Cwetan Sokołow: Cuneo może dużo namieszać
Dynamo Moskwa, Trentino i Bre Banca Lannutti Cuneo - z takimi rywalami przyjdzie zagrać w tym tygodniu zespołom PlusLigi w Lidze Mistrzów. W ich składach jest wielu znakomitych zawodników m.in. Bułgar Cwetan Sokołow.
W środę w meczu trzeciej kolejki grupy G Ligi Mistrzów Asseco Resovia Rzeszów podejmie włoskie Bre Banca Lannutti Cuneo. Barw zespołu włoskiego broni kilku znakomitych graczy z Luigi Mastrangelo, Nikolą Grbicem i Cwetanem Sokołowem. Ten ostatni razem z reprezentacją swego kraju zajął czwarte miejsce w igrzyskach olimpijskich.
Kibice na pewno pamiętają londyński mecz Polska - Bułgaria. Następca Wladimira Nikołowa – Cwetan Sokołow – rozegrał niesamowite spotkanie zdobywając w czterosetowym spotkaniu 28 punktów. Na najważniejszej imprezie sezonu uplasował się na 2 pozycji (129 punktów) wśród najlepiej punktujących zawodników. Przed nim był tylko rosyjski as Maksim Michajłow (148), a tuż za nim Michał Łasko (116). Były siatkarz najlepszej klubowej drużyny Trentino Diatec od tego sezonu związał się z Bre Banca Lannutti Cuneo.
PlusLiga: Jesteś jednym z młodszych zawodników reprezentacji Bułgarii. Po odejściu z drużyny doświadczonego Władimira Nikołowa, na Tobie spocznie ciężar gry, Ty staniesz się liderem tego zespołu.
Cwetan Sokołow: Każdy chce być liderem. Dla mnie najważniejsze jest, by drużyna grała jak najlepiej, osiągała jak najlepsze wyniki. Nieistotnie jest to, czy ja będę grał na boisku, czy nie. Ważne są wyniki reprezentacji. Gramy dla swojego kraju. Jeśli będę dobrze grał i przyczynię się do sukcesu drużyny, będę bardzo się z tego cieszył. Zawsze staram się grać jak najlepiej i być częścią naszego sukcesu.
- Jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką?
- Swoją przygodę ze sportem zacząłem od piłki nożnej. Jednak po roku zajęć trener powiedział mi, abym ze względu na swoją tuszę, zrezygnował z piłki nożnej, że nic z tego nie będzie. Minęły trzy lata i do mojej szkoły przyszli inni szkoleniowcy, dla których nadal byłem trochę zbyt pulchny, ale już bardzo wysoki. Miałem wtedy około 196 cm. Zaproponowali mi udział w treningach siatkówki. Bez żadnych zobowiązań. Jeśli mi się spodoba, mogę zostać. Zupełnie nie interesowałem się tym sportem. Myślałem raczej o koszykówce. Po kilku treningach, kiedy zobaczyłem jaki fajny duch drużyny może się zbudować w zespole, zdecydowałem, że zostanę. Poza tym, gdybym nie miał zajęć sportowych, musiałbym pomagać rodzicom w gospodarstwie. Wolałem już treningi (śmiech). Jednak z każdym tygodniem, miesiącem czułem, że siatkówka to sport dla mnie. Treningi i mecze dają mi wiele radości. Wtedy jestem szczęśliwy. Starałem się jak najwięcej ćwiczyć, być coraz lepszym, aż w końcu znalazłem się w drużynie narodowej.
- Ostatnie trzy lata spędziłeś w Trentino. Jak wspominasz ten czas spędzony w najlepszym klubie świata?
- To były jedne z najlepszych lat w mojej karierze. Przybyłem do Trento właściwie znikąd. Nikt mnie nie znał. Nie grałem może tak wiele, jakbym chciał, ale czułem ducha drużyny, który dla tego klubu jest bardzo istotny. Każdego dnia miałem okazję trenować z najlepszymi zawodnikami na świecie. Dla mnie to było bardzo ważne doświadczenie. Wiele mogłem się od nich nauczyć. W pierwszych tygodniach wszystko było dla mnie nowe. Na dobrą sprawę zastanawiałem się, co ja tam właściwie robię: między tymi zawodnikami, w takim innym, niż dotychczas, cyklu treningowym. Dopiero po około trzech miesiącach złapałem odpowiedni rytm i już było lepiej. Te trzy lata dały mi bardzo wiele. Pracowałem zarówno nad swoją formą fizyczną jak i psychiczną. W klubie jest wielu ludzi, którzy naprawdę znają się na siatkówce. Jak tylko pojawiały się jakieś problemy, mówili nam wprost, co się dzieje. Nauczyłem się, jak ważna jest komunikacja w drużynie. Nie tylko w trakcie meczu, ale także poza nim. Takie doświadczenie zdobyłem w jednym z najlepszych klubów na świecie.
- Od tego sezonu jesteś graczem Cuneo. Jakiej zmiany oczekujesz?
- Wierzę, że z Cuneo uda nam się walczyć o najwyższe laury włoskiej ligi. Ta drużyna może wiele namieszać.
- Grasz z jednym z najlepszych rozgrywających – Nikolą Grbićem…
- Tak… to dla mnie wielki zaszczyt.