Chwila zwątpienia
Karol Kłos to najmłodszy środkowy powołany przez Daniel Castellaniego na Ligę Światową. 19-latek nie może już doczekać się wakacji i gry z kadrą. W barwach warszawskiej Politechniki musi walczyć o utrzymanie i… z własnymi myślami, bo powoli przestaje ufać swoim umiejętnościom.
Przed AZS-em Politechniką Warszawską mecz ostatniej szansy. Szansę tę mają jeszcze Pamapol Siatkarz Wieluń i Jadar Radom. Wyniki ich spotkań w ostatniej osiemnastej kolejce zdecydują kto zostanie ostatnim uczestnikiem play-off. I kto zagra w barażach.
Walka o PlusLigę może jeszcze ominąć tych, którzy ledwo w niej zadebiutowali. Pamapol (9 miejsce, 13 pkt.) ma hipotetycznie najlepszą sytuację. U siebie podejmie nękany kontuzjami AZS Częstochowa. Choćby urwany punkt może okazać się zbawienny. Bo o tyle właśnie wyprzedza ich Jadar. Radomianie grają w Bełchatowie. Jeśli przegrają 0:3 luz 1:3 będą zrównają się punktami z Wieluniem (przypominam – na wypadek choćby porażki Pampolu w tie - breaku). Że mistrzowie Polski do końca nie odpuszczają pokazali już w zeszły weekend w Warszawie. Właśnie „inżynierowie” mają do zgryzienia najtwardszy orzech. Są na ostatnim miejscu z 12. punktami i wizją wyjazdu do Rzeszowa.
- Po ostatnim spotkaniu ze Skrą trzeba było się powoli godzić z grą w barażach. Ale nie będziemy składać broni. Utrzymać się to jedyny cel na dziś – mówił środkowy AZS-u Karol Kłos, zmęczony już ciągłym przegrywaniem. - Ciężko jest być optymistą i ciągle wierzyć i walczyć. Nie tylko z problemami typowo siatkarskimi. Ciężko pogodzić się z tym, że niemal zawsze jesteś pokonanym. Na palcach jednej ręki można policzyć nasze wygrane w tym sezonie (4 – przyp.red.). Człowiek przestaje ufać sam sobie i wierzyć w swoje umiejętności.
A te młody środkowy ma już duże. Mimo że przygodę siatkówką zaczął późno (pierwsze treningi w trzeciej klasie gimnazjum). „Nie-absolwent” SMS-u – jak to często w przypadku wschodzących gwiazd bywa - już rok temu zaliczył pierwsze występy w kadrze Daniela Castellaniego. Argentyńczyk zabrał Kłosa na Ligę Światową. To samo chce zrobić w tym roku. Środkowy Politechniki już nie może się doczekać pracy z kadrą. - Może w wakacje gra będzie wyglądać lepiej. Bo w lidze sezon jest ciężki. Nie układa się jakbym chciał. W zeszłym roku grało mi się lepiej. Rywale mnie nie znali i to pomagało. Byłem „świeżakiem”. Takiemu zawodnikowi zawsze jest dużo łatwiej. Pokaże się, zabłyśnie i na tej fali jakoś dopłynie do końca. Teraz wszyscy mnie znają i jest trudniej. Ale z drugiej strony i jak znam wszystkich. Dobrze gra mi się na bloku. Z tego jestem zadowolony. Szkoda, ze w innych elementach kuleje.
Kłos – mimo wszystko – jest też zadowolony, że mimo szansy przejścia do Bełchatowa został w Politechnice. Kłos jest bowiem zawodnikiem Skry. Choć nigdy z nią nie trenował to w Warszawie jest na zasadach wypożyczenia. Włodarze mistrza Polski upomnieli się o niego przed startem tego sezonu. Kłos chciał zostać w Warszawie - Skra się zgodziła. - Chciałem i nie żałuję. Dużo mnie to nauczyło na boisku i poza nim. Trzeba się godzić z porażkami. Lepiej grać w podstawowym składzie niż siedzieć na ławce mistrza. To są bardzo cenne doświadczenia. Zagrać w takim meczu jak w ostatniej kolejce to jest coś. Czeka się na to cały sezon. Ze Skrą to miała być dobra zabawa, radość dla kibiców. Może niespodzianka. Nie udało się.
Teraz o niespodziankę może być trudniej, bo czwarta w tabeli Resovia chce koniecznie wzbić się w tabeli. Wtedy uniknie ewentualnego spotkania ze Skrą w kolejnej rundzie play-off. AZS na dobrą zabawę a kibice na chwile radości muszą więc chyba jeszcze