Częściowo udany debiut
- Dowiedziałem się pod koniec pierwszego, albo na początku drugiego seta. Przed meczem nie było mowy o tym, że wejdę. Trener Stelmach pokazał na "Małego”, a w kwadracie stało trzech małych - ja, Paweł Woicki i Michał Ruciak. Za bardzo nie wiedzieliśmy o kogo chodzi i tylko popatrzyliśmy po sobie. W końcu dotarło do mnie, że to ja....
Tak swój debiut w kadrze Daniela Castellaniego wspomina 19-letni libero Paweł Zatorski. 27 czerwca, wypełniona po brzegi, nowo otwarta hala Arena w Łodzi, najlepsi kibice na świecie, a do tego rywal z najwyższej światowej półki. Czy można marzyć o czymś więcej? - Oczywiście, że tak - z miejsca reaguje zawodnik - o lepszym rezultacie. - W moim debiucie przegraliśmy trzeciego seta do 10, więc nie ma czym się chwalić. Cóż, pierwsze koty za ploty.
Sytuacja nie była łatwa. Biało-czerwoni przegrywali 0:2 w setach, etatowy libero Krzysztof Ignaczak miał wybitnie słabszy dzień, a i pozostali nie grzeszyli skutecznością. Do tego, po przeciwnej stronie siatki lśniły gwiazdy o najjaśniejszym blasku - Sergio, Giba, Murilo.
- Zdawałem sobie sprawę, że naprzeciw stoją mistrzowie świata i wicemistrzowie olimpijscy, ale nie byłem przestraszony, myślę, że żaden z nas nie był. Szczerze mówiąc, źle znosiłem stanie w kwadracie, bo nigdy dotąd nie grałem w roli rezerwowego. Może głupio to zabrzmi, ale świetnie się czułem mając wokoło 13 tysięcy kibiców i bardzo chciałem dla nich zagrać - opowiada zawodnik zdradzając, że jedyne co poczuł po wejściu na boisku, to nieznaczny skok ciśnienia.
To, że głośno skandujący, kilkunastotysięczny tłum nie wprawił Pawła Zatorskiego w stan oszołomienia nie powinno dziwić. Podobny klimat, choć o nieco mniejszym natężeniu decybeli ma bowiem na co dzień, w częstochowskiej hali Polonia. Mecz Polska - Brazylia przywołał wspomnienia z pamiętnej konfrontacji z Coprą Piacenza.
- Atmosfera była podobna ze względu na rangę przeciwników, którzy stali po drugiej stronie siatki. Oczywiście nie chodzi o ich nazwiska i wygląd, ale wyłącznie o umiejętności. W jednym i drugim zespole grają światowej klasy zawodnicy i trzeba wznieść się na wyżyny, by nawiązać z nimi walkę. W rywalizacji z Brazylią nie pokazaliśmy tego, co potrafimy.
Młodziutkiemu zawodnikowi hala Arena bardzo przypadła do gustu. Czy zastąpi katowicki Spodek i stanie się Mekką polskiej siatkówki? - Myślę, że jeśli Liga Światowa nie będzie rozgrywana w Spodku, to miejsce może być równie ciekawe.
Debiut Pawła nie należał do najłatwiejszych z jeszcze jednego powodu - wokół siebie miał podobnych sobie "żółtodziobów”, którzy właśnie dostawali solidną szkołę przetrwania. Taka jest koncepcja Daniela Castellaniego na Ligę Światową 2009, podyktowana dodatkowo problemami zdrowotnymi reprezentacyjnych "weteranów”.
- Na pewno doświadczeni zawodnicy stojący z boku mogliby nam pomóc, nie tylko umiejętnościami technicznymi, ale również spokojem i opanowaniem, zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Z drugiej strony jednak, zostaliśmy od razy wrzuceni na głęboką wodę i to też ma plusy, bo mamy szanse poczuć się jak pełnoprawni zawodnicy i próbować walczyć wyłącznie swoimi atutami.
Wchodząca w poważną siatkówkę młodzież ma oczywiście kontakt z tymi, którzy wciąż tworzą trzon reprezentacji - Świderskim, Winiarskim, Kadziewiczem cz Plińskim. Jacy są starsi koledzy?
- Kadra jest świetna, jeśli chodzi o osobowości - przekonuje Zatorski. - Kiedy nawet w najskrytszych marzeniach nie myślałem, że zagram w reprezentacji kadetów, juniorów, o seniorach nawet nie wspomnę, docierały do mnie różne głosy. Słyszałem jacy oni są gwiazdorscy. Gdy przyjechałem na zgrupowanie okazało się, że są to prawdziwi koledzy, którzy pomagają w każdej sytuacji.
Wiele uznania znajduje u niedawnego debiutanta również trener Castellani, szczególnie za to, że jest normalnym człowiekiem i nie usiłuje być kimś innym, lepszym. - Jak trzeba krzyknąć, to krzyczy. Jak można sobie pozwolić, to się śmieje, rozmawia z nami. Jest bardzo zrównoważony, a jeśli krzyczy, to po prostu ma do tego powód - twierdzi reprezentacyjny libero.
Podczas rywalizacji z Brazylią, zwłaszcza w trzeciej partii pierwszego meczu, nerwy Daniela Castellaniego zostały wystawione na niezłą próbę. Jego podopieczni, choć chęci i ambicji nie można im odmówić, wypadli blado w cieniu swoich brazylijskich vis a vis. - W pierwszych dwóch setach gra wyglądała naprawdę dobrze. Niestety, potem stało się to, czego się obawialiśmy - kilka naszych głupich błędów, dobrych zagrań Brazylijczyków i gra się posypała - relacjonuje Zatorski.
Castellani przełknął gorzką pigułkę, ochłonął, a wieczorem w hotelu spokojnie i merytorycznie podsumował dokonania swoich graczy.
- Trener doskonale wie jakim składem gramy i jak traktujemy LŚ. Tak, jak wielokrotnie było mówione, jest to poligon doświadczalny dla młodszych zawodników - przypomina Paweł Zatorski mając nadzieję, że jego przygoda ze "Światówką” nie skończy się na niefortunnym, trzecim secie potyczki z Canarinhos.