Co roku przeprowadzka
Dwudziestotrzyletni przyjmujący Andrzej Skórski przebojem wdarł się do podstawowej szóstki J.W. Construction OSRAM AZS Politechniki Warszawskiej. Równie szybko jednak z niej wypadł. Na drodze stanęła mu kontuzja barku. Choć popularny "Skóra" szybko wrócił do zdrowia, do dziś nie powrócił do wyjściowego składu Politechniki, mimo że w meczach, w których grał jeszcze przed kontuzją, był jednym z filarów drużyny.
- Jeżeli Rafał Buszek dalej będzie tak dobrze sobie radził, to w tym sezonie nie wyjdę już na boisko - żartuje Andrzej, podkreślając świetną postawę kolegi, który zastępuje go na boisku. W wywiadzie udzielonym dla strony azspw.com Skórski mówi m.in. o swojej aktualnej dyspozycji oraz opowiada o tym, jak wyglądały jego pierwsze chwile w Warszawie.Kasia Zimińska: Śledząc przebieg Twojej kariery można wywnioskować, że nie potrafisz zagrzać miejsca w jednym klubie, często zmieniasz miejsce zamieszkania. Jesteś otwarty na nowe wyzwania?
Andrzej Skórski: Na razie tak właśnie się składa, że co roku przeprowadzam się (śmiech). Może niekoniecznie dlatego, że nie potrafię znaleźć swojego miejsca. Akurat mój poprzedni klub - Fart Kielce wspominam bardzo miło. Jednakże teraz dostałem propozycję z ekstraklasy i długo się nad nią zastanawiałem. Postanowiłem skorzystać, dziś nie żałuję. A wracając do tych zmian... Rzeczywiście dużo już ich było. Na pewno zatem, gdyby nadarzyła się okazja, chciałbym się jakoś ustatkować, chociażby ze względu na naukę.
- Przechodząc do Politechniki, nie bałeś się przeskoku, jeżeli chodzi o poziom sportowy – z drugiej ligi do ekstraklasy?
- Na początku były obawy, bo to rzeczywiście duży awans. Ale postanowiłem spróbować, żeby potem nie żałować i nie zastanawiać się, czy mogłem coś osiągnąć. Wiele razy zmieniałem miejsce zamieszkania, więc zmiany klimatu się nie obawiałem. Bardziej bałem się tego, czy sobie poradzę. Chciałem się sprawdzić i chyba się udało. Bardzo dobrze się tutaj czuję.
- Na początku pełniłeś rolę zmiennika, ale szybko zacząłeś pojawiać się w pierwszej szóstce. Spodziewałeś się, że tak szybko zagościsz w podstawowym składzie?
- Na pewno nie. Przechodząc tutaj, nie miałem nawet takich nadziei. Chciałem po prostu zrobić jak największe postępy. Potraktowałem to jako wyzwanie. Myślałem, że będę zawodnikiem grającym tylko w przypadku słabszej dyspozycji lub kontuzji podstawowych graczy. Bardzo się cieszę, że mam sporo okazji do pokazania się na boisku.
- Jakie są różnice między drugą ligą a ekstraklasą?
- O poziomie nawet nie wspomnę (śmiech). Ligi różnią się zdecydowanie publiką. Tutaj na mecze przychodzi kilka tysięcy ludzi, co bardzo pomaga w grze. W drugiej lidze natomiast hale często świecą pustkami.
- Jak podoba Ci się w stolicy? Czy jesteś rozpoznawalny?
- Bardzo mi się podoba, ale na pewno nie jestem rozpoznawalny. Chyba, że wśród Klubu Kibica (śmiech). Można powiedzieć, że w Warszawie jestem anonimowy.
- Jak udaje Ci się pogodzić życie prywatne ze sportowym? Z jednej strony rodzina, przyjaciele, uczelnia, a z drugiej treningi i ciągłe wyjazdy.
- Niesamowicie trudno jest to pogodzić. Często przeprowadzam się i zdążyłem się już przyzwyczaić do życia z dala od rodziny. Gorzej jest pogodzić obowiązki na uczelni z trybem życia sportowca. Studiuję trudny kierunek - budownictwo, gdzie wszystkie zajęcia i projekty pochłaniają bardzo dużo czasu. W klubie mam codziennie dwa treningi. Do tego dochodzą wyjazdy na mecze, więc naprawdę ciężko jest mi to pogodzić. Jeśli chodzi o naukę, to na razie w małym stopniu realizuję to, co założyłem sobie przed sezonem.
- Którego roku jesteś studentem?
- Sam już nie wiem (śmiech). Żartuję, jestem na trzecim roku.
- Niedawno miałeś przerwę w treningach z powodu kontuzji. Jak się teraz czujesz?
- Z moim zdrowiem już jest dobrze. Miałem delikatnie naderwany mięsień. Teraz już normalnie trenuję i staram się wrócić do formy. Są jeszcze drobne zaległości, ale pracujemy nad tym i na pewno będzie coraz lepiej. Powrót do listy