Copra Nordmeccanica Piacenza: międzynarodowy gwiazdozbiór
W czwartek w Piacenzie (20.30), częstochowski Domex Tytan AZS rozpocznie zmagania w kolejnej rundzie rozgrywek Champions League. Do pokonania jest nie byle kto, bowiem drugi zespół zeszłorocznych finałów w Łodzi. Trener Radosław Panas, wykazał umiarkowaną radość po losowaniu, dodając jednocześnie, że brak rosyjskiego rywala jest dla niego powodem do zadowolenia.
Gdyby poszukać klubu, który grał w niezliczonej ilości finałów rozgrywek ligowych, oraz europejskich i zaledwie raz zdobył złoto, można bez wahania wskazać drużynę z Piacenzy. Działacze żartują już czasami, że rywal ich zespołu w walce o złoto cieszy się z medalu jeszcze przed decydującym spotkaniem.Na włoskiej mapie siatkówki, klub z Piacenzy pojawił się w 1982 roku, ale w najwyższej klasie rozgrywkowej, Serie A zadebiutował dopiero w sezonie 2002/2003. Ojcem sukcesu, jakim był awans do elity, był doskonale znany obecnie z pracy z kadrą narodową Finlandii, Mauro Berruto. Barwy Piacenzy reprezentowali wtedy tacy gracze jak Bułgar Jewgienij Iwanow, Hiszpan Enrique de la Fuente czy obecny reprezentant Włoch, Mauro Gavotto
Wystarczy sięgnąć pięć sezonów wstecz aby przekonać się, że Piacenza mogłaby mieć na swoim koncie kilka znaczących europejskich pucharów. Mogła, gdyby za każdym razem nie przegrywała najważniejszego meczu.
Już w rok po awansie do serie A, zespół dotarł aż do finału Pucharu CEV, w którym uległ Kerakolowi Modena. W tym samym sezonie zespół zagrał w finale serie A, przegrywając walkę o złoto z Sisleyem Treviso. Nie minęły dwa lata a Piacenza w finale Pucharu Włoch została pokonana przez drużynę z Cuneo a w sezonie 2006/2007 uległa w finale Pucharu CEV rosyjskiemu Fakielowi Novi Urengoj. Na domiar złego w tym samym sezonie, zespół przegrał również finałową walkę o scudetto z Sisleyem Treviso. Do dziś jedynym sukcesem na koncie klubu pozostaje Puchar Top Teams wywalczony w sezonie 2005/2006. Piacenza w finałowym spotkaniu pokonała wówczas hiszpańską Mallorkę 3:2.
W zeszłym sezonie, po sensacyjnym zwycięstwie w 1/12 finałów, Piacenza po raz pierwszy w swojej historii awansowała do 1/6 finałów Ligi Mistrzów. Później pokonała jeszcze grecki Panathinaikos Ateny i znalazła się w czwórce najlepszych zespołów, które zjawiły się podczas turnieju Final Four w Łodzi. Drużyna, której niekwestionowanym liderem był Hristo Zlatanov, pokonała w półfinale Sisleya Treviso i... swoim zwyczajem uległa w finałowym meczu rosyjskiemu Dynamu Kazań.
Przed nowym sezonem zespół został znacznie przemeblowany. Ze składem pożegnało się aż dziewięciu zawodników. Reprezentant Hiszpanii, Israel Rodriguez, przeniósł się do Taranto. Jego śladem poszedł również Francuz Frantz Granvorka. Nowych kontraktów z klubem nie podpisali również Andrea Frazzi, Paolo Cozzi, Vencislav Simeonov, Vigor Bovolenta, Dante Bonifante, a także Brazylijczyk Sergio i polski atakujący Marcel Gromadowski. Ich miejsce zajęli Guillermo Falasca, Michał Rak, Christian Pampel, Christian Dunnes, Gian Luca Durante, Marco Zingaro, Michele Grassano. Do zespołu powrócił również występujący ostatnio w zespole M. Roma Volley, Leonel Marshall.
Zespół całkiem nieźle radzi sobie na krajowych parkietach. Mimo porażki w Pucharze Włoch (1:3 w półfinale z Lube Banca Macerata), w serie A utrzymuje wysoką formę, zajmując obecnie czwarte miejsce w tabeli z dorobkiem 39 punktów.
Warto dodać również, że obecna postawa Piacenzy, nie jest jeszcze tym na co tak naprawdę stać ten zespół. Niestety, wciąż niesprawny do gry jest zawodnik, który miał wraz ze Zlatanowem zdobywać dla Piacenzy najwięcej punktów. Hiszpan Guillermo Falasca przechodzi rehabilitację po kontuzji barku i pozostaje poza składem. Ciężar gry w ataku przejął więc na swoje barki Zlatanow wespół z Leonelem Marshalem i Christianem Pampelem. Swoje dokłada też Joao Paolo Bravo. Można przypuszczać, że po powrocie Falasci na boisku, siła ataku zespołu wzrośnie.
- Piacenza to zespół bardzo mocny, w którym zgromadził się cały siatkarski świat, zawodnicy bardzo renomowani. Na pewno nie będzie łatwo, bowiem jest to zespół z najwyższej półki, finalista Champions League z zeszłego sezonu. Jednak wychodząc z grupy byliśmy na to przygotowani – ocenił szanse swojej drużyny trener Radosław Panas. Faworytem dwumeczu nie jest polski zespół, ale gdyby kontynuować myśl z początku sezonu, mówiącą o tym, że AZS nie ma szansy nawet na grę w fazie play-off, trzeba przyznać, że jak to w sporcie, wszystko może się zdarzyć. Powrót do listy