plus jeden daje dwa
- Ci wszyscy, którzy twierdzili, że ton rozgrywkom PlusLigi nadawać będą jedynie cztery zespoły, chyba niewiele wiedzą o sporcie - mówi trener Jastrzębskiego Węgla Lorenzo Bernardi w bardzo interesującym wywiadzie jaki ukazał się na stronie internetowej klubu.
Marcin Fejkiel: Gdyby miał Pan użyć jednego słowa na określenie osiągniętego przez Pana zespół wyniku w zakończonej właśnie rundzie zasadniczej, jaki byłby to termin?
Lorenzo Bernardi: „Ważny”.
- To drugie miejsce, które zajęliście po tej części sezonu, było maksimum, jakie dało się osiągnąć?
- Z całą pewnością. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że da się zrobić więcej. Zresztą sam jako człowiek nie lubię limitów. Ale jak dotąd drużyna dokonała tyle, ile można było. Na szali trzeba położyć bowiem wszystkie mecze. Można żałować straconych punktów w Warszawie czy Kielcach, ale z drugiej strony w puli są też dwa wygrane mecze za trzy punkty z Bełchatowem. Dlatego całościowa ocena musi być pozytywna.
- Który moment rundy zasadniczej był najtrudniejszy?
- Były dwa takie momenty: zaraz po meczu rewanżowym z tureckim zespołem w Pucharze CEV oraz po przegranym spotkaniu w Kędzierzynie-Koźlu. Na szczęście zespół zareagował pozytywnie po tych porażkach i zdołaliśmy wrócić do naszej dobrej gry. Chyba każdej drużynie byłoby ciężko, gdyby przez tak długi okres czasu musiała grać bez podstawowego gracza, a z młodym, niedoświadczonym zawodnikiem na pozycji libero. Oczywiście Jakub Popiwczak bardzo nam pomógł i jestem zadowolony z pracy, którą ten chłopak wykonał, ale to jednak nie to samo, jakbyśmy grali z tak istotnym dla nas siatkarzem, jakim jest Damian Wojtaszek. A przypomnę, że trwało to blisko trzy miesiące.
- W sezonie zasadniczym Pański zespół odniósł w sumie 13 wygranych. Które zwycięstwo przysporzyło Panu najwięcej radości?
- Zacznijmy od tego, że po zmianie systemu naliczania punktów w siatkówce po prostu skończyły się łatwe mecze. To oczywiste, że trudniej wydrzeć punkty Kędzierzynowi i Rzeszowowi niż Częstochowie czy Gdańskowi, ale zarówno w jednym, jak i drugim przypadku kosztuje to wiele wysiłku. Dlatego godna podkreślenia jest seria 11 zwycięstw z rzędu w rozgrywkach krajowych, którą mieliśmy. Teraz jednak zaczyna się jak gdyby nowy sezon. Stąd trzeba pamiętać o tym, czego się dokonało, ale jednocześnie postarać się wykonać swoją pracę jeszcze lepiej.
- Która z pięciu porażek w lidze zabolała najbardziej?
- Myślę, że najgorszy mecz zagraliśmy w Warszawie, gdzie w dwóch pierwszych setach ogarnęła nas niemoc i nie potrafiliśmy złapać własnego rytmu gry. W Kędzierzynie-Koźlu również zagraliśmy słabo, z tym że w tym przypadku trzeba oddać to, że rywal zagrał bardzo dobre zawody.
- Czy wcześniej w swojej karierze miał Pan równie długą serię meczów bez porażki?
- Kiedy występowałem w Trento oraz Treviso zdarzyły mi się prawdopodobnie jeszcze dłuższe serie zwycięstw niż ta w Jastrzębskim Węglu. Ale zostawmy to. Kiedy coś podobnego staje się twoim udziałem, największą wartością nie jest samo pasmo zwycięstw, ale to, żeby zaraz po kolejnej wygranej umieć skupić się na następnym meczu. I taka idea powinna nam przyświecać przed starem rundy play off. Dlatego przed ćwierćfinałami nie chcę słyszeć ani słowa o ewentualnym półfinale z ZAKSĄ. Mówienie w tej chwili o drugiej rundzie play off oczywiście może komuś łatwo przychodzić, ale zapewniam, że takie podejście może okazać się niebezpieczne. Teraz liczy się tylko konfrontacja z Kielcami, i na tym powinna koncentrować się nasza uwaga. Musimy podejść do tej konfrontacji tak, jak gdyby był to finał Igrzysk Olimpijskich.
- Jako jeden z nielicznych już na początku sezonu przewidywał Pan, że liga będzie niezwykle wyrównana. Odczuwa Pan z tego tytułu satysfakcję?
- Ci wszyscy, którzy twierdzili, że ton rozgrywkom PlusLigi nadawać będą jedynie cztery zespoły, chyba niewiele wiedzą o sporcie. Tutaj prosta matematyka nie działa i jeden plus jeden nie zawsze równa się dwa, bo w trakcie sezonu mogą zdarzyć się różne nieprzewidziane rzeczy. A poza tym kluby dysponujące najwyższymi budżetami nie mają patentu na wygrywanie. Gdyby z góry było pewne, że ten który ma najwięcej pieniędzy zdominuje zupełnie rozgrywki, jaki sens miałby udział innych w stawce i wspólna rywalizacja? Jeśli spojrzy się na aktualne wyniki Realu Madryt, jakoś w tabeli nie widać tych grubych milionów wydanych na transfery, a przed drużyną ze stolicy Hiszpanii w ligowym rankingu jest nie tylko Barcelona, ale i Atletico. Inny sztandarowy przykład to Inter Mediolan, gdzie przez lata wydano kupę pieniędzy, a dziś ktoś mógłby powiedzieć, że w sumie na nic. W koszykarskiej ekstraklasie Włoch Armani Jeans Mediolan dysponujące najwyższym budżetem jest na 5. miejscu, poza tym odpadło z Euroligi, a z Pucharem Włoch pożegnało się już w ćwierćfinale. Topowi gracze nie gwarantują jeszcze sukcesu, liczy się kolektyw. Dlatego w sporcie może wygrać słabszy i na tym polega jego piękno.
- Czy w takim razie coś Pana w tej pierwszej części sezonu zaskoczyło?
- Nikt nie mógł oczekiwać, że Skra Bełchatów skończy rundę na 5. miejscu, a Resovia Rzeszów na 4. pozycji. Wielu też pewnie spodziewało się, że rundę zasadniczą wygra ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. W sporcie muszą być niespodzianki, i mnie to cieszy. Trzeba pamiętać o tym, że nazwiska na t-shirtach nie wygrywają. O Delekcie Bydgoszcz powiedziałem już chyba wszystko. Ta drużyna naprawdę potrafi grać w siatkówkę i cieszyć się swoją grą. A przy tym ma kilku ważnych, inteligentnych graczy. Jak dla mnie Stephane Antiga jest najlepszym zawodnikiem w PlusLidze.
- Pomówmy o pierwszej rundzie play off. Czy fakt, że macie tylko trzy dni na przygotowania do pierwszego meczu z Effectorem Kielce, skomplikował wam plany?
- Jak już wspominałem, dla mnie jest to niewyobrażalne. Naprawdę nie znajduję uzasadnienia dla tego, że ostatnia kolejka rundy zasadniczej była rozciągnięta na cztery dni, a pierwszy mecz fazy play off musimy grać zaledwie po trzech dniach przerwy od zakończenia sezonu regularnego. Problem nie tyle dotyczy samych przygotowań do meczu, bo z tego punktu widzenia wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, choćbym miał nie spać w nocy. Kłopot wiąże się z krótkim czasem na regenerację. Kluczowi gracze, którzy występowali także w reprezentacji, mają prawo odczuwać trudy całego sezonu. Jeśli chcemy oferować sponsorom wysokiej jakości produkt, to przede wszystkim pomyślmy o zdrowiu zawodników. Ono jest najważniejsze.
- Co będzie kluczem do osiągnięcia dobrego rezultatu w ćwierćfinale play off?
- Przede wszystkim należy skupić się na sobie, na własnej grze. Do rozegrania jest kilka gier z rzędu. Nie będzie więc za wiele czasu na odzyskanie sił i dojście do siebie tak w sensie fizycznym, jak i psychicznym, dlatego od samego początku i dzień po dniu trzeba być maksymalnie skoncentrowanym na naszym najbliższym celu.