Bosek: Dawida nie trzeba uczyć siatkówki
Spod Jasnej Góry wreszcie dobre wieści. Rehabilitacja Dawida Murka przebiega dobrze i za 3 miesiące zawodnik powinien wrócić do treningów. Do zdrowia i formy wracają też ci, którzy za kilka dni będą walczyć w play-offach.
Dla Dawida Murka ubiegłoroczny Mikołaj nie był łaskawy. To właśnie 6-go grudnia w meczu ósmej kolejki PlusLigi nabawił się kontuzji stawu skokowego. Diagnoza mroziła krew w żyłach: „przemieszczenie tkanek” i „wieloodłamowe złamanie” - tyle chyba wystarczy, żeby oddać jak poważny był to uraz. Od tego czasu minęły 3 i pół miesiąca. W poniedziałek zawodnik przeszedł badanie tomografem. Teraz staw wygląda dobrze, czyli tak jak spodziewali się lekarze. Ale nie wszystko się zrosło. Z mocniejszymi ćwiczeniami trzeba jeszcze poczekać. Lekką rehabilitację Murek przechodzi już od kilku tygodni. - Praca idzie w dobrym kierunku. Potrzebny jest jeszcze czas, że do końca wzmocnił się układ kostny, oblał się kością. Za chwilę będzie mógł wejść w to ostrzejsze stadium, gdzie będzie pełna regeneracja – wyjaśniał dyrektor sportowy AZS-u Częstochowa Ryszard Bosek i zapowiada, że Murek może wrócić do grania za trzy miesiące.
- Po pierwsze musi zakończyć pełną rehabilitację stawu. Potem Dawidowi nie trzeba długo przypominać jak się gra w siatkówkę. To tylko kwestia powrotu do układu wyjściowego, stanu sprzed kontuzji.
Bosek wierzy, że niemal 33-letni siatkarz w pełni się odbuduje. I zbuduje siłę częstochowskiego zespołu. To on miał o niej stanowić z połączeniu z ogniem i ambicją młodych „Akademików”. Wyprowadzki spod Jasnej Góry nikt – łącznie z zarządem – nie przewiduje. - Tym bardziej, że Murek mieszka raptem kilometr od hali – półżartem dodaje Bosek.
- Cały czas wiążemy z nim nadzieje i jestem pewny, że jeśli wyleczy się z kontuzji, to wróci na taki poziom, jaki prezentował przed urazem. To jest tak doświadczony zawodnik, że może być przywódcą niejednego zespołu, nie tak młodego jak nasz.
W barwach AZS-u Murerk rzeczywiście był wodzem. Wataha młodych wilków była dla niego lepszym środowiskiem niż bełchatowski gwiazdozbiór. Pod jego nieobecność dziurę łatali Wojciech Gradowski i Krzysztof Wierzbowski. Ten drugi do czasu feralnego meczu wchodził na parkiet tylko na prezentację zespołów. Potem rozegrał łącznie 29 setów. Jego najlepszy wynik w meczu to 14 punktów. Z postawy 22-latka są w klubie zadowoleni. - Długo nie grał, w zeszłym roku bardzo mało. Nie jest jeszcze ograny, tego potrzebuje najbardziej. Były mecze w których grał gorzej, były i bardzo dobre - mówi dyrektor sportowy.
A jednak mimo straty Murka i wahającej się formy zmienników zespół utrzymał dobry poziom. - Ostatnie porażki to chyba efekt przesilenia. Dawid miał być ostoją i dopóki grał to był. Tak strata mogła nas kosztować bardzo dużo - mogliśmy nawet spaść do strefy barażowej. Zespół pokazał charakter, odpowiedział walką. Dopóki nie byliśmy pewni utrzymania to graliśmy dobrze. W momencie kiedy zapewniliśmy sobie utrzymanie w ósemce, gra się „posypała” - powiedział mistrz olimpijski.
Częściowo winne były intensywne przygotowania do play-offów i idące za nimi urazy. Swoje dopełniły przeziębienia i osłabiające organizm antybiotyki. Teraz wszyscy trenują i są zdrowi. – Jak na zawodowców – zaznacza Bosek. - Wybitego palca czy drobnych dolegliwości kolana nie uważamy za kontuzję. Staramy się wrócić jak najszybciej do formy z meczów, w których nawet jak nie wygrywaliśmy, to walczyliśmy. Jesteśmy dobrej myśli, że odbudujemy się do spotkania z Resovią.
Jeśli nie siłę mięśni, to w arsenale mają jeszcze jedną broń – charakter. - Wszystko zależy od ich postawy. Mogą nie wrócić w pełni do formy, ale można to nadrobić chęcią, wolą walki i podejściem - mówi Ryszard Bosek.
Pierwsze podejście w boju o medale mistrzostw Polski w Rzeszowie 26 marca.