Brązowy medal na wyciągnięcie ręki
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle pokonała Asseco Resovię Rzeszów 3:1 (19:25, 25:18, 25:17, 25:16) w drugim meczu play-off o brązowy medal. Stan rywalizacji do trzech zwycięstw 2-0. MVP meczu Jurij Gładyr.
Siatkarze z Rzeszowa bardzo chcieli zrewanżować się za fatalny występ w pierwszym spotkaniu.. Początek meczu zapowiadał, że może im się to udać. Goście rozpoczęli z animuszem. Mocno zagrywali i nie mylili się w ataku.- Zaczęliśmy mecz bez siły i woli walki. Pojawiły się błędy w zagrywce i przyjęciu. Nie wiem z czego to wynikało - dziwił się Krzysztof Stelmach, trener ZAKSY.
Po asie serwisowym Aleha Achrema Resovia prowadziła już 7:2. Gospodarze w niczym nie przypominali zespołu, który 24 godziny wcześniej zdemolował przeciwnika. Mieli kłopoty z przyjęciem, a ich atak z pierwszej piłki był na niskim procencie skuteczności. Gościom natomiast wychodziło wszystko. Po kolejnej asowej zagrywce Krzysztofa Gierczyńskiego ich przewaga wzrosła do siedmiu punktów (12:5). ZAKSA powoli zaczęła odrabiać straty od drugiej przerwy technicznej - z 9:16 na 15:18, ale kolejne skuteczne akcje rzeszowian (as Mikko Oivannena) dały im zwycięstwo.
- Po wczorajszej wygranej chyba myśleliśmy, że i tym razem pójdzie łatwo, ale tak nie było. Resovia mocno serwowała, a my mieliśmy spore kłopoty z przyjęciem. Później jednak wróciła nam pełna koncentracja i mobilizacja i od razu było lepiej - stwierdził Jurij Gladyr, środkowy klubu z Kędzierzyna-Koźla.
Po zmianie stron, kędzierzynianie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wrócili do swojej dobrej dyspozycji z czwartku. Wyraźnie wzmocnili zagrywkę, lepiej przyjmowali i skutecznie grali na siatce. Szybko objęli prowadzenie 4:1 w drugiej partii, a po akcjach Tuomasa Sammelvuo i Jakuba Jarosza przewaga ta urosła do stanu 8:3. Nie pomagały roszady w składzie Resovii - gracze ZAKSY nie dali się wybić z rytmu i pewnie wyrównali stan meczu.
Trzeci set rozpoczął się od stanu 3:1 dla przyjezdnych, ale już po chwili Jakub Jarosz wyprowadził swój zespół na prowadzenie 4:3. Resovia jeszcze raz wyszła na prowadzenie 11:10, gdy asem serwisowym popisał się Mikko Oivannen. Jednak kolejne akcje należały już do drużyny z Kędzierzyna-Koźla. Dwa punkty bezpośrednio z zagrywki zdobył Jakub Jarosz, a na blok ZAKSY nadziali się Mikko Oivannen i Mateusz Mika i zrobiło się 15:11. Kolejną udaną passę podopieczni Krzysztofa Stelmacha rozpoczęli przy stanie 19:16, gdy zdobyli pięć punktów z rzędu.
- Wypadliśmy trochę lepiej niż wczoraj, ale to wystarczyło tylko na jednego seta. Nasza gra była szarpana. Dobre fragmenty przeplatane były ze słabymi - przyznał Krzysztof Gierczyński, kapitan Asseco Resovii.Przy potężnych serwisach Michała Ruciaka kędzierzynianie w czwartym secie objęli prowadzenie 4:0. Goście zupełnie nie mieli pomysłu jak powstrzymać rywali, a ci bez większych problemów rozstrzygnęli tę partię i cały mecz na swoją korzyść.
- Od drugiego seta wróciliśmy do swojej gry. Utrzymaliśmy dobrą dyspozycję i w bojowych nastrojach pojedziemy na mecze do Rzeszowa - zapowiada Michal Masny, rozgrywający ZAKSY.
Zawodnicy z Podkarpacia zdają sobie sprawę, że brązowy medal bardzo się od nich oddalił. - Jesteśmy w trudniej sytuacji. Trzy dni to bardzo niewiele, żeby coś poprawić. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy - przyznał Krzysztof Gierczyński z Resovii.
- Musimy podjąć walkę we własnej hali. Spróbujemy odrobić straty i wrócić do Kędzierzyna na piąty mecz - powiedział Krzysztof Ignaczak, libero zespołu z Rzeszowa. Kędzierzynianom do zdobycia historycznego, bo pierwszego medalu w historii klubu, brakuje już tylko jednego zwycięstwa. Będą zapewne chcieli je odnieść w Rzeszowie. - Jedziemy jednak na trudny teren. Co prawda już raz w tym sezonie wygraliśmy tam, ale Resovia na pewno się nie podda - uważa Jurij Gladyr, środkowy ZAKSY.
Powrót do listy