Chcieli trzy, zdobyli dwa
Bydgoska Delecta prowadziła z Domexem Tytanem AZS Częstochowa już 2:0 i była bliska kompletu punktów, jednak rywale pokazali, że ich wygrana w Lidze Mistrzów z Piacenzą nie była przypadkiem. Ostatecznie gospodarze wygrali 3:2 (25:23, 25:21, 14:25, 16:25, 15:9). MVP meczu został Michał Dębiec.
Mocno dynamicznie rozpoczęli mecz bydgoszczanie. Imponował zagrywką Martin Sopko, pytanie było czy utrzyma tę dyspozycję przez cały mecz. On właśnie wyprowadził zespół trzema asami na prowadzenie 10:5. Grał też skutecznie w ataku, bronił w polu. Zresztą wszyscy bydgoszczanie grali w pierwszym secie w wyraźnie "naładowanymi akumulatorami". Dopiero po zagrywkach Gradowskiego udało się rywalom doprowadzić do remisu, jednak po błędzie częstochowskiego siatkarza i Drzyzgi (czwarty w bloku) dwa punkty przewagi wystarczyły mniejscowym by objąć prowadzenie.Także w drugiej partii udało się utrzymać tempo i styl gry. W bloku spisywał się Cerven (6 punktów w meczu), a gdy "założył czapę" Mjlakowowi było 14:11 i trener Radosław Panas prosił o drugi czas. Akademicy nie składali broni, głównie dzięki Bartmanowi jednak blok kolejny dał bydgoszczanom ze stanu 22:20 znów cztery "oczka" przewagi.
W dwóch następnych partiach goście dosłownie rozbili Delectę. Bartman z Mljakowem "załapali" rytm zagrywki i potężnymi podaniami rozbili bydgoskie akcje w ataku. Poza tym świetnie w polu bronił Zatorski, rywalom wychodziły kontry, a gospodarze na dodatek zaczęli się mylić (12 błędów w 4. secie). Trener Waldemar Wspaniały robił zmiany, ale to nic, albo niewiele wnosiło.
W ostatnim secie metamorfozę przeszedł Cerven. Zaczął od bloku na Mljakowie, a po tym jak Bartman popsuł zagrywkę, a Lipiński zaczął go nękać zagrywką, Słowak razem z Konarskim postawili mur nie do przejścia. Gdy Słowak dołożył potem jeszcze dwa kontrataki było już 10:3. Przykład z kolegi wziął Marcin Nowak najpierw skutecznie atakując, a potem blokując Nowakowskiego. Przewagi 12:4 mimo momentu przestoju nie dało się zmarnować.
- Pierwsze cztery sety wygrywały te zespoły, które dysponowały lepszą, mocniejszą zagrywką - mówił po meczu Pieczonka. Kapitan Delecty dużo nie pograł, bo bóle pleców nie pozwalały mu na grę głównie w przyjęciu i stąd miejsce w szóstce Krzywieckiego. - W piątym secie zaskoczył nam blok i to głównie było przyczyną wygranej z której się bardzo cieszę.
- Założeniem była wygrana za trzy punkty - dodał trener Wspaniały. - Zespół gości nie dał nam jednak na to szans. Po prostu w secie trzecim i czwartym nas rozbili. Udało nam się jednak odrodzić w tie breaku. Trzymam teraz kciuki za nich w naszej lidze i w Lidze Mistrzów.
- Mecz zaczął się z wysokiego „C” gospodarzy – komentował trener Radosław Panas. - Delecta mocno zagrywała, zresztą w każdym elemencie nas „przybiła”. Dlatego cieszę się, że udało nam się podnieść i wytrzymać ten napór, bo mogło się to źle dla nas skończyć. Spodziewałem się jednak takiego oporu, bo zespół bydgoski walczy o ósme miejsce.Dla nas to był czwarty tie break w ciągu 20 dni, a już w środę mamy rewanż w Lidze Mistrzów. Powrót do listy