Bruno Augusto Zanuto: to było koszmarne przeżycie
Brazylijski przyjmujący Trefla Gdańsk - Bruno Augusto Zanuto miał być gwiazdą tego zespołu. W zeszłym sezonie dla swojej drużyny - Andreoli Latina zdobył 252 punkty. Teraz ten wynik będzie mu bardzo trudno powtórzyć, bo w barwach Trefla nie rozegrał jeszcze żadnego spotkania. Cały czas leczy kontuzję, której nabawił się jeszcze przed sezonem. Jednak jak zapewnia siatkarz pochodzący z Sao Paulo, już niedługo wróci na parkiet i wspomoże swój zespół.
PlusLiga: Jak jest z Pańskim zdrowiem?
Bruno Augusto Zanuto: - Wyniki mojego ostatniego badania tomografem były bardzo dobre. Od kilku tygodni trenowałem jako libero. W ostatnich dniach grudnia zacząłem na treningach już skakać i atakować. Jestem optymistą, mam nadzieję, że w styczniu wrócę do gry.
- To bardzo miło słyszeć takie słowa, bo jak się domyślam, to był najgorszy początek sezonu w Pana karierze.
- Właściwie to ja jeszcze nie rozpocząłem sezonu(śmiech). To było koszmarne przeżycie, ale już nie chcę o tym mówić i myśleć. Teraz muszę się skupić w stu procentach na tym, aby jak najszybciej wrócić do gry i pomóc mojemu zespołowi.
- Zdaję sobie z tego sprawę, że trudno po tak długiej przerwie będzie Panu to określić, ale ile czasu zajmie Panu powrót do optymalnej formy?
- Mam nadzieję, że z każdym dniem będzie coraz lepiej. Jestem trochę zaskoczony, jak odpowiada moje ciało na te obciążenia. Pracuję bardzo ciężko każdego dnia i to przynosi efekty.
- Kilka dni temu obchodziliśmy w Polsce Boże Narodzenie. Czy spędził Pan jakoś szczególnie ten czas?
- Tak. Jesteśmy katolicką rodziną. Niestety nie mogliśmy spędzić tych świąt z bliskimi w Brazylii. Razem z żoną i synem wybraliśmy się do Mikołajek. Dobrze się przy tym bawiliśmy i troszkę przy okazji również odpoczęliśmy.
- Od kilku miesięcy przebywa Pan razem ze swoją rodziną w Polsce. Jak Panu się tutaj podoba?
- Mogę powiedzieć, że na początku byłem trochę zaskoczony. Trójmiasto oferuje dużo możliwości. Jakość życia jest wysoka. Jesteśmy tu bardzo szczęśliwi. W Polsce zostaliśmy świetnie przyjęci. Mój syn chodzi do amerykańskiej szkoły. Mojej żonie też się tutaj bardzo podoba. Ja również nie muszę się o nic martwić, bo mam bardzo dobre warunki do wykonywania swojej pracy.
- W 2003 roku na mistrzostwach świata juniorów, które zostały rozegrane w Iranie Pański zespół przegrał finał z Polakami. Można powiedzieć, że wtedy pan dopiero rozpoczynał swoją karierę. Czy spodziewał się pan, że kilka lat później będzie grał w Polsce?
- Naprawdę nie myślałem, że tak się stanie. Polska liga cały czas, z roku na rok, się rozwija. Przy takim tempie i zaangażowaniu ze strony klubów ma szanse stać się jedną z najsilniejszych na świecie. Polska siatkówka jest coraz lepiej odbierana i kluby powinny to wykorzystać, aby przyciągnąć jeszcze więcej sponsorów.
- Dlaczego zdecydował się Pan przyjąć ofertę z Gdańska?
- Miałem dobre propozycje z Włoch, Grecji i Brazylii. Jednak chciałem wziąć udział w interesującym projekcie, jaki przedstawił mi Trefl Gdańsk. Przed tym zespołem jest przyszłość. Bardzo w to wierzę. Historia pokazała, że z zespołem koszykarskim im się to udało. I myślę, że mogą zrobić to samo, albo nawet lepiej z siatkówką. Jednak potrzebują do tego trochę czasu.