Cerrad Czarni - Asseco Resovia 2:3
Cerrad Czarni Radom przegrali z Asseco Resovią Rzeszów 2:3 (25:23, 24:26, 23:25, 25:20, 11:15) w pierwszym meczu o miejsca 1-8. MVP meczu Nikołaj Penczew.
Blisko trzy godziny trwał pojedynek w Radomiu, który zakończył się zwycięstwem wicemistrzów Polski. Do awansu do półfinałów rzeszowianom potrzeba już tylko jednej wygranej.
- To był bardzo trudny mecz – mówi Paul Lotman, przyjmujący Asseco Resovii i dodaje. - Radom rozegrał naprawdę dobre spotkanie. W pierwszych trzech setach właściwie żadna z drużyn nie miała większej przewagi niż dwa punkty i wynik rozstrzygał się w końcówkach. Z naszej perspektywy wygranie meczu na tak trudnym terenie i po tak ciężkiej walce jest bardzo ważne. Wiedzieliśmy o tym, że to nie będą łatwe ćwierćfinały niezależnie od tego, czy będziemy grali z ZAKSĄ czy Radomiem. Myślę, że każdy z nas jest zadowolony ze zwycięstwa, ale też bardzo zmęczony – stwierdza przyjmujący ekipy z Rzeszowa, która w I secie przegrywała już 9:14, ale po chwili zaczęli systematycznie odrabiać straty. Po asie serwisowym Jochena Schopsa i bloku Nikołaja Penczewa na tablicy wyników pojawił się rezultat remisowy 15:15. Do samego końca trwała zacięta walka punkt za punkt, z której zwycięsko wyszli gospodarze.
W kolejnym secie walka rozgorzała na dobre. W końcówce radomianie prowadzili 23:22, ale w kluczowych momentach główne role odegrał Russell Holmes i resoviacy zwycięsko zakończyli drugą partię. W trzecim secie przez długi czas żadnej z drużyn nie udawało się odskoczyć na bezpieczny dystans, choć początkowo lepsze wrażenie sprawiali rzeszowianie. Z dobrej strony pokazał się Dawid Konasrki, który na ataku zastąpił Jochena Schopsa i w końcówce pociągną zespół do zwycięstwa. Wydawało się, że wicemistrzowie Polski pójdą za ciosem, ale w kolejnym to już zdecydowanie dominowali podopieczni trenera Roberta Prygla. Goście mieli duże problemy z blokiem rywali, którzy tym elementem regularnie punktowali. Na nic dały się zmiany jakie dokonywał trener Andrzej Kowal, radomianie byli nie do zatrzymania. O wszystkim zadecydował tie-break, w którym od połowy zarysował się przewaga gości. Ciężar gry radomian spoczywał głównie na Finie Mikko Oivanenie, który albo kończył trudne piłki, albo posyłał je w aut lub w blok.