Blog Krzysztofa Mecnera: starcie utytułowanych
Mecz piątej kolejki PlusLigi PGE Skra Bełchatów – AZS Częstochowa przywołuje wiele wspomnień. Są to bowiem obok rzeszowskiej Resovii dwie najbardziej utytułowane polskie drużyny, obecnie występujące na parkietach PlusLigi. W tabeli wszech czasów PGE Skra jest obecnie na trzecim, a częstochowski AZS na piątym miejscu, i mogą w tym sezonie ten dorobek jeszcze poprawić.
Przypomina mi się zdobycie pierwszego tytułu mistrzowskiego przez AZS Częstochowa, wiosną 1990 roku. Dla mnie to też był wyjątkowy sezon, gdyż rok wcześniej w redakcji „Sportu”, w której wówczas pracowałem, dostałem „pod opiekę” siatkówkę i to był mój pierwszy ligowy sezon, jaki relacjonowałem i opracowywałem dla gazety. Wtedy grano takim systemem, że łączono w pary drużyny z bliskiej odległości, bo spotkania grano w soboty wieczorem i niedzielę rano, więc przyjezdne zespoły musiały się przemieszczać. Niemal do samego końca w tabeli (play-offów wtedy nie rozgrywano) prowadził faworyt rozgrywek Hutnik Kraków (w składzie miał m.in. Grzegorza Wagnera, Zdzisława Jabłońskiego i innych), ale tydzień przed końcem rozgrywek na czoło tabeli wyszedł AZS Częstochowa. Zespół, który prowadzili wtedy Stanisław Gościniak i Ryszard Bosek, kończył sezon meczami na Śląsku. W sobotę grał w Katowicach z Baildonem, a ostatni mecz grała w Kazimierzu Górniczym. Pamiętam te spotkania, AZS wygrał oba i został nieoczekiwanie mistrzem Polski. Mnie dzisiaj tylko żal bardzo ciekawej hali Baildonu, która kilkanaście lat temu została zburzona. Obecnie jest tam parking, a ja ile razy tamtędy przechodzę to… czegoś mi brakuje.
AZS Częstochowa potem jeszcze pięciokrotnie zdobywał mistrzostwo Polski, ostatni raz w 1999 roku, po pasjonującym finale play-off z kędzierzyńskim Mostostalem. Mecze AZS z Mostostalem na przełomie wieków były zresztą wielkim wydarzeniem w polskiej siatkówce.
Skra swoje laury zdobywała w ostatnich latach. W 2005 roku zdobyła swój pierwszy tytuł, pokonując w finałowej rozgrywce AZS Olsztyn. Potem miała sześć kolejnych fantastycznych sezonów, a gdy zdobyła siódmy z rzędu mistrzowski laur, wielu nawet prorokowało, że poprawi osiągnięcie legendarnej w latach 50 i 60-tych drużyny AZS AWF Warszawa (w zdobyciu wielu z tych tytułów udział miał Andrzej Warych, który właśnie obchodzić będzie 75 urodziny i z tej okazji życzymy mu wszyscy wielu lat w zdrowiu i dobrym samopoczuciu, które go nigdy nie opuszcza!), która niegdyś zdobyła 10 kolejnych tytułów mistrza Polski. Skra po zdobyciu ósmego mistrzostwa w 2014 roku awansowała na trzecie miejsce w tabeli wszech czasów. Zdystansować AZS AWF Warszawa będzie pewnie trudno, bo stołeczny zespół do 1968 roku uzbierał aż 19 mistrzowskich laurów. Jeśli PGE Skra wygra tegoroczne rozgrywki PlusLigi, wyprzedzi natomiast warszawską Legię, która też ma na koncie osiem złotych medali, ale znacznie więcej od Skry medali srebrnych i brązowych.
Trochę żal wszystkim tych zasłużonych klubów, które dzisiaj gdzieś tam funkcjonują na obrzeżach wielkiego sportu. Legia po różnych reorganizacjach i reaktywacjach gra obecnie w II lidze. Ostatni wielki sezon ta utytułowana drużyna miała w 1996 roku, gdy doszła do finału play-off i toczyła niesamowicie zacięte boje o tytuł z Kazimierzem Płomieniem. Legię prowadził wówczas Wojciech Drzyzga, obecny komentator siatkówki w Polsacie. AZS AWF Warszawa już w ogóle nie istnieje, w II lidze gra jedynie drużyna siatkarek. W latach 60-tych rywalizacją AZS AWF i Legii emocjonowała się cała Polska, potem czasy się zmieniły i oba te znakomite niegdyś kluby funkcjonują jedynie w legendzie i wspomnieniach. Podobnie zresztą jak Płomień Sosnowiec, jedyny do dzisiaj polski klub, który ma na koncie wygranie Pucharu Europy w 1978 r. Niestety również nic nie wskazuje na to, by Płomień, podobnie jak Legia, jeszcze kiedyś walczył o medale mistrzostw Polski.