Czego zabrakło drużynie Jastrzębskiego Węgla?
Po dwóch pewnie wygranych pojedynkach I rundy play off z Effectorem Kielce wydawało się, że Jastrzębski Węgiel pojedzie na trzeci mecz do Kielc jak po swoje. Nic bardziej mylnego. Kielczanie wyrównali stan rywalizacji do trzech zwycięstw i sprawili, że ligowy potentat stanął na krawędzi.
Co zawiodło bardziej - przygotowanie mentalne czy zwyczajnie brak optymalnej dyspozycji, którą w tej części sezonu powinny osiągnąć drużyny PlusLigi?
Dwa pierwsze pojedynki w jastrzębskiej hali gospodarze zagrali dobrze, choć w drugim rywale postraszyli ich wygranym setem. Niemniej, sportowo zrobili swoje - w rywalizacji do trzech zwycięstw objęli prowadzenie 2:0 i do szczęścia brakowało im już tylko jednego małego kroku.
Mocno zaskakujące było natomiast zachowanie zawodnika, który przed startem rozgrywek kreowany był na największą obok Michała Łasko gwiazdę drużyny, Matteo Martino. Podczas przerw technicznych Włoch zamiast rozgrzewać się z kolegami z zespołu, odbijał piłkę z kilkuletnim chłopcem, kilka razy dał też popis swoich umiejętności….tanecznych. W pierwszym spotkaniu na boisku pojawił się na dłużej w III secie i zagrał skutecznie. Mimo to drugiego dnia, mówiąc siatkarskim żargonem, nawet nie powąchał parkietu. Dlaczego? Odpowiedzią może być wywiad, którego włoski siatkarz udzielił rodzimej prasie, tuż przed startem rundy play off. Stwierdził w nim, że po zakończeniu sezonu zamierza wrócić do „plażówki”, gdzie znacznie lepiej się czuje. Wyznał też dość niepokojąco, że w halowej siatkówce są ludzie, którzy sprawili iż odczuwa ogromne znużenie....Wygląda więc na to, że przez obecny, nie najlepszy stan ducha, najważniejszą część sezonu Martino spędzi głównie w kwadracie dla rezerwowych. Choć z pewnością ma potencjał by stanowić o sile drużyny.
Postawa Matteo Martino to na pewno jeden z problemów śląskiej ekipy, ale czy największy? Zastanawiające jest także podejście zawodników drugiej drużyny fazy zasadniczej, w większości złożonej z reprezentantów różnych krajów do rywalizacji z siódmym w klasyfikacji Effectorem Kielce. Nawet po gładko wygranych dwóch pierwszych pojedynkach, w ich słowach przejawiała się asekuracja i zachwiana wiara w sukces na terenie przeciwnika. Na konferencji prasowej po drugiej konfrontacji, tak trener jak i kapitan główny akcent położyli na fakt, że w Kielcach będzie znacznie trudniej….
Za to Dariusz Daszkiewicz zaznaczył, że jego podopieczni jeszcze nie złożyli broni. Robert Milczarek stwierdził z kolei, że jego zespół zamierza wrócić do Jastrzębia na piąte spotkanie. Niepoprawny optymista? Niekoniecznie - słowa często odzwierciedlają faktyczny stan ducha.
Rezultat rywalizacji w Kielcach pokazał, że pozytywne nastawienie, wiara we własne możliwości, a przede wszystkim, świetna kolektywna postawa mogą czynić cuda. Wygranie jednego meczu przez kielczan można by ująć w kategoriach wypadku przy pracy ich bardziej doświadczonych i znacznie lepiej opłacanych rywali. Ale pokonanie Jastrzębskiego Węgla dwa razy, to już jest wynik budzący respekt wobec Effectora i wywołujący jednocześnie gruntowny niepokój w sercach kibiców JW oraz każący mocno zastanowić się włodarzom górniczej drużyny, co poszło nie tak. Dlaczego zespół stworzony do walki o najwyższe cele, potyka się na relatywnie niskich przeszkodach - najpierw w Pucharze CEV, teraz w rywalizacji o półfinał PlusLigi. Za Puchar Polski jastrzębian można rozgrzeszyć - w półfinale trafili na świetnie dysponowaną ZAKSĘ, późniejszego triumfatora turnieju.
Równie wyboistą drogę do półfinału Jastrzębski Węgiel przechodził w sezonie 2006/07, kiedy zaledwie jedna piłka dzieliła ich od kompromitującej porażki z Kędzierzynem-Koźle. Prowadzona przez Tomaso Totolo drużyna przegrywała w play offach z niżej notowanym rywalem 1:2. Przed czwartym spotkaniem włoski szkoleniowiec, mający w swoich szeregach świeżo upieczonych wicemistrzów świata - Kadziewicza, Szymańskiego i Plińskiego zastosował podobno dość niekonwencjonalny sposób motywacji. Rozpisał na kartce nazwiska przeciwników - Kurek, Jarosz (wtedy nastolatkowie), Zapletal, Bakumowski, Gromadowski. Następnie każdego ze swoich podopiecznych spytał o to samo - czy Jastrzębie wygra czwarty mecz? Odpowiedzi były różne - „nie wiem”, „może”. Wtedy mocno poirytowany Włoch powiedział: Kadziewicz, Pliński, Szymański, wywalczyliście niedawno srebrny medal mistrzostw świata, a nie jesteście pewni, czy wygracie z Kurkiem i Jaroszem? To kto ma wygrać? Oni to nowicjusze, nic jeszcze nie zdobyli, a wy macie wątpliwości? Koniec końców, jastrzębianie wygrali tamtą rywalizacją, bijąc się heroicznie o każdą piłkę. Potem zdobyli srebro PlusLigi.
Z dużym prawdopodobieństwem obecny Jastrzębski Węgiel ostatecznie również postawi kropkę nad „i” i awansuje do najlepszej czwórki rozgrywek. Wydaje się jednak, że trener Bernardi, mając w perspektywie walkę o medale, powinien wziąć przykład ze swojego włoskiego kolegi po fachu i zastosować podobne, bardziej radykalne metody motywacyjne. Dotychczasowe nie są chyba zbyt skuteczne, bo jego podopiecznym wyraźnie czegoś brakuje. Na pewno nie umiejętności, bo tacy siatkarze, jak Kubiak, Łasko, Holmes czy Gierczyński w przeszłości wielokrotnie pokazali, że w siatkówkę grać potrafią. Dobrym podsumowaniem postawy Jastrzębskiego Węgla w I rundzie play off są słowa Michała Łasko wypowiedziane na konferencji prasowej kończącej kielecką część rywalizacji.
- Chcieliśmy pogratulować i podziękować drużynie z Kielc, że pokazała nam jak gra się w play offach. Mamy nadzieję, że zrobimy to samo w ostatnim meczu. Jednocześnie chciałbym przeprosić naszych kibiców i sponsorów za naszą katastroficzną grę. Mamy tydzień na odnalezienie się.