Bieniek: z Rosjanami i Irańczykami niezbyt się lubimy
W piątek i sobotę w Krakowie reprezentacja Polski rozegra dwa ostatnie mecze fazy interkontynentalnej Ligi Światowej. Rywalem Polaków będą Amerykanie. – W pierwszej kolejności chcemy zdobyć dwa punkty, żeby zapewnić sobie awans do Final Six. Następnie chcemy zakończyć fazę grupową na pierwszym miejscu, aby potwierdzić, że jesteśmy najlepsi – mówi środkowy biało-czerwonych Mateusz Bieniek, który jest jednym z objawień tegorocznej „światówki”.
PLUSLIGA.PL: Czy udało się wam odpocząć chociaż chwilę po trzytygodniowej podróży, zmianie stref czasowych, nieprzespanych nocach?
MATEUSZ BIENIEK: Trochę udało. Najważniejsze, że minął jet leg i spokojnie możemy trenować w Krakowie przed ostatnimi meczami fazy grupowej Ligi Światowej.
W ostatnim czasie rozegraliście kolejno sześć spotkań z USA, Rosją i Iranem, zdobywając dziesięć punktów. Możecie być w pełni zadowoleni z tego trzytygodniowego wyjazdu?
MATEUSZ BIENIEK: Myślę, że przed wyjazdem każdy z nas wziąłby te dziesięć punktów w ciemno. To naprawdę bardzo dobry wynik. Najbardziej szkoda tych pierwszych meczów ze Stanami Zjednoczonymi. Uważam, że w pierwszym spotkaniu mogliśmy pokusić się o zwycięstwo za trzy punkty. Jednak teraz nie ma co już narzekać. Te dziesięć punktów to jest naprawdę znakomity wynik.
Czy pana zdaniem najtrudniejsze mecze fazy grupowej to te ostatnie z Amerykanami, czy trudniejsze rozegraliście w Teheranie?
MATEUSZ BIENIEK: W mojej ocenie najtrudniejsze mecze rozegraliśmy właśnie w Teheranie. W Stanach Zjednoczonych czuliśmy się jak w domu. Ogromna liczba Polaków na trybunach sprawiała, że odnosiliśmy wrażenie, iż gramy w Polsce. Z kolei w Iranie mieliśmy naprawdę ciężkie warunki, upał, niestety także jedzenie nie było idealne. A to co działo się w hali wszyscy mogli zobaczyć w czasie transmisji. Bardzo głośny doping kibiców z Iranu „dawał” po uszach.
To prawda, że mieliście specjalną ochronę, która pilnowała was w Teheranie?
MATEUSZ BIENIEK: Mieliśmy ochronę i nie mogliśmy wyjść z hotelu. Chodziło oczywiście o nasze bezpieczeństwo. Bezpośrednio po meczach wracaliśmy do hotelu. Irańscy kibice są nieobliczalni, więc starano się nas chronić. Mało tego, w piątek cały świat obiegły informacje o zamachach, więc ta sytuacja dodatkowo zaostrzyła ochronę. Na szczęście wróciliśmy do Polski i zagramy przed własną publicznością.
Powiedział pan, że w Stanach Zjednoczonych czuliście się jak w domu. Wydaje się, że Amerykanom równie dobrze będzie grało się w Polsce. Czy pana zdaniem zawodnicy z USA „pomogą” wam w awansie do Final Six? Oni już mają zagwarantowany udział w turnieju w Brazylii...
MATEUSZ BIENIEK: Wydaje mi się, że z zawodnikami ze Stanów Zjednoczonych mamy najlepszy kontakt. Z Rosjanami i Irańczykami jakoś zbytnio się nie lubimy. Z kolei grając przeciwko Amerykanom czuliśmy się naprawdę bardzo dobrze. A czy nam pomogą? Myślę, że będą chcieli wygrać jak każdy. Jeśli chcemy lecieć na Final Six Ligi Światowej do Rio de Janerio musimy ich pokonać. Naszym celem jest zajęcie pierwszego miejsca w grupie. Oczywiście w pierwszej kolejności chcemy zdobyć dwa punkty, żeby zapewnić sobie awans do finału. Następnie chcemy zakończyć fazę grupową na pierwszym miejscu, aby potwierdzić, że jesteśmy najlepsi.
Po dziesięciu meczach w grupie znajduje się pan w czołówce najlepszych zawodników zagrywających, blokujących oraz punktujących. Mało tego od początku Ligi Światowej wychodzi pan w podstawowej szóstce i to starsi koledzy oglądają pana grę z kwadratu dla rezerwowych. Zwraca pan w ogóle uwagę na te statystyki?
MATEUSZ BIENIEK: Na statystyki patrzę tylko po zakończonym meczu. Ogólnej klasyfikacji zawodników nie przeglądam. Nie chcę sobie tym zawracać głowy. Jeśli chodzi natomiast o środkowych naszej reprezentacji to należy pamiętać, że przede wszystkim jesteśmy zespołem. Każdy kto wchodzi na boisko daje się z siebie sto procent i stara się pomóc najlepiej jak potrafi. Jesteśmy jedną drużyną.