Bułgarzy wygrywają, kibice manifestują
Gospodarze turnieju finałowego Ligi Światowej Bułgarzy wygrali z Niemcami 3:1. W tle batalii siatkarskiej toczyła się inna bitwa - bułgarskich kibiców z federacją.
'BFS - wstyd dla kraju, chcemy waszej rezygnacji”, „Ostrzeżenie: Lazarow jest niebezpieczny”, „Lazarow bądź mężczyzną, uwolnij reprezentację i jej kibiców”, "BFS musi odejść. Chcemy z powrotem Rado i Mateja” - to treść tylko niektórych transparentów wywieszonych przez kibiców podczas spotkania Bułgaria - Niemcy.
To także, zdaniem bułgarskich fanów dopiero początek „wojny”. Jeśli działacze nie odejdą, skomasowani i zjednoczeniu kibice zapowiadają dalsze kroki. Pierwszy poważny sygnał wysłali do siatkarskiej centrali tydzień temu, bojkotując ostatni turniej fazy interkontynentalnej LŚ, w Sofii. Trybuny w Arenie Armeec świeciły pustkami, a kibice protestowali przed halą. Nosili się z zamiarem zbojkotowania także turnieju finałowego LŚ, ale ostatecznie uznali, że wtedy największą krzywdę zrobiliby siatkarzom.
- Chcemy zmienić władze Bułgarskiej Federacji Siatkówki, bo obecne zabijają ten sport w naszym kraju. Mamy w Bułgarii tylko jedną drużynę, która jest w stanie dokonać czegoś wielkiego na arenie międzynarodowej - to ekipa siatkarzy. Zrobimy wszystko, by włodarze nie stanęli im na drodze do sukcesu - powiedziała jedna z pomysłodawczyń protestu, Jana Georgiewa.
Kibice stanęli murem za byłym szkoleniowcem kadry Radostinem Stojczewem (w środę pojawił się w hali Arena Armeec i został owacyjnie przywitany przez fanów) oraz Matejem Kazijskim, którzy stanowczo sprzeciwili się polityce siatkarskich władz. Po rezygnacji Stojczewa kibice napisali pismo do szefa federacji Danczo Lazarowa z prośbą o spotkanie i wysłuchanie ich argumentów. Do dziś nie uzyskali odpowiedzi.
Tymczasem z obozu bułgarskiej kadry docierają kolejne złe informacje. Tuż przed startem Final Six zgrupowanie opuścił pierwszy rozgrywający Andrej Żekow, który według nieoficjalnych doniesień nie wytrzymał presji związanej z sytuacją wewnątrz drużyny. Mówi się, że także kapitan Wlado Nikolów może pożegnać się z zespołem jeszcze przed IO w Londynie.
Na razie Nikolów nie chciał komentować doniesień bułgarskiej prasy, choć zasugerował, że daleki jest od formy pozwalającej grać mu na wysokim poziomie.
- Dlatego w tej chwili to Cwetan Sokołow jest numerem jeden. Reprezentacja to nie klub emerytów, żeby miało się w niej miejsce za zasługi - skwitował. Oceniając spotkanie z Niemcami, wygrane po zaciętej i dramatycznej walce przez gospodarzy 3:1, powiedział:
- Pokazaliśmy charakter. Zapomnieliśmy o problemach, napięciu i wszystkich złych emocjach wokół kadry. To wielki honor grać dla reprezentacji prowadzonej przez Najdera Najdenowa. Prezentujemy się nieźle i myślę, że do igrzysk olimpijskich nasza forma jeszcze podskoczy - coraz lepiej rozumiemy się z Georgi Bratoewem, a Cwetan Sokołow jest ostoją zespołu.
W czwartej Bułgarzy odpoczywają od turniejowych zmagań, a w piątek, na zakończenie fazy grupowej Final Six zmierzą się z USA .