Co dwóch Oivanenów, to nie jeden
Mecz reprezentacji Finlandii to nie tylko emocje czy dobra siatkówka. Także nieodparte wrażenie „deja vu”, kiedy w polu zagrywki raz za razem staje Oivenen. „To ich jest dwóch!” - spostrzegają wreszcie podejrzliwi. Owszem - Matti i Mikko. Po tegorocznej Lidze Światowej cała siatkarska Polska zapamięta te imiona. I twarze - niemal identyczne.
- Pewnie że się biliśmy jak byliśmy mali - przyznaje jeden z bliźniaków - Matti. - Oczywiście dla zabawy. Ja byłem silniejszy - dogryza młodszemu bratu siatkarz. Choć przyszedł na świat jako pierwszy nigdy nie czuł się starszym bratem. - Zachowywaliśmy się podobnie - przyznają bracia. Podobnie też potoczyły się ich losy.
- Kiedyś nasza mama uprawiała siatkówkę. Chodziliśmy z nią na halę i sami zaczęliśmy grać. Mieliśmy wtedy jakieś 8 lat. Lubiliśmy to - przyznał Mikko. - Robiliśmy też wiele innych rzeczy - dodał Matti. - Ale siatkówka zawsze była na pierwszym miejscu. Ja próbowałem też np. skoków w dal, trójskoku. Jednak siatkówka była dla mnie najlepsza dyscypliną.
Dla rodzeństwa Oivanenów - nie. Około trzydziestoletni siostra i brat próbowali, ale byli miej wytrwali niż młodsi bliźniacy. - Siostra grała przez długi czas, ale potem nie miała na to czasu. Brat spróbował przez jeden sezon, ale zrezygnował.
„Na szeroki przestwór siatkarskiego oceanu” bliźniacy wypłynęli wspólnie. Do dwudziestego roku życia obaj bronili barw fińskiego Raision Limu. W 2006 roku ich drogi się rozeszły. Pozostali w fińskiej ekstraklasie, ale teraz walczyli już po przeciwnych stronach siatki. Raz nawet w finale tych rozgrywek (wygrał Mikko w barwach Rovaniemen Santasport). Rozgrywek amatorskich, jak oceniają nasi rozmówcy.
- Liga jest słaba. Wszyscy najlepszy zawodnicy występują za granicą. Tylko kilku reprezentantów kraju gra w nim na stałe. Jest jeszcze kilku młodych zdolnych w Finlandii, ale oni też planują wkrótce wyjechać. To jest jedyna droga żeby się rozwijać. Wielu zawodników fińskiej ligi ma drugą pracę - opowiadają bracie.
Rozgrywki zorganizowane pod nazwą Lentopallon SM-liiga są podobne do polskiej PlusLigi. Tyle że zespołów jest 12. + Ale tylko dwa prezentują dobry poziom. Reszta jest słaba - ocenia Matti.
Dlatego zdolni bracia obrali kurs na południe. Matti wybrał Francję. Ale nawet własnym rodzicom odradzał odwiedzanie go w Beauvais. - Miasto i drużyna nie były zbyt dobre. Nie lubię Francji. Ludzie są aroganccy. Nie chcą z tobą rozmawiać, jeśli nie mówisz po francusku Lepiej tam nie jechać, jeśli nie zna się języka - żali się środkowy.
Polaków Fin ocenia znacznie korzystniej. Nie dziwi się bratu, że po rocznym pobycie w Turcji wybrał Resovię Rzeszów. Mikko z wyboru sam też jest zadowolony i wyprowadzki jeszcze nie planuje. - Polska to kraj bardzo sprzyjający siatkówce - mówi grający w PlusLidze Fin. - Chcę jeszcze trochę tu pograć, ale kiedyś na pewno trafię do Włoch. Nie poszedłem tam wcześniej, bo nie może tam grać obcokrajowiec poniżej 23 roku życia.
23 lata już „stuknęły”. Matti we Włoszech zadomowi się już od tego sezonu. Zagra w Coprze Paicenza. - To bardzo dobry klub - krótko ocenia sam środkowy. - Nie musiałam za długo myśleć, kiedy się ze mną skontaktowali. Byłem gotowy, żeby tam iść. Czuje się wystarczająco silny. Oczywiście ich liga jest bardzo silna i zapowiada się ciężki sezon.
Może więc dobrze byłoby mieć brata u swojego boku? - Nie byłoby źle. Ale w to lato gramy razem w reprezentacji - wystarczy - kończy z uśmiechem na ustach Matti.
Obaj bracia zdążyli już poznać co znaczy tzw. włoska myśl szkoleniowa. Mikko - w Resovii, dzięki trenerowi Travicy (Chorwat jeszcze jako zawodnik przodował w Serie A1). Obaj - w reprezentacji, którą w 2005 przejął Włoch Mauro Berruto. To był kamień milowy w rozwoju volleya w kraju reniferów.
- Od tego czasu ciągle gra reprezentacji się polepsza. I siatkówka staje się coraz popularniejsza. Teraz organizacja jest bardziej profesjonalna. Wreszcie jesteśmy zawodowcami. Berruto wiele wymagał od zawodników i federacji – opowiadają Oivenenowie.
Owoce pracy Włocha najlepiej pokazały ostatnie mistrzostwa Europy. Finowie udowodnili swoją wartość pokonując Bułgarię i Polskę i tocząc pięciosetowe, choć przegrane boje z Włochami, Rosją i późniejszym mistrzem - Hiszpanią. - Wtedy mieliśmy całkiem młodą drużynę. Dalej tacy pozostajemy. Przy czym wielu zawodników zaczęło grać za granicą, zasilili dobre drużyny. To przyniosło korzyść kadrze - stwierdza Matti. A brzmi to raczej jak ostrzeżenie - że na Suomi trzeba uważać. Wiedzą o tym już co najmniej Polacy i Brazylijczycy. Z resztą pokonanie Canarinhos było jednym z celów jakie postawili sobie Finowie. - Poza tym chcemy awansować do mistrzostw świata 2010 we Włoszech - za dwa tygodnie mamy kwalifikacje. Na wrześniowych mistrzostwach Europy. chcemy wypaść lepiej niż dwa lata temu - mierzymy w medal - zapowiadają.
Walce o cenne krążki nie towarzyszy osobista rywalizacja między braćmi. - Gramy w końcu na innych pozycjach. Nie możemy nawet rywalizować w ilości zdobytych punktów. Pewnie byłoby inaczej, gdybyśmy mieli w drużynie takie samo zadanie.
Jednak kiedyś grali na jednej pozycji - Mikko był środkowym bloku. Pozycję zmienił już dawno temu i teraz łączy ich niewiele boiskowych zachowań. - Nie sądzę żebyśmy zachowywali się podobnie. Też chyba nie popełniamy tych samych błędów. Jedynie podobnie wyglądamy. Zdarzało się, że ludzie chcieli mnie wycofać z pola serwisowego, bo sądzili, że już ją wykonałem - opowiada Matti. - Kiedy przychodziłem do Polski może parę osób wiedziało, że mam brata bliźniaka - dodaje Mikko.
Poza boiskiem podobieństwa też nie tak łatwo się doszukać. W końcu Matti odkrywa: - Obaj lubimy gry wideo - stwierdza Matti. - Gdy byłem we Francji graliśmy razem w internecie dość często, właściwie codziennie.
Bo okazji żeby się zobaczyć było niewiele. W minionym roku na nadmiar wolnego czasu zawodnicy nie narzekali. - W zeszłym roku w domu byłem tylko raz - na Boże Narodzenie. Ale w wakacje, jeśli mamy wolne i nie gramy dla reprezentacji to jedziemy do domu. W krajach, w których gramy nie mamy własnych apartamentów, więc od razu jedziemy do Finlandii - opowiada starszy z bliźniaków. - Kiedy mamy wolne nie dotykamy piłki. Zazwyczaj gramy w gry, oglądamy filmy, seriale - wylicza Mikko. - Kiedy mamy więcej czasu jedziemy nad morze albo śpimy - kończy Matti, udając się na poobiednią drzemkę.