Bernardo Rezende: jesteśmy pod dużą presją
- Ten sezon reprezentacyjny zaczęliśmy źle i biorę pełną odpowiedzialność za tą sytuację. Teraz to ja muszę znaleźć sposób na to, żeby zespół zaczął grać lepiej – przyznał otwarcie Bernardo Rezende, szkoleniowiec reprezentacji Brazylii. Już jutro Canarinhos zagrają z Polakami w Kraków Arenie.
Plusliga: spotykamy się w Krakowie. To pańska pierwsza wizyta w tym mieście?
Bernardo Rezende: Nie, to nie jest moja pierwsza wizyta w Krakowie, ale wcześniej jedyne co widziałem to lotnisko, bo bywaliśmy tutaj przy okazji wylotów z Polski, kiedy graliśmy mecze w Katowicach. Teraz wreszcie mogę zobaczyć prawdziwy Kraków i muszę przyznać, że jest to piękne miasto. Cieszę się, że tu jesteśmy.
- Przyjechaliście do Polski w trudnej sytuacji – po ośmiu spotkaniach w Lidze Światowej macie na swoim koncie tylko trzy wygrane. Czy spodziewał się pan tego, że te mecze z Polakami będą tak istotne w kontekście waszego ewentualnego awansu do Final Six?
- Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiej sytuacji i robiliśmy wszystko, żeby nic takiego się nie stało. Wiadomo, że w meczach zawsze są dwie możliwości – możesz przegrać lub wygrać. Nam zdarzyło się aż pięć porażek i trzeba otwarcie przyznać, że ten sezon reprezentacyjny zaczęliśmy źle. Biorę pełną odpowiedzialność za tą sytuację i teraz to ja muszę znaleźć sposób na to, żeby zespół zaczął grać lepiej. Myślę, że powoli nam się to udaje i ten postęp da się zauważyć. Liczę, że tutaj w Polsce zagramy jeszcze lepiej i uda nam się wywalczyć jakieś punkty, a tym samym zachować szanse na awans do Final Six. Wiem, że będzie nam ciężko, bo tych spotkań do końca fazy grupowej zostało nam niewiele, ale musimy skupić się na poprawie swojej gry. Mamy też ograniczoną liczbę zawodników, z których mogę korzystać w reprezentacji. Przez ostatnie lata wygrywaliśmy niemal wszystko co sprawiło, że nikt w kraju nie myślał o rozwijaniu młodych graczy. Ludzie skupiali się na biznesie zamiast na rozwoju siatkówki i teraz mamy tego skutki. W reprezentacji starałem się zebrać zawodników, którzy mają chęci do gry w kadrze i odpowiednie umiejętności techniczne, ale my nie mamy tylu młodych siatkarzy co Polska czy Rosja. To są nasze problemy, z którymi musimy sobie poradzić. Jesteśmy teraz pod dużą presją, ale musimy walczyć. Myślę, że w ostatecznym rozrachunku ta sytuacja bardziej nas wzmocni.
- Oglądałam większość spotkań pańskiego zespołu w tegorocznej Lidze Światowej i jest to zupełnie inna drużyna niż kilka lat temu. Odeszło wielu graczy, którzy kiedyś stanowili o sile Canarinhos. Mam tu na myśli Gibę, Sergio czy Dante. Ci zawodnicy nawet kiedy nie grali, to byli liderami tego zespołu, scalali go. Odnoszę wrażenie, że w tym momencie brakuje wam takiego gracza.
- To prawda. Oznacza to, że musimy na nowo wykreować lidera drużyny. Ci zawodnicy, o których pani wspomniała kiedyś również nie byli liderami – pracowaliśmy z nimi ciężko, rozwijaliśmy ich aż stali się głównymi ogniwami zespołu. To trudny i wymagający wielkiego zaangażowania proces, przez który przechodzimy w tym momencie z tymi młodymi zawodnikami. Siatkówka pasjonuje mnie od bardzo dawna i wiele nauczyłem się patrząc na polską drużynę z lat siedemdziesiątych. To pokolenie wywalczyło niemal wszystko, co mogło, ale po nim nastąpiła przerwa. Jak długo polski zespół był w swoistej zapaści i nie mógł rozwinąć się? My jesteśmy w podobnej sytuacji, ale walczymy i nie załamujemy rąk.
- W pozostałych meczach Ligi Światowej nie zamierzacie więc odpuszczać?
- Oczywiście, że nie. Wciąż przecież mamy szanse awansować dalej. Przed nami spotkania z Polską, które będą trudne, a potem lecimy do Włoch, gdzie łatwo również nie będzie, ale kto wie – może właśnie ta presja, ta trudna sytuacja sprawi, że drużyna zacznie lepiej grać.
- Wiele drużyn traktuje jednak tegoroczne rozgrywki Ligi Światowej nieco bardziej ulgowo, bo imprezą docelową są mistrzostwa świata. Czy trudno buduje się formę na ten najważniejszy turniej sezonu?
- W przypadku Brazylii jest to zawsze trudne, ponieważ od nas oczekuje się tylko zwycięstw i ciągłego bycia na szczycie. Jeżeli przegrywamy, to od razu spada na nas ogrom krytyki.
- W Polsce bywa podobnie.
- Częściowo tak, ale w Brazylii chyba bardziej to odczuwamy. Jestem trenerem męskiej reprezentacji od 13 lat i grałem już przeciwko czterem różnym szkoleniowcom Polski – Stephane Antiga jest piątym. Ja wciąż jestem na tym samym stanowisku i doskonale wiem z czym to się wiąże. To jest ogromna presja – starzeję się, ale mam wrażenie, że ta presja właśnie mnie „nakręca”. Zamierzamy wykorzystać te ostatnie spotkania Ligi Światowej na poprawienie swojej gry, na lepszy start do dalszej części sezonu reprezentacyjnego. Jeżeli następnym krokiem będzie Final Six, to super, a jeżeli nie – będą to mistrzostwa świata.
- Wspomniał pan, że na stanowisku szkoleniowca Brazylii jest pan już od 13 lat. Jak panu się to udało?
- Tak właściwie to od 21 lat, bo wcześniej byłem trenerem reprezentacji kobiet. To szmat czasu i sam się zastanawiam jak udało mi się tak długo wytrwać na tej pozycji. Zgadzam się, że bycie trenerem w Brazylii wiąże się z niesamowitą presją. Są ludzie, którzy karmią się presją i ja chyba do takich właśnie się zaliczam. Nieustanne wyzwania są tym co jest dla mnie najważniejsze, co motywuje mnie do dalszej pracy. W tym momencie mamy przed sobą jedno poważne wyzwanie – udowodnienie wszystkim, że Brazylia jeszcze „nie umarła”.