Chcą sprawić niespodziankę
Po przerwie związanej z rywalizacją o Enea Cup 2014 Finale Pucharu Polski zespoły PlusLigi wracają na boiska. Effector Kielce spotka się z Asseco Resovią Rzeszów (niedziela, 18.00). W play off prowadzą goście 2-0.
Podopieczni Andrzeja Kowala przyjeżdżają do Kielc jako murowany faworyt do awansu, ale kielczanie z pewnością chcieliby sprawić niespodziankę i doprowadzić do meczu nr 4.
- Nie ma co ukrywać, że potencjał obydwu zespołów jest inny. Resovia chce z pewnością powtórzyć sukces sprzed roku i stanąć na najwyższym stopniu podium. Szczególnie, że nie udało im się awansować do Final Four Ligi Mistrzów oraz finału Pucharu Polski. Natomiast my zrealizowaliśmy nasz cel jakim był awans do najlepszej ósemki. - mówi Dariusz Daszkiewicz, trener Effectora Kielce.
Rzeszowianie zagrali praktycznie bezbłędnie w dwóch pierwszych meczach w hali Podpromie. Nasi zawodnicy nie byli w stanie nawiązać walki z bardziej utytułowanymi kolegami i przegrali dwa razy stosunkiem 3:0.
- Są to zawodnicy, którzy grają na światowym poziomie, a moc ich ataku jest wyjątkowo duża. Przekonałem się o tym na własnej skórze, kiedy dostałem od Petera Veresa piłką w twarz, a później od Oliega Achrema w brzuch. Mówiąc poważnie to wyjdziemy na boisko żeby zagrać jak najlepiej. Niewiele osób myślało, że uda nam się wygrać z Zaksą, a tymczasem pokonaliśmy ich za 3 punkty. - mówi będący ostatnio w świetnej formie libero kieleckiej drużyny, Bartosz Kaczmarek.
- Musimy podjąć ryzyko podobne do tego, które podjęliśmy w Bełchatowie. Może to się źle skończyć, ale jeżeli nie spróbujemy, to nie mamy szans z takim przeciwnikiem. Są to mistrzowie Polski, ale nadal są to przede wszystkim ludzie. Przekonaliśmy się o tym choćby w Zielonej Górze, gdzie przytrafił im się słabszy mecz, kiedy grali z Jastrzębskim Węglem - dodaje Adrian Buchowski, przyjmujący Effectora Kielce.
Trener gospodarzy liczy, że uda się sprawić niespodziankę podobną do tej, którą oglądali kieleccy kibice w zeszłym roku. Wtedy kielczanie sprawili niemałą sensację wygrywając dwa mecze z drużyną prowadzoną przez Lorenzo Bernardiego i doprowadzili do meczu nr 5.
- Nie ciąży na nas żaden stres. Zawodnicy wiedzą, że grają nie tylko na rachunek klubu, ale również dla siebie. Walcząc z tak utytułowanym przeciwnikiem ich notowania mogą skoczyć w górę. - tłumaczy Daszkiewicz.
Siatkarze kieleckiego zespołu nie ukrywają, że liczą na gorący doping ze strony kibiców w niedzielne popołudnie. Miejmy nadzieję, że Hala Legionów w niedzielę o godzinie 18:00 będzie wypełniona co do ostatniego miejsca.