Bernardo Rezende o problemach brazylijskiej kadry
- Niektórzy ludzie za dużo mówią, a za mało pracują i to jest ich największy problem - tak Bernardo Rezende skomentował słowa rosyjskich siatkarzy wypowiedziane przed meczem Brazylii z Iranem podczas Final Six Ligi Światowej.
PlusLiga: Brazylia przegrała w finale LŚ z USA, ale swoją dobrą grą w Final Six pokazała, że wciąż ma się dobrze.
Bernardo Rezende: Tak, wciąż żyjemy, chociaż znów nie udało nam się wygrać Ligi Światowej. Prawda jest taka, że na świecie jest coraz więcej dobrych drużyn, które potrafią grać w siatkówkę i są co najmniej tak dobre, jak my. Pokazał to chociażby mecz finałowy z USA, w którym nasi rywale świetnie zagrali w defensywie i ataku. My mieliśmy swoje problemy, nasi środkowi nie zagrali dobrze, przeciwnicy wyraźnie nad nimi górowali. Potraktowaliśmy ten finał jako kolejne cenne doświadczenie. Chociaż powoli zaczynam się starzeć, to wciąż chcę być lepszy w swojej profesji, ciągle uczę się czegoś nowego. Po przegranym finale we Florencji byliśmy jednocześnie smutni i źli na samych siebie, ale też wyciągnęliśmy przydatne wnioski, które mam nadzieję, zaprocentują podczas mistrzostw świata.
Turniej w Polsce będzie niezwykle ciężki i jeśli chcemy odegrać w nim znaczącą rolę, musimy przyjechać w znacznie lepszej dyspozycji, niż byliśmy we Florencji. Jesteśmy świadomi faktu, że poza Brazylią będzie tam jeszcze kilku kandydatów do złota - USA, Rosja, Włochy, Polska. To są naprawdę klasowe zespoły, które na dziś stanowią światową czołówkę i my chcemy być wśród nich.
- Wiem, że na początku LŚ, kiedy przegraliście kilka meczów, w Brazylii wylała się na pana podopiecznych fala krytyki, żądano nawet zmiany trenera. Ja zespół reagował na takie głosy?
- Nie słuchaliśmy tego w ogóle. Pracowaliśmy, jak zwykle bardzo ciężko i w efekcie końcowym przyjechaliśmy na turniej finałowy do Włoch. Mieliśmy swoje szanse w tym turnieju, których nie wykorzystaliśmy. Muszę jednak powiedzie, że to co wyprawiali we Florencji sędziowie, woła o pomstę od nieba. Już w meczu z Iranem było kilka, nazwijmy to delikatnie, spornych kwestii. Potem okazało się, że ten sam arbiter sędziował także pojedynek finałowy. To nie fair. Czułem jakby ktoś celowo chciał wywrzeć presję na nasz zespół. Wracając do pani pytania, ludzie ciągle opowiadają różne rzeczy. My natomiast musimy skupić się na tym co najważniejsze, czyli na pracy.
- Pan wkłada w swoją pracę całe serce i wszystkie siły. Przez lata przynosiło to wymierne efekty, teraz jakby mniej. Może po prostu to młode pokolenie brazylijskich siatkarzy nie jest tak utalentowane, jak poprzednicy?
- Może….nie mamy drugiego Sergio - to pewne. Wielkie talenty nie rodzą się co roku, dlatego musimy dawać z siebie jeszcze więcej, niż tamta generacja i musimy myśleć jak Brazylijczycy. Pracuję z kadrą narodową już czternasty rok, we Florencji zagrałem z Canarinhos bodaj dwunasty finał LŚ. Siatkówka się zmienia, w pewnym sensie staje się biznesem i żeby iść do przodu, należy inwestować w ten biznes, czyli w rozwój młodych zawodników. Tak naprawdę wydaje mi się, że mamy sporo utalentowanych graczy, tak samo jak Polska miała w latach 70., kiedy wygraliście IO i mistrzostwo świata. Ale potem, z jakiegoś powodu nastąpił u was zastój. Byli zdolni siatkarze, ale nic nie osiągali. Może podobna sytuacja dotknęła teraz Brazylię. Wygraliśmy trzy ostatnie światowe czempionaty. Proszę mi wierzyć, że jest niesamowicie trudno utrzymać się na szczycie przez tak długi czas, to kosztuje sporo wysiłku.
- A może drużynie brakuje takiego lidera, jakim był kiedyś Giba? Powinien być nim Murilo, ale chyba na chwilę obecną nie spełnia takiej roli.
- Murillo ma swoje problemy. Długo borykał się z kontuzją barku i teraz wciąż próbujemy odbudować go tak fizycznie, jak i mentalnie. Na razie faktycznie daleki jest od swojej normalnej dyspozycji, przez co sprawia wrażenie trochę nieobecnego. W ostatnim sezonie ligowym praktycznie w ogóle nie grał, potrzebuje więc sporo czasu, żeby wskoczyć na odpowiedni poziom. Ale o niego akurat jestem spokojny. Podczas Final Six mieliśmy inne problemy - nie grali dobrze Lucas i Wallace i to najbardziej rzucało się w oczy. Szczególnie, że po drugiej stronie siatki świetnie spisywali się Anderson, Sanders i Lee.
- A co z Fontelesem? Zdąży wyleczyć kontuzję przed polskim mundialem?
- Mam taką nadzieję. To też jest duży problem.
- We Florencji, w meczu z Iranem zagrał młody Lucas Loh, który niedawno podpisał kontrakt z polskim klubem. Proszę powiedzieć kilka słów o tym zawodniku.
- Młody, bardzo utalentowany chłopak. W niedalekiej przyszłości ma szansę stać się naprawdę dobrym siatkarzem. Dobrze, że wybrał Polskę, bo wasza liga jest silna, macie wysokich, nieźle blokujących zawodników. Mam nadzieję, że szybko rozwinie swój talent i mocno wspomoże brazylijską kadrę.
- Pozwoli pan, że na koniec wrócę do spotkania z Iranem podczas Final Six LŚ. Wie pan, że przed nim rosyjscy siatkarze mówili wprost iż Brazylia przegra, aby wysłać Sborną do domu?
- Ludzie za dużo mówią i za często oceniają innych. Szkoda tylko, że nigdy nie mówią mi takich rzeczy prosto w twarz. Tylko tchórze opowiadają takie historie za czyimiś plecami. Niektórzy mówią za dużo, a za mało pracują i to jest ich największy problem. Przed momentem wspomniałem pani o sytuacji z Murilo, który męczył się z własną grą, mieliśmy też inne problemy i postanowiłem dać kilku starszym graczom odpocząć, żeby do niezwykle ważnego, półfinałowego spotkania przystąpili w pełni sił. Identycznie czynią także inni szkoleniowcy. Nadmieniłem też wcześniej o arbitrze, który zabrał nam zwycięstwo w I secie pojedynku z Iranem, bo tak naprawdę to my go wygraliśmy. Ja takich rzeczy nie akceptuję.
Powrót do listy